24. ✓

1.1K 55 10
                                    

POV. VOLDEMORT

Było południe. Wyjątkowo pochmurny dzień. W końcu trzeba było jednak zorganizować zebranie dla bez mózgich idiotów z kilkoma wyjątkami. Harry spokojnie spał, więc mogłem zwołać o pożal się Merlinie śmierciożerców. Na stoliku przy łóżku zostawiłem mu kartkę, na której było napisane żeby nie wychodził z pokoju, bo mam spotkanie ze śmierciożercami, w razie gdyby się obudził. Jednak dla jego bezpieczeństwa założyłem kilka zaklęć chroniących pomieszczenie.

Ma to być spotkanie organizacyjne. Nic nadzwyczajnego. Zwołałem między innymi rodzinę Malfoy'ów bez Dracona, Severusa, rodzinę Lestrange'ów, Dołochowa, Greybacka, Yaxleya i wielu innych mniej mądrych poddanych.

Gdy wszyscy się zebrali jak zwykle panowała cisza, a w śród niektórych stres i przerażenie, które były jednymi z rzeczy przeze mnie lubianych.

— Jak wiecie moje plany ostatecznie i bez żadnych zmian są nieodwołalne. Jednakże.. musicie wiedzieć, że Hogwart ma pozostać bezpieczny. Oczywiście mam tu na myśli szczęście zamku, nie szlam i innych dzieciaków. Każdy Ślizgon natomiast ma pozostać nie tknięty, a w tym szczególnie Draco Malfoy. Dla niego macie być wyjątkowo mili, czy to jest zrozumiałe?—

Zapytałem retorycznie. W końcu i tak nie mogli zaprzeczyć. Wierzą we mnie jak w Merlina. Po moim krótkim przemówieniu wysłuchałem wiadomości, które rzekomo miały wnieść coś ważnego. W międzyczasie wszedłem w umysł Harry'ego, żeby dowiedzieć się czy się obudził. Ten rozbudzony siedział na łóżku. Wyczułem jak jego ciało się trzęsło, a brunet płakał. Cholera, że też akurat teraz muszę mieć to spotkanie zamiast zaopiekować się chłopcem.

Słysząc jedynie już szmery po skończonym wykładzie jakiegoś śmierciożercy, którego oczywiście nie słuchałem, odezwałem się.

— Wszystko co powiedziałeś napiszesz mi na jeszcze dzisiaj. Narcyzo idź proszę na drugie piętro do moich prywatnych kwater. W pokoju 16 jest Harry, zajmij się nim.—

— Oczywiście Panie.— powiedziała kobieta wstając od długiego stołu. Ona się nim zajmie jedyna dobra kobieta jaką znam.

— Panie..?— powiedziała Lestrange zwracając na siebie uwagę.

— Ja z chęcią to zrobię. Chcę zabić chłopaka.— uśmiechnęła się złośliwie wpatrując się we mnie.

— Bello, Bello, Bello.. jesteś tak upierdliwie irytująca. Jak ty siebie znosisz?— zapytałem retorycznie.

— Już mówiłem. Chłopak należy do mnie i nie mam zamiaru go zabić. Nikt z was go nie tknie, a w szczególności ty Bellatrix. Jak śmiesz podważać moje zdanie?! Crucio!— krzyknąłem z zadowoleniem i żądzą patrząc na zwijającą się z bólu Bellatrix na krześle. Przezabawne.

Skończyłem dopiero po kilku błaganiach poddanej, gdy znudziło mi się torturowanie jej.

— Mam nadzieję, że to nauczy Cię pokory.—

— Tak Panie..—

Zmieniony los | tomarry 18+ |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz