Zostane

25 1 0
                                    

Ona nie żyje...-zakręciło mi się w głowie -To niemożliwe-szybko wbiegłem do pokoju w którym leżała Isabella, podszedłem do niej, chciałem usłyszeć jej oddech bicie jej serca lecz na marne, była cała blada, tylko jej usta były w kolorze jasnego różu lecz miała delikatny uśmiech -Miałaś mnie już nigdy nie zostawiać... obiecałaś...-kucnąłem przed łóżkiem złapałem za jej dłoń -Klaus...-poczułem na ramieniu uścisk mojego brata -Obiecała że nas nie zostawi... zaufałem jej...-z moich oczu zaczęły lecieć łzy -Obudź się...-wstałem i spojrzałem na dziewczynę -Obudź się słyszysz... Elijah cię potrzebuje, Hope cię potrzebuje, wszyscy cię potrzebują...-przerwałem na chwilę -Ja cię potrzebuje... moja najdroższa...

-Klaus, Hope jest na dole, ona potrzebuje cię teraz-odezwał się mój brat, kiwnąłem głową. Na pożegnanie pocałowałem ją w czoło i poszedłem do córki -Odwiozę ją do domu i wrócę.

Pov Elijah
-Widzę po minie że jesteś spokojniejsza- odezwałem się kiedy Klaus wyszedł-Potrzebowałaś tego, w głębi duszy miałaś już tego życia dosyć-położyłem się obok dziewczyny- Pamiętasz jak lata temu kładliśmy się na łące i w nocy obserwowaliśmy spadające gwiazdy? Wtedy to żadne z mojego rodzeństwa nie było jeszcze przesiąknięte krwią... pamiętasz jak się poznaliśmy, podeszłaś do nas bo zauważyłaś że w wiosce byliśmy nowymi, byliśmy sami, jak gdyby nigdy nic zaprosiłaś nas do siebie poczęstowałaś tym pysznym naparem z kwiatów i po prostu uśmiechałaś się do nas szczerze-obróciłem głowę żeby spojrzeć na nią -Wiesz dlaczego to zapadło mi w pamięć? Bo wiedziałem że ty zdajesz sobie z tego sprawę kim jesteśmy, a i tak nam zaufałaś. Poczułem od ciebie niesamowicie dobrą energię taką jaką jeszcze od nikogo nie czułem... lecz w momencie kiedy odebrałaś od nas moc pustki coś się zmieniło czułem to, dawna Isabella zmarła a cząstka która została dusiła się, nie cieszyła się z życia...-przerwałem na chwilę-Czuję że mogłaś wrócić że potrafiłabyś to zrobić lecz nie chciałaś, nie mam ci tego za złe bo wiem że nie byłaś szczęśliwa, a o nas się nie martw poradzimy sobie.

Pięć lat wcześniej, Pov Isabelli
-Ja muszę wrócić-powiedziałam zdenerwowana kiedy znowu spojrzałam na swoje ciało-To nie może być koniec, może jak przeniknie w swoje ciało to to coś da-powiedziałam i położyłam się, zamknęłam oczy i po prostu zasnęłam.

-Co się stało?!-krzyknęłam kiedy obudziłam się w lesie -Halo? Przodkowie?! Ktokolwiek?!-krzyknęłam w ciemność-Nie chce tu być...-załamał mi się głos, nie miałam siły iść więc usiadłam na ziemi -Na pewno nie chcesz?-spojrzałam w stronę głosu-Mama?-powiedziałam kiedy dostrzegłam blondynkę bardzo podobną do mnie -Tak kochanie-rozłożyła ręce, a ja podbiegłam i ją przytuliłam-Mama...-mocniej się wtuliłam tak bardzo brakowało mi mamy przez te lata -Kochanie... wyrosłaś na tak piękną i dzielną kobietę, jestem dumna-spojrzałam w jej oczy -Naprawdę?-kobieta lekko się uśmiechnęła -Tak, walczyłaś z całych sił aby twoje rodzeństwo było lepsze mimo że nie musiałaś, widziałaś dobro jakie tkwi w Klausie i jego rodzeństwie i cały czas ich chroniłaś, dbałaś o przyjaciół, a w twoim sercu cały czas panowała miłość-rozpłakałam się na jej słowa -Co się dzieje kochanie?-pogładziła mnie po policzku -Już od dawna nie czułam się jak stara Isabella nie miałam w sobie tego dobrego uczucia...-kobieta znowu się uśmiechnęła-Cały czas je miałaś po prostu byłaś tym wszystkim zmęczona, każdy potrzebuje odpoczynku. Isabello na pewno chcesz wracać do swojego życia?-spytała-Oczywiście skąd to pytanie?

-Bo kochanie widzisz... gdybyś tak naprawdę chciała już dawno byś wróciła, ponieważ doskonale zdajesz sobie sprawę jak wrócić-spojrzałam na nią -Oni mnie potrzebują-powiedziałam cicho-A ty czego potrzebujesz?-spytała -Muszę być przy Hope obiecałam Hayley.

-Hope jest dużą dziewczynką poradzi sobie-tym razem odezwał się inny głos była to Hayley -Nie wierzę-przytuliłam się do kobiety a ona odwzajemniła uścisk -Obiecałam być przy niej-odsunęłam się od niej -Tak, i dotrzymałaś słowa ona da sobie radę. Pomyśl teraz o sobie-znowu spojrzałam na mamę -Ale Klaus...

-On też sobie da radę ma Hope i rodzeństwo. Pomyśl o sobie ten jeden raz-spojrzałam na mamę nie wiedziałam co robić, tak miałabym spokój mój upragniony spokój ale nie miałabym swoich przyjaciół. Lecz oni chcieli mojego spokoju może to już jest czas na mnie, każdy ma swój czas bo nic nie trwa wieczna. Chcę mieć spokój-Zostanę.

Darkness Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz