38. ✓

704 31 5
                                    

POV. VOLDEMORT

— Wyglądasz na niewyspanego.— powiedział Harry siedząc obok mnie już całkiem rozbudzony. W tej chwili się przeciągał obracając się po całym łóżku.

— Nic dziwnego. Jak dobrze pamiętam była druga nad ranem, gdy poszedłem spać. Przypomnę, że jest szósta.—

— Przecież razem się kładliśmy spać. Co robiłeś?—

— Chyba patrzałem na ciebie.—

— Dlaczego?—

— Jesteś piękny podczas snu, a ja musiałem się trochę pozachwycać.— odpowiedziałem dalej zamykając oczy.

— Oh.. więc przeze mnie się nie wyspałeś.. przepraszam.— powiedział chłopak cichym głosem.

— Głuptasie.. nie masz mnie za co przepraszać. Ale za to, że po części to twoja wina musisz się przytulić.—

Harry zaśmiał się i wszedł z powrotem pod kołdrę od razu będąc blisko mnie. Ułożył głowę na moim ramieniu, a ręce na klatce piersiowej i wtulił się niczym niemowlę. Leżeliśmy tak jeszcze pół godziny, aż chłopcu przypomniało się o dzisiejszym dniu.

— Tom! mówiłeś, że ktoś ma do nas przyjść. Musimy się ubrać.—

— Nie wydaje mi się żeby bardzo zwracali uwagę na to jak wyglądasz.—

— Co z tego! Nie będę w samej bieliźnie!—

— Po wczoraj spodziewam się wszystkiego..— powiedziałem i wstałem, a chłopaka nie było już w mojej sypialni. Sam ubrałem swoje szaty i machnięciem różdżki sprzątałem mały bałagan. W międzyczasie zleciłem skrzatowi przygotowanie dla nas posiłku i udałem się do gabinetu. Tam na szczęście panował porządek z czego byłem, rzecz jasna, zadowolony. Musiałem poinformować wilkołaka o przybyciu Blacka i Lupina, a w przypadku ich przychylności do ciemnej strony, pogodzenia się trójki mężczyzn. Najbardziej dwóch wilkołaków, jednak tamten także ma za złe Greybackowi za cierpienia, przez które przechodzi jego przyjaciel. Jeśli mieliby ze sobą współpracować nie mogą się kłócić w sposób fizyczny czy słowny. Znowu skorzystałem z dyspozycji skrzata, który miał dostarczyć list Greybackowi.

Udałem się na śniadanie, gdzie zobaczyłem już jedzącego Harry'ego. Podeszłem do niego, gładząc go ręka po włosach.

— Smacznego kochanie.—

— Nawzajem.— odpowiedział chłopiec z nieco różowymi policzkami.

— Powiesz mi kto przyjdzie?—

— To trochę niespodzianka. Choć nie wiem czy dla nich miła.— Harry zmarszczył nos w niezrozumieniu.

— W końcu jestem Lordem Voldemortem. Mam jednak nadzieję, że ostatecznie wszyscy będą zadowoleni.—

— Może mogłeś się ubrać bardziej swobodnie.. wiesz w szatach wyglądasz bardzo gorąco, ale też poważnie i nieco strasznie. Przy mnie ubierasz coś wygodnego i nie wyglądasz na złego czarnoksiężnika.—

— Tylko ty możesz wiedzieć mnie w swobodnej wersji Har. Poza tym muszę wyglądać poważnie, bo konieczna jest rozmowa, a ja nie mam zamiaru wyglądać jakbym dopiero wstał.—

— Obie opcje są kuszące.— powiedział patrząc na mnie i uwodzicielsko oblizując łyżeczkę od herbaty.

— Ty się nią lepiej nie zakrztuś.—

— Już ma Pan problem Panie Riddle? Nie sądziłem, że tak bardzo na Pana działam.—

— Problem zaraz ty będziesz miał. Merlinie.. następnym razem jem sam.— powiedziałem pod nosem słysząc chichot Gryfonka.

§§§

Obaj udali się do gabinetu Toma. Starszy poukładał wszystkie dokumenty swoich Śmierciożerców zabranych z Ministerstwa, więc zostało tylko je porządnie schować. Harry natomiast siedział oparty o biurko zajmując się czytaniem książki. Tom był zadowolony z tego, że chłopak nie rezygnuje z dalszej nauki i uczy się sam. Słyszał jak ćwiczył różne zaklęcia, jednak musiał też sam go nauczać. Później Severus i Lucjusz mogliby go nauczać oraz może także jego bliscy o ile dobrze pójdzie rozmowa z nimi. Tak zamyślony usłyszał pukanie do drzwi i zaprosił przybysza do środka.

— Witaj Tom, jestem jak chciałeś.—

Harry od razu podniósł swój wzrok i zobaczył wysokiego, dobrze zbudowanego wilkołaka. Jednak widział jego krwiożerczość w oczach. Zrzucając książkę przebiegł biurko wpychając się na fotel Toma, na którym on już siedział. Tom poprawił sobie chłopca na kolanach cicho się śmiejąc.

— Nie masz się czego bać kochanie, to tylko Fenrir.—

Wilkołak zeskanował chłopaka i chytrze się uśmiechnął.

— Cześć Harry ”krzyczę na cały korytarz” Potterze.— powiedział wilkołak, a Harry dobrze wiedział o czym tamten mówi. Tom w końcu powiedział jako tako tamtemu o masturbacji Harry'ego.

— Już go tak nie zawstydzaj. Jest cały czerwony.— zauważył Tom zaciskając swoje ręce na talii chłopca.

— Obaj przestańcie..— Harry w odpowiedzi usłyszał śmiech.

— Fenrir mam nadzieję, że to co ci pisałem jest jasne. Jeśli przejdą na naszą stronę masz się z nimi pogodzić. Nie obchodzi mnie to w jaki sposób to zrobisz, byle bez rozlewu krwi i oznaczeń. A jeśli się nie uda, nie będziesz się mścił w żaden sposób jasne?—

— Oczywiście. Postaram się opanować swojego wilka. W końcu jeden jest dalej sobą, a ja chętnie bym się nim zajął.—

— Żadnego oznaczania Greyback. Opanuj swoje wilcze zapędy i części ciała.— A Harry kompletnie nie wiedział o kim mówią.

— To będzie ciężkie, w porządku. Kiedy będą?—

— Dokładnie za godzinę. Przygotuj się na wściekłość z ich strony i nie daj się też ponieść emocjom. Bądź spokojny jasne?— Greyback skinął głową i wyszedł.

— O kim mówiliście? I dlaczego ja nic nie wiem?—

— Żebyś się nie stresował Har.— po tych słowach starszy przejechał palcami po szyi Harry'ego, na której znajdowały się dalej mocne czerwone ślady. Przez następną godzinę siedzieli przytuleni do siebie, a starszy uspokajająco gładził plecy Gryfona.

Zmieniony los | tomarry 18+ |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz