Prolog

1K 27 1
                                    

Szybko wybiegła z rezydencji i pobiegłam za Klausem oraz Elijah ,,Nie mogę się spóźnić" pomyślałam i zaczęłam jeszcze szybciej biec.
W końcu ich zobaczyłam stali naprzeciwko siebie i trzymali kołki w stronę swoich serc -Nie!-krzyknęłam, musieli mnie usłyszeć ponieważ spojrzeli w moim kierunku, byłam już obok nich wzięłam ich kołki i wyrzuciłam -Nie możecie tego zrobić-powiedział mężczyźni dziwnie na mnie spojrzeli -Muszę to zrobić mam w sobie czarną magię... Isabella przecież nic nie da się zrobić daj mi odejść-powiedział -Podaj mi rękę-złapałam jego dłoń i spojrzałam na nią -Oczywiście że się da-spojrzałam na niego i się uśmiechnęłam -Nie!- krzyknął lecz było już za późno moje ciało bezwładnie upadło na ziemię.

Powoli otwarłam oczy, byłam w swoim pokoju wyszłam z łóżka i nałożyłam na siebie szlafrok. Otwarłam drzwi i zeszłam na dół przy długim stole siedzieli wszyscy ,,Czyli się udało" pomyślałam -Witajcie- uśmiechnęłam się tym samym wszyscy spojrzeli na mnie -Isabella...-Klaus wstał i mnie objął -Masz szczęście że żyjesz-szepnął mi do ucha i mocniej mnie przytulił -Postąpiłaś bardzo głupio- odezwałam się Elijah -Ale zadziało-uśmiechnęłam się i objęłam mężczyznę -Jeszcze raz wysuniesz taki numer a zamknę cię w lochu- zaśmiałam się na jego słowa. Usiadłam przy stole obok Hope -Mam nadzieje że nie pojawią się żadne skutki uboczne-spojrzała na mnie -Pamiętaj że jestem potężna czarownicą i miałam już styczność z czarną magią a to dla mnie nic-złapałam dziewczynę za rękę aby dodać jej otuchy ona delikatnie się uśmiechnęła -Obiecałam cię nigdy nie zostawić i tego nie zrobię-powiedziałam to tak aby tylko ona to usłyszała.
Prawda jest taka że czuję się inaczej, jednak taka dawka czarnej magii potrafi zmienić człowieka, jednak nie mogłam pozwolić na to aby Hope straciła ojca. A ja nie chciałam aby moi najbliżsi przyjaciele zginęli, po uczcie która miała być tą ostatnią Klausa coś we mnie pękło nie mogłam pozwolić na jego śmierć mimo że już wcześniej dałam propozycje że ja mogę przejąć od Hope magię ten nie chciał się zgodzić ponieważ była duża możliwość że stracę życie nie chciał o tym słyszeć całe szczęście wyszło tak jak wyszło.

-Jesteś dalej zły?-weszłam do gabinetu Klausa i usiadłam na jego biurku -Mogłaś zginąć-wstała i podszedł do biblioteki -Ale nie zginęłam-poprawiłam się na biurku -Nie wyobrażasz sobie co przeżyłem kiedy zobaczyłem jak twoje ciała upada na ziemię już myślałem że cię straciłem na całe szczęście usłyszałem twój oddech co nie zmienia faktu że przez to co zrobiłaś chciałem ci wbić kołek-podszedł bliżej mnie -Ale żyje i znając mnie już tyle lat powinieneś wiedzieć że zawsze stawiam na swoim.
Z Klausem poznaliśmy się kilka tysięcy lat temu kiedy razem z rodzeństwem zatrzymali się w naszej wiosce ja byłam już wtedy dosyć potężną czarownicą, mój ojciec był czarnoksiężnikiem i w trosce o dobro moje i mojego rodzeństwa postarał się abyśmy stali się nieśmiertelni nic nas nie może zabić oraz nie starzejemy się. Są tego plusy i minusy jednym plusem jest to że jestem młoda oraz że poznałam przez to Mikealsonów a minusem że to ja zawsze widzę jak moi najbliżsi umierają.
-Wiem i to jest twój atut oraz wada- wyrwał mnie z zamyśleń jego głos -Ale chyba więcej mam atutów czyż nie?-przygryzłam dolną wargę -O wiele więcej- powiedział i złączył nasze usta w pocałunku -Wybaczcie ale musimy udać się do Mystic Falls -Oderwaliśmy się od siebie kiedy usłyszeliśmy głos Elijah -Dlaczego?-zeskoczyłam z biurka i podeszłam do przyjaciela -Salvatorowie potrzebują pomocy- mężczyzna oparł się o futrynę -Świetne stęskniłam się za tym miastem- klasnęłam  w dłonie i wyszłam z pokoju -Dzieciaku zbieraj się jedziemy na wakacje- zawołałam w stronę Hope kiedy zauważyłam że jest na dole -Wakacje?-zmarszczyła brwi -Dokładnie, pakuj się.

Kiedy się spakowałam poszłam do pokoju Hope aby jej pomóc -Wiedziałam że będziesz potrzebować pomocy-uśmiechnęłam się i zaczęłam składać jej koszulki. Kocham Hope jest dla mnie jak córka znam ją od małego kiedyś Hayley mama Hope poprosiła mnie abym się nią zajęła jeśli coś by się jej stało i tak po jej śmierci jestem przy dziewczynie.
-Jestem ciekawa o chodzi co się mogło stać- brunetka spojrzała na mnie -To miasto lubi kłopoty- zaśmiałam się -Mam nadzieje że będzie to tylko przyjacielskie spotkanie- powiedziała -Oby.

Leżałam na swoim łóżku kiedy to drzwi do mojego pokoju się otworzyły a w nich staną Klaus -Za godzinę wyjeżdżamy- powiedział a ja wstałam z łóżka -Jeśli okaże się to coś niebezpiecznego obiecaj że weźmiesz Hope i wyjedziecie stamtąd -podszedł bliżej mnie -Obiecuje że wtedy zawiozę Hope w bezpieczne miejsce i wrócę-złapałam go obiema dłońmi w policzki -Jesteś niemożliwa- pocałował mnie a ja odwzajemniłam jego pocałunek -Isabella...- oderwaliśmy się od siebie kiedy usłyszeliśmy głos Hope -Przepraszam ale potrzebuje pomocy z walizką- uśmiechnęłam się do niej i udałam się do jej pokoju.

Po kilku godzinach byliśmy już pod rezydencją Salvatorów, pierwszy wszedł Klaus za nim Elijah a następnie ja z Hope -Jak zwykle bez pukania- podszedł do nas Stefan i objął Klausa -Witajcie-mężczyzna uśmiechnął się do nas i najpierw objął Hope a potem mnie. Weszliśmy do salonu i usiedliśmy na sofie,Klaus nalał sobie whiskey -Gdzie jest twój brat?-spytał i usiadł koło mnie -Zaraz powinien przyjść razem z Bonnie-mężczyzna usiadł na fotelu -Może chociaż powiesz o co chodzi?-spytał Elijah -Chodzi o Williama...

Darkness Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz