XCIV [MARATON #3]

318 60 94
                                    

Trzeci rozdział maratonu! Jestem na etapie pisania czwartego... 

Jeśli wbijecie 30 GWIAZDEK, to wleci jeszcze dzisiaj!

***

 — To na jakie studia się wybierasz?

Levi podniósł wzrok znad talerza na pytającą go rudowłosą kobietę, która szczerzyła się do niego jeszcze szerzej niż sama Petra. Teraz doskonale było widać między nimi to pokrewieństwo, nie tylko z wyglądu.

— Rozważałem ekonomię, może coś związanego z ogólnym zarządzaniem albo administracją — odparł jej sucho, obarczając spojrzeniem również ciągle wpatrującego się w niego ojca rudowłosej. — Prawo też jest...

— Z naciskiem na zarządzanie — przerwał mu ojciec.

Czarnowłosy ponownie zagapił się na jedzeniu, czując wręcz wybijający na nim piętno, przenikliwy niebieski wzrok. Nie odpowiedział już nic. Prowadzenie zbędnej dyskusji mijało się z celem, szczególnie w tej sytuacji. W tym czasie Peggy — rudowłosa pani, złapała się za serce i westchnęła.

— Petra nam o wszystkim opowiadała, ale chciałam usłyszeć to z twoich ust. Jesteś taki ambitny! — powiedziała nieco głośniej, mimo to zachowując przy tym dalej dość umiarkowany ton. — W tych czasach tak ciężko o dobrą i pożądaną młodzież, a tym bardziej taką, która przejmuje się naprawdę kwestią swojego wykształcenia i stara się osiągnąć sukces.

— Tak, Levi jest naprawdę wybitny — przytaknęła z grzeczności Kuchel, dziękując za te słowa subtelnym uśmiechem. — Zresztą Mikasa też — dopowiedziała, a po tym skinęła głową w stronę córki.

Dziewczyna także lekko się uśmiechnęła na tę pochwałę, jednak nie zabrała głosu.

— Nikt w naszej szkole nie jest tak uzdolniony jak Levi — ośmieliła się Petra.

Brunet spojrzał na siedzącą obok niego młodą Ral i niemal zawrzał w środku. Ogromne poirytowanie, jakie czuł zaistniałą sytuacją przekroczyło jego wszelkie strefy komfortu. Nienawidził być zbytnio chwalony, tym bardziej kiedy czuł, że wcale na te pochwały nie zasługuje. Co prawda, był dobry z groma przedmiotów, sport też szedł mu po drodze. Za to, przykładowo, fizyka była jego odwieczną zmorą i za żadne skarby świata jej nie rozumiał. Dużo potrafił i równie wiele nie było mu dane rozumieć. Jak każdy człowiek posiadał słabości i mocne strony, jednak zewsząd wszystko zawsze go tak mocno idealizowało, a on nie wiedział dlaczego.

— Dziękuję — mruknął cicho, wracając do grzebania w talerzu. Przestał być głodny dobrą chwilę temu, mimo to to było jego jedyne zajęcie, które pomagało mu chociaż na chwilę odwrócić uwagę od bajzlu dookoła.

— A Petra? — zapytała Kuchel. — Co będziesz robić po liceum?

Karmelowe oczy rudowłosej dziewczyny niemal zadrżały. W końcu ktoś od dłuższego czasu raczył się nią zainteresować. Wetknęła jeden z uciekających kosmyków za ucho uwieńczone srebrnym kolczykiem w kształcie kokardki i przybrała ten swój charakterystyczny wyraz twarzy. Pewny siebie, mimo to dalej pełen jej wdzięku i uroku.

— Zamierzam zostać artystką — odpowiedziała dumnie, prostując się przy tym nieco.

Po jadalni rozległo się ciche parsknięcie. Levi przełknął ciężej ślinę, wymieniając porozumiewawcze spojrzenia z Mikasą.

— W jakiej dziedzinie? Wybierasz się na jakieś niestandardowe studia? — zagadywała dalej Kuchel, udając, że niczego nie słyszała.

— Och, moja słodka Petra chce iść na Akademię Sztuk Pięknych. Początkowo myślałyśmy razem nad aktorstwem, ale tak doskonale rysuje i maluje farbami... jak prawdziwy zawodowiec! — odezwała się Peggy.

Friendzone [Ereri/Riren texting]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz