15. (POPRAWIONE)

1.2K 64 22
                                    

§§§

POV. HARRY

Zatargałem ostatnią walizkę na stację Cings Cross. Uśmiechnąłem się lekko na myśl o dobrze spędzonym czasie.

— Szkoda, że nie jedziesz do Rona, Harry.— powiedziała Hermiona przytulając chłopaka na pożegnanie.

— Powiesz nam do kogo jedziesz?—

— To tajemnica.— odpowiedziałem chłopakowi.

— Mam nadzieję, że to nikt straszny.—

— Nie Ron, to.. mój przyjaciel.—

— Jesteście już razem?—

— Ron! Harry sam nam powie jeśli będzie chciał. Dobra to cześć Harry.—

— Do zobaczenia.—

Pożegnałem się z Hermioną i Ron'em, którzy poszli w całkiem przeciwną stronę niż ja. Ja natomiast kucnąłem z walizkami na dworcu czekając na Malfoya.

Chwilę później zobaczyłem wyłaniającego się z tłumu Dracona wraz z jego przyjaciółmi. Chłopak od razu do mnie podbiegł tarmosząc mi włosy.

— Oh tęskniłem, jedziemy do mnie na święta! Cieszysz się? Jasne że tak. Opowiem Ci wszystko no i oczywiście pokaże.— powiedział blondyn przytulając mnie jakbym miał gdzieś uciec.

— Draco nie molestuj Wybrańca.— zaśmiał się czarnoskóry chłopak.

— Blaise.— powiedział podając mi rękę.

— Ja go nie molestuje!—

— Dobra smoku suń się.— powiedziała Pansy, która także się do mnie przytuliła. Po chwili ustała obok nas ładna ślizgonka chyba. Miała ciemne włosy, bladą cerę i była chuda. Chyba już z nią rozmawiałem.

— Oh to jest Astoria, Harry poznajcie się.— powiedział Draco. A ja znowu zostałem przytulony. Każda ślizgonka tak robi na powitanie?

Draco pożegnał się jeszcze z innymi ślizgonami, po czym przeteleportowaliśmy się do Malfoy Manor.

Od razu znajdowaliśmy się w chyba pokoju chłopaka. Ślizgon odłożył swoje walizki wraz z moimi. Po tym złapał mnie za rękę i już sekundę później obaj staliśmy przed rodzicami chłopaka.

Kobieta objęła Dracona w uścisku, a do mnie podszedł Lucjusz Malfoy.

— Witamy Pana Pottera.— powiedział podając mi za rękę. Odpowiedziałem zwyczajnym dzień dobry. O dziwo ojciec Malfoya szczerze się do mnie uśmiechnął. Chyba, że coś mi się przewidziało. Następnie podeszła do mnie kobieta i tak samo jak swojego syna objęła w szczelnym uścisku.

— Oh Harry jak dobrze Cię w końcu poznać. Draco dużo nam pisał o tobie w listach. Naprawdę jesteś strasznie chudy, chodź kochanie dam ci coś do zjedzenia.— spojrzałem morderczym wzrokiem na chłopaka, który teraz razem z jego ojcem zwijali się ze mnie ze śmiechu.

§§§

POV. DRACO

Był już wieczór. Czekałem na Harry'ego w swoim pokoju czytając dzieje czarnej magii, aż w końcu do pokoju wparował Wybraniec.

— Jak było?— zapytałem z nad książki patrząc na Gryfona. Był cały czerwony na twarzy. Położył się obok mnie jakby umierał.

— Nie zjem już nic przez najbliższy miesiąc.— wymrukał Harry.

— Nie dziwię się, moja Matka jest dość.. oryginalna.—

— Zauważyłem.— powiedział chłopak.
Oprowadziłem go po całym Malfoy Manor, włącznie z ogrodem. Rozmawialiśmy szczególnie o naszym dzieciństwie i marzeniach. No i planach na przyszłość.

— To znaczy?—

— Zaplanowałeś już ślub z Voldemortem? Wiesz jak już mówimy tak o naszym dorosłym życiu. Tylko lepiej dzieci zróbcie sobie dopiero później, jak skończysz szkołę.—

— Draco!— krzyknął chłopak na co parsknąłem śmiechem.

— Ja mówię serio! Trelawney potrafi dużo przewidzieć.—

— Nie patrz na mnie tym zboczonym wzrokiem Malfoy. Skoro tak dobrze potrafi przewidywać przyszłość to ty będziesz leżał w Szpitalu Świętego Munga jak jeszcze raz wspomnisz mi coś o Voldemorcie.—

— Oj już się tak nie denerwuj Gryfonku, Voldemort to hotówa nie?—

— Nie?—

— Ale Riddle już tak.—

— Chyba sobie żartujesz.—

— Absolutnie nie, dla ciebie gej idealny.—

— DRACO!!— i tak się zaczęła wojna.

Wojna na poduszki.

§§§

POV. DRACO

Obudziłem się ze sporym bólem głowy. To zapewne po wczoraj. Nie tylko mi się oberwało. Nie to, żebym miał poduszki z cegły, ale niechcący wpadliśmy na szafę przez co jest teraz lekko rozwalona.

Postanowiłem obudzić chłopaka. Jest już 10.00, a miałem zabrać go na spacer. Wszedłem do pokoju gościnnego, ale tam nie zastałem Gryfona. Zszedłem więc do kuchni gdzie zobaczyłem moją Matkę z Potter'em. Piekli sobie ciasteczka.

— Dzień dobry kochanie, dobrze że już wstałeś, Harry pomaga mi już od 6.00 też powinieneś wstać.— powiedziała po czym skierowała się do salonu.

— Od 6.00?—

— Yhym, u mugoli musiałem wstawać szybko żeby sprzątać i tak dalej. No i tak już mi zostało.—

— Przykro mi Harry, ale tutaj możesz się wysypiać.—

— Nie martw się, jestem wyspany. Ciasteczko?—

— Chętnie.— powiedziałem z uśmiechem na twarzy.

Po moim śniadaniu poszedliśmy do mojego pokoju. Ubrałem się szybko i mogłem iść już z Harrym do ogrodu.

— Masz zamiar iść tak ubrany? Jest zimno.— powiedział chłopak patrząc na mnie dziwnym wzrokiem. Miałem na sobie koszulę, czarne spodnie i beżowy płaszcz. Gryfon natomiast miał na sobie koszulkę, bluzę, dresy, czapkę, szalik i rękawiczki, zimowe buty i kurtkę. Zmarźluch.

Riddle napewno ogrzeje go w łóżku.

— Muszę dobrze wyglądać.—

— Ale nikogo tam nie ma.—

— Jestem ja i ty, to już starczy.—

Zmieniony los | tomarry 18+ |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz