30. ✓

1.1K 55 22
                                    

Tymczasem na zebraniu Zakonu Feniksa w Grimmauld Place 12..

— Do cholery Albusie trzeba zacząć działać! Harry jest u Voldemorta!—
powiedział Syriusz unosząc głos. Martwił się o swojego szczeniaka. W końcu nie był na wakacjach, ale u samego Czarnego Pana.

— Lord Voldemort jest bardzo potężnym czarodziejem. Nie możemy nic zrobić Syriuszu.—

— Albusie Harry to dziecko! Syriusz ma rację. Nie wiadomo w jakim jest stanie..— wtrąciła się Molly.

— Spokojnie, napewno nic mu nie jest. Z czasem coś wymyślimy.—

— Z czasem?! On ma 15 lat! Nie zawsze będzie ratował wszystkich do cholery!—

Syriusz wybuchnął. Nie rozumiał jak Albus może tak obojętnie podchodzić do sytuacji. Oparte na stole ręce ułożył na skroniach próbując się uspokoić. Pod stołem poczuł jak siedzący obok niego Lupin gładzi jego udo.

— Trzeba coś zrobić. Już teraz nie mamy czasu do czekania. Nie wiemy jak wygląda teraz czy był torturowany. To tylko dziecko Albusie. Nie ignoruj problemu.— odezwał się Remus.

— Harry dobrze zna zaklęcia obronne. Jest silny, a więc nie mamy czym się przejmować.—

— Szlag cię to Dumbledore!— krzyknął wściekły animag gwałtownie wstając z krzesła, które upadło na podłogę. Udał się do swojej sypialni, a za nim Lupin patrzący na Dyrektora z wrogością w oczach.

Remus zapukał do drzwi i po chwili usłyszał „proszę”. Zastał siedzącego na dużym brązowym łóżku czarnowłosego. Bez słowa do niego podszedł, gdy ten drugi patrzał pustym wzrokiem w dal. Ustał przed nim gładząc go po włosach.

— Syri.. nasz szczeniak jest synem Lily i Jamesa. Nie podda się bez walki. Musimy wierzyć, że żyje.—

— Jest jeszcze taki mały..—

— Ale nie ma czterech lat. Gdyby nie żył Voldemort ogłosiłby światu zabicie „wybrańca”.—

— Martwię się o niego.—

— Wiem Łapo, jednak nie możemy nic zrobić sami.—

Czarnowłosy przyciągnął szatyna do siebie tak, aby usiadł na jego kolanach i złożył krótki pocałunek na jego ustach.

§§§

POV. VOLDEMORT

Harry siedział ze mną w gabinecie na podłodze przy moim biurku. Oparty był o moje łydki, czym wcześniej musiałem obrócić się w odwrotną stronę biurka. Zielonooki znowu czytał kolejną erotyczną książkę, której tytułu nie chciał mi podać z niewiadomych powodów. Ja natomiast próbowałem rozpisać plan na wojnę z Dumbledorem. Jeśli będzie potrzeba będę miał plan. Z moich notatek z kilku miesięcy wnioskuję, że potrzebuję w swoich szeregach lepiej wyszkolonych czarodzieji, którzy będą pewni w rzucanych przez nich zaklęciach i oddani.

Po chwili zastanowienia się na myśl przyszły mi dwie bliskie Harry'emu osoby. Black i Lupin.

— Harry?— powiedziałem, a ten podskoczył szybko zamykając książkę.

— Tak?— odwrócił się do mnie.

— Twój chrzestny i Lupin pójdą zawsze za tobą?— chłopak najwyraźniej zdziwił się na takie pytanie.

— Um.. tak.. dlaczego pytasz?—

— Jak wiesz Dumbledore nie do końca jest taki jak wszyscy go widzą. Jak ci już mówiłem kiedyś napewno będzie chciał  wszcząć wojnę, a ja potrzebuję uzdolnionych czarodzieji, którzy będą lojalni, oddani, pewni zaklęć.. a Syriusz i Remus z tego co wiem mają idealne charaktery, których potrzebuję.—

Nastolatek zmarszczył słodko nos w zastanowieniu się, by po chwili odpowiedzieć.

— Nie jestem pewny czy porzucili by jasną stronę, żeby przejść na twoją.. potrzebowaliby bardzo mocnych argumentów dlaczego mieliby przejść na ciemną stronę i co by z tego mieli, jakbyś ich traktował..— uniosłem brodę chłopca w górę patrząc mu w oczy.

— A ty Harry.. przeszedłbyś na moją stronę? Ciemną do granic możliwości, tak uzależniającą do stopnia, aby pragnąć mocy do śmierci.. Gdybym tylko dał Ci podstawy do zaufania mi i powody, dla których byłbyś mój, w moim szeregach, lecz na znacznie lepszej pozycji niż śmierciożercy. Zgodziłbyś się kochanie?—

Młodszy wiedział, że się z nim droczę na co się uśmiechnąłem. Pochyliłem się nad czarnowłosym, który siedział na kolanach wpatrując się we mnie jakby czekał na wytłumaczenia.

— Nie masz dość bycia rycerzykiem Dumbledore'a.. nie chciałbyś przestać walczyć i odpocząć? Dałbym Ci wszystko czego tylko zapragniesz, dbałbym o Ciebie mój horkruksów. Mógłbyś żyć tak jak ty chcesz, a nie Dyrektor.— skończyłem mówić mając rękę na policzku chłopaka bardzo blisko jego słodkich, pełnych ust.

Z jednej strony można by posądzić mnie o manipulację, ale z drugiej strony mówiłem szczerą prawdę.

— Ja.. ja musiałbym ci najpierw zaufać..—

— To wiem. Jednak do tej pory jak sam widzisz nie użyłem na tobie klątw niewybaczalnych. Do tego spałeś ze mną, więc chcesz czy nie ufasz mi w jakimś stopniu.—

— Nie chcę być wykorzystany.—

— Nie będziesz. Nie po mojej stronie i nie przeze mnie, ani tym bardziej przez innych.—

Młodszy westchnął uroczo najwyraźniej poddając się pieszczocie, gdy zamknął oczy przymilając policzek do mojej dłoni. Pogłaskałem go lekko obserwując jego spokojną twarz.

— Co to znaczy „lepsza pozycja” od Śmierciożerców?— zapytał otwierając oczy. Zabrałem swoją rękę z jego twarzy.

— Chociażby mój prywatny doradca, towarzysz, równy..—

— Równy?—

— Nie koniecznie drugi Czarny Pan, ale wliczałyby się w to na przykład rozkazy dla Śmierciożerców, zastępowanie mnie.—

— Musiałbym być bardzo odpowiedzialny.. Nie wiem co powiedzieć..—

— Najpierw musisz mi zaufać, a sporo mamy do wypracowania między nami.—

— Tak.. sporo.—

Zmieniony los | tomarry 18+ |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz