Pov. Patecki
To zejście do tej jaskini było najgorszym przeżyciem w moim życiu. Z początku szło wszystko cacy, jednak później mój kumpel przewodnik, gubiąc drogę, zaczął panikować. A to moi drodzy nie był dobry znak, gdy twój cholerny przewodnik zaczyna panikować i gadać pod nosem, że tu umrzemy. Przez niego sam wpadłem w amok i miałem wrażenie, że przestał do nas dochodzić tlen.
Starałem się go podnieść na duchu, ponieważ powaga sytuacji była na wysokim poziomie i nie mogliśmy sobie teraz żartować. Nie mogłem się poddać, chociaż nie próbując jeszcze poszukać tego cholernego wyjścia. Naprawdę,ludzie, jedynie co mnie tak trzymało przy życiu to brelok od Wiktorii, o czym zacząłem wspominać jak w amoku do kamery. Będąc w takiej sytuacji, gdy nie wiesz czy przeżyjesz, człowiek przestaje myśleć i choćby gada wszystko co mu przechodzi do głowy. Dobrze, że chociaż nie zacząłem się żegnać do kamery, chociaż... i tak by nikt tego już nie znalazł, więc czemu nie.
-Drodzy państwo... jest naprawdę źle- mówiłem z łzami w oczach i się rozglądałem między kamieniami wokół mnie - Naprawdę jest zle i muszę powiedzieć, że... nie wiem czy się zobaczymy jeszcze. Tym razem nie żartuje, bo... -przetarłem swoje oko drżącą dłonią a później popatrzyłem się prosto do kamery - Mija już któraś z rzędu godzina a my dalej tu siedzimy. Zaczyna nam braknąć tlenu, woda została cała wypita i szczerze, nie ma kurwa szans. Nie ma kurwa szans!- mówiłem cholernie emocjonalnie.
Pierwszy raz aż tak bardzo się rozkleiłem, ponieważ naprawdę żyłem już jedynie faktem, że tu umrę wkrótce.
-Nie ma szans, by ktoś nas tu znalazł. Skoro zaczyna nam braknąć tlenu, to serio musimy być gdzieś w czarnej dupie. Już nawet prawie nic tu nie widać a latarka nie dała wieczność będzie działa. W każdym razie... nie ważne co się stanie, czy to zobaczycie czy nie. Mam nadzieje, że o mnie nie zapomnicie - płakałem do kamery i przez chwile zamilkłem, by wziąć głębszy wdech.
-Ludzie, kocham was najbardziej na świecie. Karol, jestem ci wdzięczny, że dałeś mi taką możliwość dołączyć do ekipy i spełnić swoje marzenia. Bez was wszystkich, moje życie wciąż byłoby bez sensu a teraz chociaż mam najlepsze wspomnienia o jakich nikt nawet nie marzył. Choć jestem kurwa młody, to mogę śmiało powiedzieć, że umrę spełniony. I jedynie czego mi brakuje, czego już nie zdążę zrobić to... to ty Wiktoria- powiedziałem nie mogąc wytrzymać ten ból, który aktualnie odczuwałem - Kocham cię na zabój i żałuje, że ci tego w końcu nie powiedziałem! Kocham cię od samego początku, ponieważ wywróciłaś mój świat do okola nogami od momentu gdy cię ujrzałem na rynku... Kocham cię wik..- mówiłem, ale wtedy kamera zamrugała na czerwono z braku baterii i się wyłączyła.
Westchnąłem głośno i położyłem głowę na swoich rozłożonych ramionach, ponieważ znajdowałem się w leżącej pozycji.
Im dłużej tu tkwiliśmy tym bardziej traciłem nadzieję. Zdążyłem się już nawet przeżegnać i odmówić modlitwę, ale wtedy zobaczyłem światełko, które mi mignęło przed oczami.
-Jest tam ktoś? Halo!- krzyknął ratownik a ja momentalnie się popłakałem ze szczęścia.
-Tutaj, tutaj!! Błagam!!!- wydarłem się z całych sił i przyłożyłem brelok od wiktorii do ust, przymykając na chwile oczy. Miał mnie uchronić i choć był stary jak świat, to dał radę.
Widząc jak ratownicy się do nad przebili, myślałem że momentalnie się na nich rzucę i obcałuję. Sądziłem, że to będzie to niemożliwe nas tu znaleźć, ale jednak.
Gdy w końcu powoli zacząłem wychodzić na powietrze, naprawdę miałem ochotę rzucić się na ziemie i ją całować. Byłem pewny, że już nigdy nie wejdę do żadnej Jaskini. Mogłem się posłuchać Wiktorii, która napewno umierała z zmartwienia.
Na dworze ujrzałem mnóstwo samochodów, migających światełek oraz tłumy, które mnie otoczyły. Z jednej strony ratownicy medyczni a z drugiej ekipa, na których patrzyłem z wielkim szczęściem w oczach. Kamień z serca, naprawdę.
Nigdy nie widziałem każdego z nich aż tak szczęśliwych na mój widok. Odrazu rzucili się na mnie z milionem pytań, wodą do picia, jedzeniem i świeżym ubraniami.
Cały czas przeskakiwałem wzrokiem z osoby na osoby aż doszedłem do wniosku, że nie widzę osoby, której najbardziej oczekiwałem. Wiktorii.
Rozglądałem się aż w końcu spotkały się nasze oczy po drodze. Stała w oddali, między drzewami w świetle księżyca. W momencie gdy zaczęła się kierować w moją stronę, z sekundy na sekundy coraz szybciej, ja przepchałem się przez tłum i też zacząłem się kierować w jej stronę.Z daleka mogłem ujrzeć, że płakała i miała złamane serce. Nie był to wymarzony widok, ale i tak liczyła się teraz tylko ona. Jeszcze nie dawno płakałem do kamery, że nie zdążyłem wyznać jej miłości, więc nie ważne co by miało się stać... teraz miałem zamiar to zrobić.
I choć miałem już poukładane wszystko w głowie co chciałem jej powiedzieć, gdy znajdowała się nie cały metr ode mnie, to ona zbiła mnie kompletnie z tropu, rzucając się na mnie i złączając nasze usta w pocałunek. Cholera jasna.
Byłem na tyle zszokowany, że serce przestało mi na chwile bić a nie chcąc stracić najlepszej chwili w swoim życiu, przyciągnąłem ją bliżej do ciebie.Miałem tyle pytań, ale po co? Moja miłość życia właśnie z własnej woli mnie pocałowała a do tego później wyznała mi miłość. Jako pierwsza.
Byłem na tyle wzruszony tą sytuacją i szczęśliwy oczywiście, że zdążyłem zapomnieć, że przed chwilą ratowali życie. Nic mnie nie obchodziło. Tylko to, że właśnie trzymałem w ramionach cały swój świat. Czekałem na to wieczność...-Wikuś? Heyy... słońce moje- kucnąłem przy Wiktorii, która zdążyła zasnąć na szpitalnym korytarzu, czekając na mnie. Po tamtym wydarzeniu odrazu mnie zawieźli do szpitala na prześwietlenia i kilka badań na wszelki wypadek, mimo że czułem się dobrze. Na szczęście też nic groźnego nie wyszło, więc mogliśmy wracać do domu.
Pogładziłem jej policzek i się delikatnie uśmiechnąłem. Wygadała jak bezbronny aniołek, gdy spała a do tego nawet w rozmazanym makijażu wyglądała pięknie. Karol zdążył mi opowiedzieć w jaką panikę wpadła i to że płakała ciurkiem dopóki mnie nie wyciągnęli. Zresztą, wcześniej jeszcze miała długą drogę powrotną, więc napewno była wycieńczona psychicznie.
-Hey...- wyszeptałem, gdy w końcu zaczęła powoli otwierać oczy. Posłałem jej uśmiech a ona wstała, zarzuciła swoje ramiona wokół mojej szyi i wtuliła swoją twarz w mój tors. Natomiast ja złapałem ją za uda i podniosłem tak, by sobie oplotła nogi wokół mojej talii jak małpka.
-Już się mnie nie pozbędziesz. Nie pozwolę ci mnie zostawić - wymamrotała w moją szyje, w czasie gdy ja zacząłem się kierować w stronę wyjścia.
-Dobrze mała, nigdzie się już nie wybieram. Obiecuje- powiedziałem, poprawiając swoje dłonie pod jej udami. Nogą szturchnąłem drzwi wyjściowe a potem znaleźliśmy się na świeżym powietrzem. Jedną dłoń wsunąłem w kieszeń jej płaszcza, by wyjąć kluczyki do jej samochodu a potem podszedłem do niego. Otworzyłem tylne drzwi i ją położyłem wzdłuż tylnich siedzeń.
-Śpij sobie słońce -wyszeptałem a później złożyłem jej czuły pocałunek na czole, potem przemieszczając się za kierownicę, by wrócić spokojnie do domu gdzie czekała cała ekipa. Chcieli jechać za karetką, ale ja się nie zgodziłem. Najważniejsze, że żyłem a w domu na spokojnie już porozmawiamy o tym co się wydarzyło.
Nie ważne co miałoby się jeszcze dzisiejszego dnia wydarzyć, nikt mi go już nie zniszczy. Byłem po prostu szczęśliwy, że miałem Wiktorię przy sobie. A już jutro na spokojnie ustalimy sobie więcej szczegół na nasz temat.
//
Hey i jak wam się podoba? P+W w końcu razem 😍😍
A co sądzicie o nowej okładce? ❤️❤️Buziaki Xx
CZYTASZ
•Aleja Gwiazd• //Patecki z Ekipy
FanfictionWystarczyła jedna wycieczka z przyjaciółką na zasłużony urlop i przejść się przez stare miasto, by jej życie się zmieniło o 180 stopni. -Siema, jestem Friz z Ekipy. Możemy ci zająć chwilkę?- odezwał się chłopak za mną. Twitter: #alejagwiazd ©️ 20.0...