19

198 12 8
                                    

-Weź głęboki oddech i się skup na drodze, bo zaraz zginiemy!- zawołał Krzychu, łapiąc się mocno za drzwi samochodu, drugą ręką mimo wszystko starając dać mi otuchy. Ja natomiast go nie słuchałam i wycierałam co chwile spływające ciurkiem łzy. W mojej głowie był chaos na taką skale, że mi piszczało w uszach.

Myślałam o najgorszym, mimo że ratownicy byli już na miejscu. Wiedząc jak to w środku wygląda, nie potrafiłam uwierzyć w to, że będą w stanie go wyciągnąć. A co jeśli jest gdzieś bardzo głęboko?

-Mój Boże- wydukałam z siebie panicznie, chcąc wydostać z siebie wszystkie myśli, które sprawiały, że nie potrafiłam nabrać oddechu.

Widząc w oddali karetki i ratowników, gwałtownie zahamowałam i wyskoczyłam z samochodu. Zerknęłam do tylu, patrząc jak reszta ekipy dołącza a ja z całych sił zaczęłam biec w tamtą stronę. Niemal się potykałam o własne nogi czy różne kamienie, które były porozrzucane na ziemi, ale ja patrząc tylko i wyłącznie na ludzi przede mną, po prostu biegłam.

-Gdzie jest Patecki? Gdzie jest??- zawołałam wpychając się w między ludzi, którzy otoczyli ogrodzoną dziurę jaskini. Widziałam jedynie grubą linie, która została tam wprowadzona wraz z ratownikami a reszta załogi mnie odpychała w bok, jednak ja nie chciałam się dać.

-Proszę się odsunąć, staramy się go znaleźć i wydostać- powiedział ratownik medyczny. Ja nie chciałam go słuchać i wciąż starałam się wpychać dalej, by coś widzieć. Czułam okropny ból w klatce piersiowej a przez płacz ledwo widziałam na oczy.

-Wika chodź, wydostaną go- odezwał się za mną Wujek Łuki, który mnie siłą stamtąd zabrał wraz z Trombą. Przez te emocje nawet przestawałam mieć siłe. Jedynie potrafiłam nieustannie płakać.

-Proszę już. To są zawodowcy, dadzą radę tak?- złapał mnie Tromba za twarz, patrząc mi głęboko w oczy, które nie potrafiłam otworzyć a potem mnie przyciągnął do mocnego przytulenia.

Stałam tak wtulona w niego, po prostu becząc i starając się nie stracić równowagi w nogach, które mi się uginały.

Reszta ekipy również była zamartwiona i w rozpaczy, jednak jakoś trzymali się lepiej niż ja. Albo potrafili to ukryć, nie to co ja.

Po dłuższej chwili, gdy jakoś uspokoiłam chociaż swój oddech, odsunęłam się od niego i bez słowa odeszłam gdzieś na bok z dala od całego tego wydarzenia. Choć mijały dopiero pół godziny a może aż półgodziny, to nie potrafiłam już wytrzymać tę atmosferę, która była w powietrzu.
Nie ważne jak bardzo starałam się myśleć pozytywnie to odrazu pojawiały się czarne scenariusze, ponieważ nie byłam gotowa ponownie kogoś stracić. Zbyt wielu ważnych dla mojego serca osób już straciłam i kolejnej porażki bym już nie zniosła. Dopiero powaga sytuacji uświadomiła mi jak bardzo mi na nim zależy, ale nie tylko po przyjacielsku. I będę się już przed tym broniła. A jeśli już stamtąd nie wyjdzie, to będę się winiła do końca życia, że przez ten cały okres nie chciałam się przyznać do uczuć ze strachu i przez lęk, z powodu ostatniej miłości.

Usiadłam na pieńku przy drzewach, plecami do reszty i wyciągnęłam papierosa, odrazu go zapalając. Co chwila zerkałam na czas, licząc każdą minutę, która mijała. Do tego paliłam papierosa za papierosem chcąc uspokoić jakoś swoje nerwy dopóki nie podszedł do mnie Krzychu i mi je zabrał.

-To ci nic nie da. Tylko sobie zaszkodzisz -powiedział i kucnął przy mnie, przyglądając mi się uważnie.

-Potrzebuje... nie mogę wytrzymać tego inaczej- powiedziałam roztrzęsiona, ale on pokręcił głową, przez co robiłam się jeszcze bardziej nerwowa, ale tym razem również ze złości.

-Kamil, nie wkurwiaj mnie. Potrzebuje palić a ty mi to odbierasz- mruknęłam cała się trzęsąc, ale on wciąż kręcił głową.

-Ty sobie tak ustawiłaś w głowie. To tylko strach przed utratą Pateckiego. Uwierz w to, że go wydostaną. Będzie dobrze- mówił spokojnym głosem i chwycił moją dłoń, która splótł ze swoją a potem przeciągnął do swoich ust, by ją musnąć.

-Czemu jesteś taki pewny siebie? Kurwa, nie ma pewności- powiedziałam czując jak znowu lecą mi łzy, ale on je szybko wytarł.

-Wierze w to, ponieważ jest silny i wiem, że trzyma go to żeby do ciebie wrócić. Kocha cię Wiktoria- powiedział z bólem w głosie i spuścił wzrok na swoje buty. Pierwszy raz usłyszałam od kogoś wprost, że Patec mnie kocha i przez to poczułam ścisk na żołądku.

-Kamil a ty.... Ja- zaczęłam, ponieważ miałam tą świadomość, że też może coś do mnie czuć a ja cholera nie chciałam go ranić ani nic a moje serce raczej zależało do Pateckiego. Nie cierpiałam kogoś ranić.

-O mnie się nie martw wika... Rób to co serce ci podpowiada. My zostaniemy przyjaciółmi i mi to pasuje- powiedział i cicho westchnął, zerkając przed siebie a ja spuściłem głowę, zabierając od niego dłoń i zakrywając twarz. Czułam się okropnie. Nie dość, że nie wiadomo czy ujrzę jeszcze Pateca to jeszcze prawdopodobnie złamie Kamilowi serce. To nie na moje nerwy, dlatego też znowu zaczęłam szlochać w dłonie. Nie chciałam już czuć tego bólu i ciężaru na sercu. Kuba, wróć proszę...

-Kuba!! Kurwa, ludzie!- krzyknął Karol. Minęły dwie godziny odkąd się tu pojawiliśmy, niebo stało się czarne a nas podświetlały jedynie syreny karetek. Traciłam już nadzieje a z bezsilności nawet nie potrafiłam już płakać, ale wtedy usłyszałam krzyk Karola i to jak reszta zaczęła coś wykrzykiwać.

Ja wtedy odwróciłam swoją głowę gwałtownie do tyłu, by zerknąć co się dzieje.

Wtedy też ujrzałam brudnego Pateckiego w czerwonym kombinezonie, otoczony przez ratowników a tuż za nimi cała ekipa. Widziałam jak wszyscy czuli ulgę, gdy go ujrzeli a Patec był dosyć wystraszony i wycieńczony.

Powoli zaczęłam się unosić z pieńka i wzięłam głęboki, drżący wdech, czując jak serce zaczyna mi stawać. Miałam wrażenie jakby cały świat się właśnie zatrzymał, w uszach odbijała się jedynie cisza i moje szybkie bicie serca. Liczył się aktualnie tylko on a gdy moje oczy spotkały się z jego, zaczęłam robić kroki w jego stronę. Im bliżej się znajdowałam tym bardziej przyśpieszałam a w moich oczach znowu zakręciło się kilka łez.

Biegłam z całych sił a Patecki przepchał się przez tłum, by mnie lepiej ujrzeć. Nie zważając na to, że był cały w błocie a nas otaczało ogrom ludzi, będąc już od niego o krok, momentalnie rzuciłam mu się na szyje a moje usta zetknęły się z jego w mocny i pełen cierpienia pocałunek.

Właśnie ta chwila wydawała się jakbyśmy byli tylko my a świat właśnie się zatrzymał. Czułam jedynie jak ściska swoje ramiona wokół mojego ciała a kilka kropel potu z jego ciała spadało mi na nos. Jego drżące ciało powoli zaczęło się uspokajać a w mojej głowie w końcu nastała cisza. W końcu poczułam wewnętrzny spokój a wszystkie złe myśli odeszły w czarną otchłań.

Bardzo nie chciałam już nigdy się od niego odklejać, jednak gdy zabrakło nam obu tchu, w końcu się odsunęłam i spojrzałam mu się w oczy.
Można było zauważyć w naszych oczach pojawiały się małe serca gdy tylko się na siebie patrzyliśmy.

-Nigdy mi więcej tego nie rób! Rozumiesz Kuba? Kurwa!- zawołałam w końcu, gdy trochę się wybudziłam z euforii i zaczęłam go szarpać rozpaczona -Nigdy! Bałam się jak cholera i myślałam, że cię stracę!- mówiłam w emocjach z łamiącym się głosem, ale on jedynie się uśmiechnął, dając mi się wyżyć. W końcu złapał mnie za ramiona, by mnie uspokoić i przyciągnął mnie do swojego ciała. Owinął swoje ramiona wokół mojej szyi i złożył na mojej głowie kilka pocałunków.

-Już mała, jestem przy tobie i nigdy już cię nie opuszczę. Przez ten cały czas byłaś przy mnie dzięki breloku przy moim sercu- wyszeptał cicho w moje ucho a ja przymknęłam oczy, by wsłuchać się w jego bicie serca.

-Kocham cię Kubuś- wymamrotałam w jego kombinezon a później poczułam jak mnie odsuwa od siebie, by spojrzeć mi w oczy. Delikatnie przejechał dłonią po moim mokrym przez łzy policzku, by zetrzeć z niego brud z błota.

-Ja ciebie też i nie masz pojęcia jaki jestem szczęśliwy, że w końcu to powiedziałaś -powiedział wzruszony a później złączył nasze usta tym razem w czuły pocałunek.

Teraz byłam pewna, kocham go do szaleństwa.

•Aleja Gwiazd• //Patecki z Ekipy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz