37. ✓

762 30 7
                                    

Jeszcze tego samego dnia, po powrocie do posiadłości Riddle'a, Harry nawet na krok nie chciał odejść od starszego. W końcu mieli razem spędzić ten dzień. Problem polegał jednak na tym, że Harry bardzo pragnął atencji dziedzica Slytherina i tym samym, ten niósł go właśnie do swojej sypialni.

Gdy posadził go na łóżko idąc w stronę szafy, spotkał się z płaczliwym pytaniem.

— Gdzie idziesz?— dlaczego płaczliwym? Cóż. Chłopak właśnie zapytał takim tonem, jak gdyby miał się rozpłakać z powodu dużej rozłąki.

— Spokojnie kociaku. Tylko się przebiorę w coś wygodniejszego.— odpowiedział mu ze śmiechem i po chwili wybrał ubranie.— Też się przebierz.—

— A nie mogę rozebrać?—

— Nie będę narzekał. Ale na nic nie licz.— usłyszał prychnięcie z ust młodszego. Kiedy już przebrany wrócił do łóżka zobaczył pod kołdrą półnagiego chłopaka.

— Masz bieliznę prawda?— powiedział zanim wszedł pod ciepły materiał.

— Nie wiem, możesz zobaczyć. Już nie pamiętam.— Starszy położył się blisko Gryfona i patrząc mu w oczy zjechał ręką z klatki piersiowej, gdzie był już okryty pościelą, do brzucha.

Harry posłał mu prowokujące spojrzenie, a gdy ten przeniósł dłoń niżej już znał odpowiedź na swoje pytanie.

— Musisz mnie prowokować prawda?— powiedział zaciskając mocniej dłoń na penisie bruneta. Nie miał zamiaru znowu ulec głębokiemu spojrzeniu, pięknego chłopca, więc pociągnął go lekko za włosy, odchylając jego głowę do tyłu i atakując ponownie szyję. Druga z rąk gładziła w czułym geście bok pleców chłopaka.*

Po zostawieniu kolejnych śladów, Voldemort odsunął się od szyi zielonookiego i odrzucił kołdrę na bok. Chłopak leżał przed nim w całej okazałości. Nie zamierzał natomiast nic z nim robić. Oprócz paru rzeczy. Obrócił go na brzuch, podnosząc jego uda, aby ten wypinał się w jego stronę. Trzymał też dłoń na karku młodszego, żeby tylko tylek miał w górze. Uśmiechnął się lekko na ten widok i powstrzymał się żeby tylko nie wypieprzyć go w tej chwili. Nie mógł jednak zostawić jego pośladków bez śladów. Złożył na nich kilka uderzeń, a po nich rozejrzał się po pokoju odnajdując bieliznę bruneta. Wtedy szybkim ruchem mu ją założył i położył się z powrotem.

— Tak się nie robi!— odezwał się naburmuszony brunet odwracając się plecami do starszego.

Harry usłyszał śmiech, a po chwili też poczuł jak zostaje przytulany, w ten sposób że był małą łyżeczką. Nie mógł się nie uśmiechnąć na oplatające go ręce. Przysunął się, a raczej swój tyłek do przyrodzenia byłego Ślizgona ukrytego pod spodniami i bielizną i w ten sposób leżeli razem, wsłuchując się w rytm bicia swoich serc.

§§§

— Jutro będziemy mieli gości.—

— Kogo?— rozbudził się młodszy dalej w objęciach.

— Na razie ci nie powiem. Jednakże będziesz mógł, a nawet musiał z nimi porozmawiać. To będzie raczej konieczne. Będziesz musiał też wypić veritaserum tak jak i ja. Oczywiście nie cały flakonik.—

— Dlaczego? Powiedz mi teraz o co chodzi.—

— Nie chcę żebyś się stersował kochanie. W każdym razie myślę, że mam dla ciebie dobrą wiadomość. Fred i George wczoraj podjęli decyzję, że chcą stać po naszej stronie. Przyznam szczerze, że nie spodziewałem się tak szybkiej odpowiedzi z ich strony.—

— Będą Śmierciożercami? Dostaną znak?—

— Jeszcze nad tym nie myślałem. Znak ma dużo funkcji, szczególnie tych w przypadku zagrożeń, niebezpieczeństw i innych sytuacji, więc jest przydatny. To nie tylko oznaka przynależności do ciemnej strony. Jednak nie będę raczej nalegał na to. Jeśli będą chcieli znak, otrzymają go.— Harry pokiwał głową w zrozumieniu i po chwili ciszy dopytał.

— A czy ja będę miał znak..?—

— Nie.—

— Nie?—

— My możemy porozumieć się w myślach przez nasze połączenie. Kiedy będziesz odczuwał ból, ja będę o tym wiedział. Tak samo z innymi uczuciami i tym co będziesz odczuwał. Poza tym twoje ciało nie powinno posiadać takiego znaku. Jesteś na niego za piękny, a twoja skóra powinna być nieskazitelnie czysta. Do tego jesteś moim horkruksem i nie jestem pewien czy twoje ciało przyjęłoby mroczny znak. Nie chciałabym żeby coś ci się stało tylko ze względu na twoją przynależność. No i nie jesteś moim sługą ani poddanym. Niektórzy mają go żeby się nim chwalić, inni liczą na ochronę przed Azkabanem. Potrafię wyciągnąć z niego Śmierciożerców, ale tylko tych wiernych. Nieliczni mają ten znak, bo wierzą w przekonania ciemnej strony. Inni mają go ze strachu przede mną, udając wiernych. Dlatego tylko zaufanych trzymam blisko.—

— To dlaczego ci, którzy się ciebie boją mają ten znak? Czy to nie bez sensu?—

— Owszem, bardzo. Jednak jasna strona jest przekonana, że tylu wiernych i przydatnych czarodzieji mam po swojej stronie.—

— Więc to mądre.— odpowiedział chłopak, który został obok starszego całą noc. A Voldemort podziwiał śpiącego chłopca przez pół nocy o czym nawet nie wiedział.

*scena atakowania szyi Hazzy

*scena atakowania szyi Hazzy

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Zmieniony los | tomarry 18+ |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz