Cicho bądź

117 6 2
                                    

Elijah zabrał Eliasa i Elizabeth do auta a ja podeszłam do ciała Damona -Damon-poklepałam go po policzku a ten powoli otworzył oczy -Chciałaś mnie zabić-wstał z ziemi i spojrzał na mnie -Odkąd pamiętam jest to moje marzenie, ale tym razem nie byłam sobą-spojrzałam mu w oczy -Widzę oboje marzymy o tym samym-uśmiechnął się cwaniacko i ruszył w stronę wyjścia z lasu, dogoniłam go i złapałam pod rękę -Ten jeden raz nic nie mów-powiedziałam szybko i udaliśmy się w stronę auta.

-Schowaj się-powiedział mój mąż-Proszę chodź ze mną-powiedziałam przez łzy -Muszę ich spowolnić,dbaj o niego-dotknął mój już sporej wielkości brzuch,uśmiechnęłam się i go pocałowałam nie chciałam go stracić.
Już miałam wychodzić kiedy to do domu wbiegło kilku mężczyzn, mojego ukochanego zabili a potem powili podchodzili do mnie, jeden z nich z sztyletem w ręce wbił mi go w brzuch -Nieee...

-Nie!-krzyknęłam i otwarłam oczy, leżałam na łóżku -To tylko sen Isabella spokojnie-powiedziałam sama do siebie i udałam się do łazienki.
Kiedy wyszłam z pokoju zobaczyłam uchylone drzwi gabinetu Klausa -Co ty robisz o drugiej w nocy tutaj?-spytałam a mężczyzna na mnie spojrzał -Widziałem się z Caroline-spojrzał na mnie -I jak?-usiadłam na krześle -Nic się nie zmieniła-dostrzegłam w jego oczach iskierkę szczęścia -To świetnie-klasnęłam w dłonie -Dacie sobie szanse?-przekręciłam głowę na drugi bok -Nie wiem czy mamy czas na związek ona szuka jakiegoś sposobu na to aby bliźniaczki ze sobą nie walczyły a ja muszę być przy tobie-wstałam z krzesła i podeszłam do niego -Doskonale wiem że martwisz się o mnie, ale ja potrafię o siebie zadbać-pogładziłam go po policzku -Pomóż jej, a jakby coś się działo dam znać-przytuliłam przyjaciela -Nie mogę cię zostawić nie zrobię tego kolejny raz-mocniej mnie objął -Dam sobie radę a ty pojedź z nią do Nowego Orleanu i tam powinna znaleźć pomoc-spojrzałam mu w oczy -Potem wrócisz i tak muszę znaleźć Mosesa bo bez niego nie ruszymy do przodu-mężczyzna pocałował mnie a ja odwzajemniłam pocałunek -Wrócę szybko.

Miesiąc później
Hope zaczęła uczęszczać do szkoły Salvatorów aby tam się dokształcać Klaus pomaga Caroline, Elijah jest w Nowym Orleanie ponieważ wywiązał się tam jakiś konflikt a ja mieszkam u Salvatorów tak wyszło.
-To w takim razie może teraz zaczniecie gadać-rzuciłam w ich stronę roślinę która wydziela z siebie trujące opary, powoduje ona duszności a czasami krwotoki z nosa, odsunęłam się od klatki i usiadłam na krześle -Nic nie wiemy-odezwała się Elizabeth -Tak samo jak nic nie wiedzieliście o krwi ojca która miała znajdować się w naszym starym domu?-pokazałam im fiolkę z cieczą -Nawet dzięki temu nie obudzilibyście matki-Elizabeth zaczęła kaszleć -Po co byłaby nam potrzebna jego krew-odezwał się Elias -Właśnie chcę się dowiedzieć ale skoro nie jesteście łaskawi do rozmowy to ją wyleje-wyciągnęłam z kieszeni fiolkę z czerwoną cieczą i ją otwarłam -Macie ostatnią szanse-przechyliłam fiolkę -Chcemy być równie nieśmiertelni jak ty-odezwała się kobita -Przecież jesteście-zmarszczyłam brwi -Ale ty możesz nas zabić-powiedziała -Wy naprawdę myśleliście że krew ojca i jakieś durne zaklęcie uchronią was od śmierci?-zaśmiałam się -Nie ma takiego zaklęcia, a ja i tak was zabije-podeszłam bliżej kratki -Sami się o to prosiliście.

Szybko wybiegłam do lasu i zaczęłam wypluwać czarną ciecz -Co jest do cholery-wytarłam ręką usta -Księżniczko wszystko dobrze?-odwróciłam się w stronę głosu -Twoje teksty są coraz gorsze-powiedziałam w stronę Damona -Moje teksty są idealne jak ja, a ty nie odpowiedziałaś na pytanie-zmarszczył brwi -Tak, wszystko dobrze-nagle zakręciło mi się w głowie prawie bym upadła gdyby nie Damon który złapał mnie w ostatniej chwili -Isabella coś się dzieje-podparłam  się na nim -Nie wiem-spojrzałam mu w oczy, widziałam w nich strach -Isabella...-jego głos stawał się coraz bardziej przytłumiony, a moje powieki robiły się coraz cięższe -Nie dzwoń po Klausa ani Elijah to minie-powiedział ostatkami sił i zemdlałam.

Rok 1500
-Musicie stąd uciekać -powiedziałam w stronę Elijah -Niklaus mnie nie posłucha więc to ty bądź tym rozsądniejszym-mężczyzna spojrzał na mnie -A ty?-spytał -Ja tu muszę zostać, muszę tutaj pomóc-złapałam go za rękę -Elijah niektórzy już wiedzą kim jesteście dlatego posłuchaj mnie i uciekajcie stąd-mężczyzna rozejrzał się -Niklaus się nie zgodzi-powiedział -Musi się zgodzić nakłoń go do tego inaczej zginiecie-mężczyzna objął mnie -A jeśli się nie zgodzi? Zawsze podróżujesz z nami on cię nie zostawi-przerwał -A ty? Wy nie potraficie bez siebie funkcjonować dłuższy czas-zmarszczyłam brwi -Ja dam sobie radę mam silną wolę-odsunęłam się od niego -Porozmawiam z Klausem powiem że nie ma innego wyboru i musicie uciekać namówię go a ty mi pomożesz.
Klaus przez tydzień nie chciał się zgodzić dopiero po kłamstwie że jego ojciec się zbliża zgodził się.
-Obiecaj że się jeszcze zobaczymy-Kalus spojrzał mi w oczy -Obiecuje-mężczyzna lekko się uśmiechnął i odszedł, wiedziałam że nie uwierzył w moje słowa, ja sama nie uwierzyłam ale musiał uciekać.

Teraźniejszość
Powili otworzyłam oczy, usiadłam na łóżku spojrzałam na zegarek który pokazywał drugą w nocy, powili wstałam z łóżka i kierowałam się w stronę salonu.
Na sofie dostrzegłam Damona pijącego whiskey -Ile spałam?-powoli podeszłam do mężczyzny a ten na mnie spojrzał i wstał -Kilka godzin-spojrzałam na niego -Nie dzwoniłeś do nikogo-mężczyzna odstawił szklankę -Nie dzwoniłem, a możesz mi powiedzieć co to było?-spytał -Nie wiem pewnie to skutek uboczny tej całej czarnej magii nie ma się czym przejmować-mój wzrok powędrował na rozpiętą koszulę mężczyzny -Nie jest ci zimno?-spytałam -Nie-zaśmiał się, a ja nie wytrzymałam i go pocałowałam, a on odwzajemnił pocałunek. Popchnęłam go na na sofę i usiadłam na nim okrakiem -Podobno na ciebie nie działam?-uśmiechnął się cwaniacko -Cicho bądź.

Darkness Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz