Żyje

22 1 0
                                    

Od śmierci Isabelli minęły dwa dni, jej pogrzeb odbył się w Nowym Orleanie. Hope trzymała mnie w kościele pod rękę, obok niej siedział Elijah, a po mojej drugiej stronie Rebekah. Kol usiadł w ostatniej ławce. Za nami usiadł Stefan i Damon, a obok nich bracia Isabelli. Resztę kościoła wypełniły inne czarownice. Po kilku minutach dosiadł się do nas jeszcze Edmund.
Dzień był słoneczny i przyjemny, takie dni najbardziej lubiła moja Isabella. Dlatego tak uwielbiała wiosnę, zawsze powtarzała że pogoda ma na nią wpływ i że czuję się dobrze kiedy jest słonecznie.
Po zakończonym kazaniu przyszła pora na przemowy, nikt nie chciał iść pierwszy ponieważ to oznaczało by pożegnanie.
Na odwagę pierwszy zebrał się Elijah, delikatnie pogładził białą trumnę dziewczyny i zabrał mikrofon -Ja już pożegnałem się z Isabellą, powiedziałem jej o wszystkim i poprosiłem o wybaczenie. Nie chcę dużo mówić bo ten kto znał Isabelle dobrze wie że była aniołem, była najlepszym człowiekiem na świecie, pomimo że popełniała błędy i robiła rzeczy których nie chciała... to miała czyste serce. Kiedyś powiedziała mi jedną rzecz kiedy spytałem się dlaczego nie widzi w nas potworów, lekko się uśmiechnęła i spojrzała mi w oczy i odpowiedziała ,,Mrok jest w każdym z nas, jeżeli ktoś mówi że go w sobie nie ma znaczy że jest nim już przesiąknięty. Prawda jest taka że to od nas zależy na jaką skalę go przebudzimy"-mężczyzna oddał mikrofon i usiadł obok nas.

Udaliśmy się na cmentarz aby tam pochować Isabelle, biała trumna znalazła się w sarkofagu a ja do końca żyłem nadzieją że jeszcze wyjdzie żywa i powie że to nic poważnego lub ja obudzę się z tego koszmaru. Najbliższych Isabelli zaprosiliśmy do naszej rezydencji, poszli tam a ja zostałem sam. Podeszłem do sarkofagu Isabelli i spojrzałem na wyryty napis -Czyli to jednak nie jest zły sen? Kocham cię może w przyszłym życiu będzie nam dane się spotkać.

-Zostajecie w Nowym Orleanie?-spytała Rebekah najstarszego z barci Isabelli -Tak lecz jeszcze nie wiemy ile dokładnie, zapewne też jeszcze odwiedzimy Mystic Falls, a potem może zaczniemy szukać naszego ojca-Elias napił się whiskey i spojrzał na mnie lecz szybko odwrócił wzrok, nagle wydał się zdenerwowany jakby coś ukrywał -Dlaczego już nie zaczynacie go szukać?-zapytałem lecz ten nawet na mnie nie spojrzał -Moses?-zwróciłem się więc do młodszego -Nie możemy przeszkadzać tacie-odpowiedział szybko a jego brat skarcił go spojrzeniem -Skoro wiecie co i gdzie robi wasz ojciec to dlaczego dzisiaj go nie było?-spytał Elijah -Braciszku, pytanie powinno brzmieć dlaczego nas okłamali z tym że nie wiedzą co się dzieje z ich ojcem-powiedziałem i spojrzałem na starszego brata -Chyba nie chcecie mieć na sobie gniewu pierwotnych-dodałem -Niklausie, nie dodawaj sobie najprędzej to my możemy skrzywdzić ciebie. Wybaczcie ale czas na nas-wstał a za nim czynność wykonał młodszy brat-Freya-powiedziałem w stronę siostry a ta rzuciła zaklęcie.

-Nie bądźcie śmieszni-zaśmiał się-Powiedz prawdę Elias inaczej Freya ją z ciebie wyciągnie-na moje słowa mężczyzna jeszcze bardziej się zaśmiał -Wątpię żeby jakaś, przepraszam za słowa, pierwsza lepsza czarownica wtargnęła do mojej głowy, jedyna osoba jaka to potrafiła była to moja siostra, więc wybaczcie ale już wyjdziemy-uśmiechnął się delikatnie i chciał już wyjść lecz powstrzymał go głos Hope która odezwała się pierwszy raz od śmierci Isabelli -Ona była dla mnie jak mama, dawała mi wszytko czego potrzebowałam-wszyscy spojrzeliśmy na nią -Trwała przy mnie, nie chciała żebym straciła ojca więc sama naraziła się na niebezpieczeństwo. Nie pożegnałam się z nią, nie powiedziałam jej jak bardzo ją kocham, i jak bardzo jej dziękuje za wszystko-przerwała na chwile i spojrzała na nas -Kochała nas wszystkich, kochała Mosesa i walczyła o niego, kochała ciebie Elias i swoje zmarłe siostry pomimo tego co chcieliście zrobić, kochała ciebie Elijah, Rebekah i Kola, i kochała ciebie tato. Każdego inaczej na swój sposób, i każdego chroniła inaczej-wskazała na bransoletkę która znajdowała się na jej ręce-Podarowała mi ją jak moja mama zmarła nie rozumiałam po co i do czego służy... teraz wiem pobiera negatywne emocje i oddaje je osobie która ją podarowała-kilka łez spłynęło po jej policzku, spojrzała na Eliasa -Wiem że wiecie co się stało i wiedzieliście jak ją uratować lecz z jakiegoś powodu to przemilczeliście, i wiem że zrobiliście to dla niej. Dlatego nie musicie mówić jak nie chciecie-Hope podeszła do mnie i przytuliła się a ja odwzajemniłem ten gest -Możecie wyjść-powiedziałem i pocałowałem Hope w głowę. Elias chwilę nad czymś myślał lecz skinął głową i ruszył w stronę wyjścia -Oni powinni wiedzieć-odezwał się Moses -Ona by tego chciała, traktowała ich jak rodzinę a oni ją kiedy nas przy niej nie było.

Elias wrócił się i spojrzał na każdego po kolei -Isabella żyje.

Darkness Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz