LXXIII

1.9K 242 120
                                    

Eren co o chwilę spoglądał na zegar. Zostało jeszcze pięć sekund. Cztery. Trzy. Dwie. Jedna. I w końcu wybrzmiał upragniony dzwonek!

Szatyn szybko podniósł się z krzesełka. Od razu złapał rzeczy leżące na ławce. Książki w totalnym nieładzie wleciały do plecaka, a nie do końca zasunięty piórnik wylądował pomiędzy stronami jednego z podręczników. No cóż, stan jego książek zszedł aktualnie na niższy plan. Miał do zrobienia ważniejsze rzeczy niż zabawa w staranne układanie ćwiczeniówek w plecaczku.

Z prędkością światła wybiegł z klasy, przepychając się przez będących jeszcze w środku uczniów. Stanął na środku korytarza, po czym rozejrzał się dookoła. I tak jak się spodziewał — poszukiwany przez niego obiekt znowu uciekł. Teraz pozostało mu tylko czekać na niego całe dwadzieścia pięć minut, czyli aż do końca przerwy. Ale czy wtedy na pewno uda mu się złapać Levia, żeby w końcu móc z nim normalnie porozmawiać?

— No do cholery — przeklął cicho, rzucając plecak pod ścianę i podchodząc do pobliskiej ławki.

Usiadł na drewnianym siedzisku i podparł głowę na jednej z rąk. Był zirytowany praktycznie do granic możliwości. Gubił się już w tym wszystkim, a na dodatek każda próba naprawienia sytuacji kończyła się niepowodzeniem.

— Hejka! — Czyjś skrzeczący głos podrażnił jego uszy.

Natychmiast uniósł wzrok na zbliżającą się okularnicę. "Jeszcze tego brakowało..." — pomyślał i przewrócił oczami.

— Czego chcesz, Hange? — zagadnął bez większego entuzjazmu.

Dziewczyna odgarnęła spadające na jej czoło włosy i zatrzymała się tuż przy siedzącym Erenie.

— Oj tam, od razu "Czego chcesz". Może najpierw jakieś sympatyczne "Cześć" na przywitanie swojej ulubionej koleżanki? — powiedziała radośnie, opierając ręce na biodrach.

— Hange... — Westchnął głośno. — Czy ty kiedykolwiek dasz mi święty spokój? — Popatrzył na nią z zażenowaniem.

Miał naprawdę szczere nadzieje, że dziewczyna odczepi się od niego chociaż w tej chwili. Rozmowa z nią teraz była zdecydowanie ostatnią rzeczą, jakiej potrzebował.

— Nawet po śmierci będę cię dręczyć — zażartowała, szczerząc się jeszcze bardziej. — A tak na poważnie to szukam Levia. Nie widziałeś go gdzieś przypadkiem?

Jaeger spojrzał posłał jej błagalne spojrzenie. Szatynka po raz kolejny idealnie trafiła w jego czuły punkt.

— Hange, pliska, ty ciągle go szukasz — mruknął wręcz zrozpaczonym głosem. — GPS-a mu wszczep, jak tak bardzo ciągle jest ci potrzebny — dodał, pozwalając swoim dłoniom zacisnąć się na powierzchni ławki.

— A myślisz, że to byłoby dobry pomysł? — Spojrzała na niego z udawanym zainteresowaniem.

Dla Erena to było już zdecydowanie za wiele. Jej dobry humor działał mu aktualnie na nerwy jak mało co. Czuł, jak z sekundy na sekundę emocje zaczynały się w nim coraz mocniej wrzeć. Ostatnie dni przytłaczały jego głowę niemiłosiernie i wydawać się mogło, że wszystko nagle stanęło przeciw niemu.

Zerknął ukradkiem na rozentuzjazmowane tęczówki Hange i momentalnie coś w nim pękło.

— Pierdolę. Zmywam się stąd — rzucił ostro, po czym podniósł się z ławki, jednocześnie łapiąc za swój plecak.

Przerzucił tornister przez jedno ramię i energicznym krokiem ruszył w stronę końca korytarza. Nie miał zamiaru zostać tu ani minuty dłużej. Potrzebował teraz chociażby grama spokoju. Jedynym już przedmiotem tego dnia miała być jego ukochana historia, ale czuł, że za żadne skarby świata nie dałby rady na niej wysiedzieć. Poza tym to była ostatnia lekcja w tym roku, na której mógł być zapytany z ostatnich tematów. Biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia, nie specjalnie się do tego przygotował, więc tym bardziej nic go tu nie trzymało.

Friendzone [Ereri/Riren texting]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz