35. ✓

1K 36 29
                                    

POV. VOLDEMORT

Od rozmowy z Gryfonami minęły cztery dni. W tym czasie Harry stanowczo mnie unikał. Początkowo nie zwracałem na to uwagi, gdyż były to błachostki takie jak nie pojawienie się na posiłku lub nie przychodzenie do mojego gabinetu jak wcześniej. Z czasem byłem wręcz przekonany dlaczego Gryfon się tak zachowuje.

Udałem się do jego pokoju słysząc lejąca się wodę z łazienki, która była dołączona do jego sypialni. Gdy wszedłem do pomieszczenia nie dało się nie zauważyć panującego tu bałaganu. Wszędzie były porozrzucane ubrania, na łóżku walały się książki, a meble były poprzestawiane zapewne wedle jego upodobań.

Usiadłem na czarnym fotelu czekając na chłopaka. Niecałe siedem minut potem wyszedł z łazienki mając zawinięty ręcznik od klatki piersiowej do tyłka. Ten nie zauważył mnie i udał się w stronę łóżka, przedtem schylając się po ubranie z dywanu. Tym samym wypiął się w moją stronę odsłaniając nieco swoje pośladki.

— Mmm.. taki widok z samego rana..— mruknąłem z uśmiechem na twarzy. Chłopak odwrócił się zszokowany moją obecnością i próbował zakryć się bardziej.

— Co tu robisz?— zapytał z wyrzutem trzymając w dłoniach ubranie.

— Zauważyłem, że mnie unikasz Harry.—

— Nie wiem o czym mówisz..—

— Ja zaś myślę, że doskonale wiesz.— powiedziałem podchodząc do młodszego. Cofnął się nieco uderzając plecami o drewniany baldachim. Stałem tylko parę centymetrów przed nim.

— Aż tak zawstydziłeś się pocałunkiem kochanie?— powiedziałem uwodzicielskim głosem, trzymając dłoń na policzku chłopaka.

Nachyliłem się nieco do jego szyi wdychając mój ulubiony frezjowy szampon. Chłopak ciężej oddychał, a ja kciukiem zjechałem na jego pełne, różowe usta.

— Mam nadzieję, że pojawisz się na śniadaniu.— odezwałem się cicho i wyszedłem z pokoju zostawiając samego zarumienionego Gryfona.

Powolnym krokiem schodziłem do jadalni, czekając tam na Harry'ego. Chwilę po mnie zjawił się ubrany w szare dresy i białą koszulkę. Chyba przydały by mu się nowe rzeczy. Nie żebym narzekał na zabieranie mi moich ubrań, jednak chłopak musi je mocno związywać.

— Jutro po moim spotkaniu udamy się na Nokturn.— powiedziałem do bruneta siedzącego obok mnie.

— Nokturn? Po co?—

— Przydadzą ci się nowe ubrania nieco bardziej dopasowane do ciała.— przejechałem wzrokiem po jego ciele, na co się zarumienił.

— Twoje są dobre.—

— Właśnie widzę jak bardzo. Jutro idziemy na zakupy i koniec.—

— I mi w nich wygodnie, a do tego ładnie pachną. Nie potrzebuję nowych.— spojrzał na mnie stanowczo, a w międzyczasie skrzaty przyniosły jedzenie.

— Wystarczyło powiedzieć, że podobają ci się moje stare perfumy. Nie mówię przecież, że nie będziesz mógł przyjść do mnie i wziąć jakieś ubranie.. albo też coś innego.— uniosłem kącik ust widząc zawstydzenie chłopaka.

~ Jak zwykle uroczy.~ odezwałem się w mowie węży, a Gryfon lekko zadrżał.

Zdecydowanie polubiłem doprowadzanie go do zawstydzenia.

W trakcie posiłku byliśmy cicho, pogrążeni w swoich myślach dopóki brunet zadał pytanie.

— Dlaczego nie możemy iść dzisiaj? Dzień się dopiero zaczął.—

Zmieniony los | tomarry 18+ |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz