XLVII

2.1K 267 122
                                    

Normalnie, jak na każdej długiej przerwie, Eren pewnie siedziałby razem z Leviem w wiecznie otwartej pracowni chemicznej. Ale jakimś cudem brunet postanowił wyjść z klasy jako pierwszy i biegusiem udać się w nie do końca znanym mu kierunku.

Szatyn przez chwilę stał w miejscu i rozglądał się dookoła. Nie miał w planach spędzenia tego czasu z Mikasą, ale najwidoczniej jego plany będą musiały ulec zmianie. Ewentualną alternatywą — i chyba najlepszą — byłoby po prostu wyjście gdzieś na zewnątrz. I tak też uczynił. Chwycił swój już nieco zniszczony plecak z zamiarem wyjścia z budynku, kiedy coś dosłownie w niego wleciało.Automatycznie złapał za ramię, chyba żądnej jego zguby osoby, próbując zachować równowagę. Gdyby tak wpadł w tę wielką donicę z kwiatkiem, to zapewne by go zabolało. Choć byłaby to ostatnia rzecz, o której mógłby wtedy myśleć. Bardziej bałby się gniewu woźnej, która musiałaby to wszystko sprzątać.

— Hejka, Eren! — krzyknął ktoś lekko zdyszanym, ale i tak pełnym energii głosem.

Chłopak szybko odwrócił głowę w stronę postaci, z której ust wydobywał się ten jazgot.

— Hej, Hange — odpowiedział po chwili.

Eren teraz w pełni rozumiał, dlaczego Levi zawsze jej unikał. Owszem, brunet bardzo ją lubił, ale nie dało się oszukiwać, że Hange to dość ekscentryczna dziewczyna i zapewne dłuższe przebywanie w jej towarzystwie nie przynosiłoby zadowalających skutków.

— Normalnie wszędzie cię szukałam! — Westchnęła głośno, wymachując rękoma. — Nawet Levi nie wiedział, gdzie jesteś — oburzyła się i poprawiła okulary. — W ogóle to chyba nieźle się poprztykaliście, skoro nadal macie na sobie fochy. — Zrobiła smutną minę, a zielonookiego aż zatkało.

— Co ty gadasz, Hange... — Pokręcił głową i nerwowo się zaśmiał. Nie chciał, żeby się w to mieszała.

— No gadam — powtórzyła, zakładając ręce na piersiach. — Traktujecie się jak powietrze i ostatni raz chyba rozmawialiście ze sobą w tamtym tygodniu — stwierdziła, łapiąc się za podbródek.

— Śledzisz mnie? — spytał już całkowicie poirytowany całą sytuacją. Wiedział, że Hange jest nieprzewidywalna, ale żeby od razu okazała się zawodową stalkerką...

— Prędzej Levia — zachichotała cicho i posłała mu ciepły uśmiech. — O, właśnie! — krzyknęła nagle, a on coraz większe gule w gardle. — Miałam oddać mu telefon, bo zostawił go na stołówce. — Wyjęła z kieszeni znane mu urządzenie i pomachała nim ledwo zauważalnie w powietrzu.

— Jesteś jedną z nielicznych osób, które miały zaszczyt trzymać to cacko w swoich rękach. Zapamiętaj tę chwilę, bo pewnie już się nie powtórzy — prychnął pod nosem i z drwiną popatrzył na szatynkę.

— Nie kojarzę, żeby Levi traktował swój telefon jakoś ponadprzeciętnie — zaśmiała się. — Wiesz, może to tak tylko dla ciebie, żebyś się nie dowiedział, że ma wasze zdjęcie na tapecie.

— Co? — Eren popatrzył na nią z niedowierzaniem.

W sumie ten fakt go jakoś bardzo nie zadziwił, bo na jego urodzinach zrobili sobie multum zdjęć, ale ta reakcja była swego rodzaju odruchem i ciężko było mu ją powstrzymać. Poza tym wiedziała o tym Hange, a to już mówiło samo za siebie.

— Nie, nic! Zignoruj to! Wiesz, muszę już iść... — Dziewczyna zrobiła się cała rumiana i powoli zaczęła się wycofywać.

— Hange, czekaj — powiedział głośno, mocno łapiąc ją za ramię. — Chwila cię nie zbawi. Poza tym chciałbym jakąś rekompensatę za moje zdjęcie z tym głupim podpisem.

— No właśnie zbawi — odpowiedziała od razu, nie chcąc zbaczać na temat feralnej fotografii. — Levi pewnie teraz wszędzie szuka tego telefonu...

— Otóż to — powiedział chrapliwy, męski głos.

Tuż za szatynką stał niski chłopak z założonymi na piersi rękoma. Chłopak oprawił nasunięty na głowę kaptur czarnej bluzy i chwycił za urządzenie znajdujące się w dłoni Hange.

— Swojego nie masz? — mruknął pod nosem w stronę dziewczyny, rzucając zielonookiemu przelotne spojrzenie.

— Szłam ci go od...

— Właśnie widzę — fuknął niezadowolony.

Odwrócił się w stronę wyższego i przez chwilę patrzył na niego, jakby ewidentnie na coś czekał. Delikatnie rozszerzył wargi i wlepił wzrok w ziemię. Potrząsnął głową i z powrotem uniósł ją dumnie do góry, zaciskając usta w wąską linię i znowu karcąc Erena tym swoim wrogim spojrzeniem.

— Idziemy, Hange? — zapytał. Chociaż to było bardziej jak rozkaz, bo nie czekając na reakcję okularnicy, wyminął szatyna i poszedł dalej przed siebie.

— Eren, pamiętaj że powietrze jest bardzo potrzebne. Głównie po to, żebyś mógł po prostu normalnie żyć — powiedziała szybko dziewczyna i ruszyła w pogoń za ciemnowłosym.

Chłopak patrzył na odchodzącą dwójkę ze zmrużonymi oczami. Levi wydawał się być znowu nie w sosie, a Hange bawiła się w filozofa i gadała nie do rzeczy. Wszystko zdawało mu się już mieszać.

***

Hejka! Obiecywany opisowy! 8)

Lil-lu Sherlocku, jak tam Twoje dochodzenie? XD Zagadka Levia rozwiązana?

Jak zawsze przypominam o komentowaniu i gwiazdkowaniu! :D

Do następnego! <3

Friendzone [Ereri/Riren texting]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz