Levi Ackermann is online
7:27
Levi: Hej.
Levi: Nie wiem, od czego zacząć... Narobiłem dużo nieścisłości, bo spanikowałem. Po prostu.
Levi: Nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę, że jesteś śpiochem. Nie wiem, czy dałbym radę pisać z tobą, gdybyś był aktywny.
❌Wiadomość anulowanaLevi: Hange przyjechała do mnie wtedy, kiedy skończyła z tobą pisać, chyba że pisała z tobą jeszcze później. Tego nie wiem, ale to nie zmienia faktu, że pewnie wiesz, że się spotkaliśmy, a je teraz niepotrzebnie to piszę.
Levi: Mniejsza. Powinienem się dobrze wytłumaczyć, a nie gadać o Hange. Co prawda nie prosiłem jej o pomoc, a ona jak zwykle sama wetknęła swój wścibski kinol w nieswoje sprawy, ale może to i lepiej. Rozjaśniła mi wiele kwestii i uświadomiła, że przede wszystkim powinien porozmawiać o tym z tobą, zamiast uciekać.
Levi: To było potwornie głupie. Wiem, Eren.
Levi: Ale, jak napisałem wyżej, spanikowałem i to okropnie.
Levi: A teraz do rzeczy.
Levi: Nigdy nie opowiadałem ci o mojej sytuacji w domu co do joty, jednak bez powodu. Mam wrażenie, że gdybym powiedział ci o wszystkim na początku, nie chciałbyś tego całego cyrku, a mi...
Levi: No strasznie mi na tym zależało. Podobasz mi się odkąd tylko pamiętam i nie chciałem tego zepsuć.
Levi: Wiesz już, że nie jest najlepiej. Mówiłem ci o przymiarkach moich rodziców do rozwodu, o tym że Mikasa często niepotrzebnie wtrąca się w kłótnie i wszystko zaognia, i o tym, że mój ojciec jest skończonym dupkiem bez serca.
Levi: Jakby ci to powiedzieć, Eren...
Levi: Nie chcę, żebyś to źle odebrał, ale chyba inaczej się nie da.
Levi: Ojciec pracuje w sporej firmie, to żadna nowość. Jest na dobrym stanowisku, to też nic nowego. Nasze nazwisko zaczyna naprawdę wiele znaczyć w korpoświecie. Na początku myślałem, że to dobrze. Wiesz, łatwiejszy start w pracy, szybsza wspinaczka po szczeblach i te sprawy. Póki jakiś czas temu nie doszło do rozmowy takiej samej jak dwa lata temu. Byłem pewien, że to tylko bezsensowne gderanie ojca. Pogada i koniec.
Levi: Ale on poważnie planuje wkopać mnie w małżeństwo z córką przełożonego.
Levi: I tak, to ona ma na imię Veena. Zdążyliśmy się poznać w tym czasie. Widywaliśmy się czasami na zakupach albo kiedy wychodziliśmy całą rodziną do restauracji, bo akurat mama nic nie gotowała. Jestem pewien na sto procent, że to nie był przypadek. Jest naprawdę w porządku, całkiem sympatyczna, ale raczej też wolałaby żyć swoim życiem.
Levi: Z czasem zdarzało się tak, że spotykaliśmy się także „przypadkiem" pod jakimś randomowym miejscem w mieście. Aha i od razu uprzedzę cię, że nic a nic między nami nie zaszło. Nic mnie z nią nie łączyło, nie łączy i nigdy nie będzie łączyć. Piszę to na wszelki wypadek, jakbyś pomyślał sobie odrobinę za dużo. Wracając, złapaliśmy wspólny język. Skoro rodzice tak nalegali, to postanowiłem trochę im ulec. Naprawdę zależało im na tym, jak nie wiadomo na czym, szczególnie ojcu.
Levi: Trochę popisaliśmy, wyszliśmy raz do kina i palmiarni. Byłem u niej całe dwa razy. Veena jest muzyczna, więc trochę pobiadoliliśmy razem na instrumentach, było nawet śmiesznie. To było w tym czasie, kiedy mieliśmy największe spiny, a ja po prostu potrzebowałem od tego uciec i pogadać z kim, kto w żadnym stopniu nie byłby związany ani z tobą, ani z Petrą tym bardziej.
CZYTASZ
Friendzone [Ereri/Riren texting]
Fanfiction(Nie)Krótka historia romansu dwójki nastolatków przeplatana z chęcią doznania prawdziwej miłości i obawą przed reakcją tłumu, przedstawiona w formie wiadomości tekstowych i paru opisach sytuacji. W skrócie - (nie)typowy texting z wattpada, która jes...