2.52

369 31 17
                                    

ㅡ Muszę iść szukać Jungkooka. ㅡ Powiedziałem do rodzicielki wstając z kanapy.

ㅡ Jimin on na pewno jest cały. Nie martw się. Daj mu pobyć samemu. Jak ochłonie sam przyjedzie. Poczekajmy teraz na twojego brata i tatę.

ㅡ Ale nie mogę tak bezczynnie siedzieć! ㅡ Uniosłem głos.

ㅡ Skarbie spokojnie. Jak nie możesz usiedzieć zrób mi herbaty.

ㅡ Mamo proszę cię... ㅡ Powiedziałem załamany. ㅡ Dobrze. Pójdę zrobić herbaty. ㅡ Westchnąłem udając, że idę w tamtym kierunku, a gdy kobieta sięgnęła po gazetę czytając ją wykorzystałem moment po cichu idąc na korytarz i szybko ubierając buty. Jak wichura wyszedłem z domu biegnąc w niewiadomo w jakim kierunku byle znaleźć Guka.

***

Zmęczony usiadłem na ławce w parku po szukaniu przez dwie godziny męża. Nigdzie go nie było, nikt do mnie nie dzwonił, że się znalazł. Bałem się o niego. Z tego powodu rozpłakałem się chowając twarz w dłoniach. Przez całą tą sytuację zapomniałem, że trzeba odebrać Sung od opiekunki, która jest także korepetorem i pomagała jej w nauce.

Biedny Jimin. Czyżbyś kogoś zgubił? ㅡ Usłyszałem kobiecy głos zbliżający się w moją stronę. Podniosłem się z ławki wycierając policzki.

ㅡ Tae-won? Co ty tu robisz? Powinnaś siedzieć.

ㅡ Na razie stoję. ㅡ Zaśmiała się.

ㅡ Co tu robisz?

ㅡ Jakiś ty jesteś nie miły. Chciałam ci powiedzieć, gdzie jest Jungkook, ale skoro jesteś taki oschły... Żegnam.

ㅡ Gdzie on jest? Proszę powiedz mi. ㅡ Złapałem jej ramię.

ㅡ Powiedz.... Co ci się kojarzy z krwią? ㅡ Spytała z uśmiechem na ustach.

ㅡ Co mu zrobiłaś?! ㅡ Krzyknąłem szarpiąc nią.

ㅡ Ups? Eh... Te wzgórza są takie strome. Łatwo skręcić kark, prawda? ㅡ Ponownie się zaśmiała.

ㅡ C-co? Zabiłaś go? ㅡ Szepnąłem odsuwając się czując w sercu ścisk.

ㅡ Hm... Czy go zabiłam? ㅡ Usiadła na ławce kładąc nogę na nogę. ㅡ To zależy. Jeśli przeżył miał szczęście. Ale zawsze był ofermą. Więc mam nadzieję, że nie.

ㅡ Ty psycholko.

ㅡ Powiedz mi coś czego nie wiem... ㅡ Mruknęła znudzona. Zszokowany jej zachowaniem pobiegłem w stronę wyjścia z parku. Machałem chcąc złapać taksówkę, która po chwili podjechała. Wsiadłem każąc mężczyźnie jechać na podane wzgórze.

Gdy byłem na miejscu kazałem kierowcy zadzwonić po karetkę i straż pożarną, a potem poszedłem szukać młodszego.

ㅡ Jungkook! ㅡ Krzyczałem mając nadzieję, że się odezwie. Lecz nic. Cisza. ㅡ Kook! ㅡ Krzyknąłem zauważając na samym dole urwiska samochód męża. Ominąłem barierki chcąc zejść do niego.

ㅡ Proszę tego nie robić! ㅡ Zawołał taksówkarz. ㅡ To wzgórze jest bardzo strome. Jeden błąd i może pan się rozbić o kamienie. Proszę poczekać na straż pożarną.

ㅡ Nie mogę czekać. On potrzebuje pomocy!

ㅡ Jeśli tam Pan pójdzie będzie trzeba i pana ratować. To tylko kilka minut. Proszę naprawdę poczekać.

Poddałem się wracając do bezpieczniej strefy czekając na oddział ratunkowy. Ale jak on się tam znalazł. Zacząłem się rozglądać widząc rozwalone barierki i ślady wielkich opon. Ta suka musiała go wypchnąć! Jakimś ogromnym i ciężkim samochodem. Jak było mówione przyjechała straż, a za nią karetka i policja. Zaczęła się akcja ratunkowa. Musieli najpierw sięgnąć do samochodu.

Akcja trwała półtorej godziny. Dzięki śmigłowcu, który przyleciał udało się wyjąć chłopaka z samochodu. Gdy tylko go zobaczyłem zrobiło mi się słabo. Był w krytycznym stanie. Cały w krwi.

ㅡ Jungkook! ㅡ Rozpłakałem się chcąc podejść, lecz policjant mi na to nie pozwolił.

ㅡ Niech Pan pozwoli pracować ratownikom. Ratują go w tej chwili.

ㅡ Jak ona mogła to zrobić? ㅡ Wyszlochałem.

ㅡ Kto?

ㅡ Tae-won.

ㅡ Kojarzę to imię. Zabiorę to pod uwagę. Proszę powiadomić jego rodzinę.

Skinąłem głową wyjmując telefon i dzwoniąc do rodzicielki. W skrócie opowiedziałem jej co się stało. Przez tą kobietę nie mamy już życia. Z każdym krokiem musimy uważać czy nie czai się za drzewem. Teraz miałem dowód, że jest nieobliczalna. Chciała zabić Guka, chcę odebrać Sung... Wszystko by Guk nie miał nic. Życia, córki, miłości..  nie mogłem na to pozwolić. Musiałem ją powstrzymać.

Z pomocą taksówkarza, który nadal był na miejscu dotarłem do wcześniejszego parku, do którego wbiegłem szukając kobiety.

ㅡ Słyszałam, że go znalazłeś. Brawo Jimin. ㅡ Zaśmiała się klaszcząc powoli w dłonie. ㅡ Jednak coś potrafisz. Nie to co on.

ㅡ Dlaczego to zrobiłaś? Mogłaś go zabić!

ㅡ A nie zrobiłam tego? Oh jaka szkoda... No nic. Trzeba obmyślić inny plan. ㅡ Udała smutną.

ㅡ Tylko spróbuj do niego podejść choć na kilka metrów to ..

ㅡ Co mi możesz zrobić? Pójść na policję? Masz dowody? Co z tego? Wejdę i wyjdę. Jak zawsze. Mnie się nie da zamknąć tak od razu w kiciu kochany. Nie, kiedy nie skończyłam swoich spraw. A chyba wiesz jaki one są. Jungkook niedługo idzie do wojska. Ha! Jak przeżyje do tego czasu. A jak tak, to będę miała większe pole do popisu. Kto ci wtedy pomoże Jiminnie?

ㅡ Dopilnuje byś dostała dożywocie. ㅡ Warknąłem.

ㅡ Powodzenia. Słyszałam, że za tydzień macie występ. Oj chyba wystąpisz solo kochany. Bo nie wiadomo czy się obudzi do tego czasu. ㅡ Zaśmiała się odchodząc.

Buzowały we mnie wszystkie emocje. Nie mogłem nad nimi zapanować. Czym prędzej pobiegłem do domu rodzinnego.

***********************

01.02.22

Hejka

Jak wam się podoba?

Nie myśleliście, że Tae-won dała im spokój prawda?

Miłego wieczoru kochani 💖




Lovely Song / KookminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz