-Kuba? Ale... to nie moje- zaczęłam, czując jak się zaczynam pocić z nerwów. Gdzie on do cholery to znalazł? I dlaczego akurat on? Wystarczyło, że Przemek wiedział...
-Nie okłamuj mnie, proszę. Leżało to w naszej łazience, więc nie ma innej możliwości - mruknął, podnosząc się z łóżka.
Nie potrafiłam wyczytać z jego twarzy czy był zły, smutny, szczęśliwy czy cokolwiek. Totalnie nic i to powodowało we mnie jeszcze większy strach niż wcześniej. Przecież to było jasne, że nie tylko ja nie byłam gotowa na dziecko a co dopiero on. Miałam wrażenie, że mogłam zniszczyć mu wszystkie plany i życie. Po części przez to mu nie chciałam powiedzieć, bo wolałam żeby się skupił na swoich marzeniach oraz podróżach. Wiedziałam, że zacząłby się mną cały czas opiekować, nie spuszczał ze mnie wzroku i latał jak cień za mną, by dbać o moje bezpieczeństwo.
Po prostu nie chciałam mu tego wszystkiego odebrać.-Ja... przepraszam Kuba - powiedziałam i się rozpłakałam, gdy siadałam na krawędzi łóżka -Naprawdę przepraszam. Nie planowałam przecież tego i... nie wiem co mam robić. Jesteś moim pierwszym a tu nagle ciąża. Nie jestem gotowa na dziecko i też nie, wiem o tym. Odkąd tylko się dowiedziałam, mój świat runął i i i... nie daje rady - wypłakałam jak małe dziecko, nie chcąc choć na chwile na niego zerknąć.
On nie dość, że milczał to nawet do mnie nie podszedł, by mnie przytulić. To sprawiało, że było mi jeszcze gorzej, bo nie potrafiłam zgadnąć co zaraz zrobi. Czy mnie zostawi? Nakrzyczy na mnie? Kurwa, nie wiem!
-Po prostu zapomnij o tym Kuba, po prostu. Ja i tak planowałam zrobić aborcje gdzieś za granicą - odezwałam się po dłuższej chwili i na niego popatrzyłam w końcu. Wytarłam przy tym swoje łzy z policzków i przeczołgałam się na środek łóżka, by móc się schować pod kołdrą.
-Wiktoria, nie... w sensie. Sam nie wiem co mam ci powiedzieć. Nie chce ci mówić co masz robić, ale nie chce tez żebyś tak się czuła i...- zaczął mówić, łagodniejszym głosem.
Czekałam aż coś więcej powie, ale jedynie co usłyszałam to zamykające się drzwi. Czy on naprawdę mnie właśnie zostawił w takiej chwili?
Chyba nic ostatnio tak bardzo mnie nie zabolało jak jego reakcja na ciąże. Już chyba wolałam, by zaczął krzyczeć, byśmy wymienili między sobą to co czujemy a teraz? Nie przytulił mnie, nie uspokoił i nie oznajmił, że damy jakoś radę. Nie potrafiłam w to uwierzyć. Ja rozumiałam, że również był teraz pogubiony i musi o tym spokojnie pomyśleć, ale ja właśnie potrzebowałam jego wsparcia!Z początku leżałam i z bezsilności płakałam do poduszki, ale w końcu pomyślałam sobie, że nie tego chciałam. Potrzebowałam właśnie czyjejś bliskości i z kimś porozmawiać a nie płakać w samotności.
Podniosłam się więc z łóżka i nawet się nie przyglądając w lustrze, wyszłam z pokoju i ruszyłam do drugiej części domu. Po drodze jedynie chwyciłam po swoją kurtkę oraz buty a potem już pukałam cicho do drzwi, pokoju krzycha. Przez dłuższy czas się wahałam czy dobrze robię, ale nie widziałam innego wyjścia. Potrzebowałam tego teraz.
-Wiktoria? Co się... Hey, wszystko dobrze?- zapytał Krzychu, gdy tylko otworzył zdezorientowany drzwi. Natychmiast mi się przejrzał, zauważając moją rozmazaną od makijażu twarz oraz zapłakane oczy.
-Proszę, pójdźmy na górkę się napić. Potrzebuje pogadać i po prostu... nie być sama teraz- wychlipałam, patrząc się na niego jak zbity pies.
-Uh, jasne. Mam jeszcze jakieś piwa, więc... jasne- odpowiedział mi szybko, wciąż nie rozumiejąc co się dzieje. Byłam mu wdzięczna, że bez żadnych „ale" po prostu się zgodził. Może nie było u nad ostatnio kolorowo, ale nigdy nie przestanie być dla mnie przyjacielem.
-A.. masz może jakieś bezalkoholowe? Znaczy... No- zapytałam niepewnie, widząc, że on raczej też był zdziwiony.
-Myśle, że tak. Coś tam po ostatniej imprezie mi zostało - powiedział, wyciągając z szafki kilka piw, w tym dwa bezalkoholowe.
Drogę na górkę niedaleko domu, przeszliśmy w ciszy. Widziałam tylko jak momentami na mnie zerka, ale nie dziwiłam mu sie. Wyglądałam właśnie jak 7 nieszczęść, przez co można było sie szybko odkochać.
Usiedliśmy na mokrej trawie po turecku a Krzychu odrazu otworzył nam po piwie, które postawiłam sobie między nogami. I cóż... żaden z nas nie wiedział od czego zacząć. Byliśmy tutaj ostatni raz może z półtora roku temu? Nie sądziłam, że tak wszystko sie zmieni a kiedyś myślałam, że będziemy tutaj ciągle chodzić.
A teraz siedzimy tu, jakbyśmy byli sobie kompletnie obcy.-Jestem w ciąży - wyrzuciłam z siebie w końcu, chcąc jakoś zacząć rozmowę, ale nie wiedziałam czy szybciej nie ucieknie ode mnie niż zacznie ze mną rozmawiać.
-Co?- zapytał zszokowany, niemal się dławiąc łykiem swojego piwa.
-To co słyszałeś... i, uhm. Kuba to chyba po prostu olał. Nie wiem co robić Kamil, świat mi sie wali- powiedziałam cicho, bawiąc się szklaną butelką, którą trzymałam w dłoniach.
On jako kolejny milczał, ale w sumie czego miałam sie spodziewać? Wyznałam właśnie, że jestem w ciąży chłopakowi, który był we mnie zakochany a może wciąż był. Byłam kompletną idiotką, myśląc, że mi coś mądrego powie.
-Ty... nie chcesz tego dziecka?- zapytał, niepewnie na mnie zerkając.
-To niewłaściwy moment, rozumiesz? Tyle rzeczy teraz sie dzieje i No nie. Dziecko nie wchodzi w rachubę a do tego... kurwa, nie rozumiem jak mógł tak olać ten temat- powiedziałam, drżącym głosem. Czułam, że znowu byłam blisko płaczu, dopóki nie poczułam jak przyciąga mnie do swojego boku.
-Naprawdę olał sobie twoją ciąże? Rozumiem być w szoku, ale co w takiej chwili ty masz czuć?- mruknął, ciężko wzdychając, starając sie znaleźć jakieś słowa.
-Nie potrafiłam wyczytać z jego twarzy nic. Kompletnie nic. Okey... ale dlaczego mnie zostawił z tym po prostu samą? Nawet bez wahania sie zgodził na aborcje, gdy o tym wspomniałam i... mam ochotę sie zapaść pod ziemie- wypłakałam, chowając swoją twarz w jego koszulkę. Dobrze było mieć go znowu blisko siebie...
-Wika... rozumiem, że to ciężka sytuacja a Kuba narazie sie zachowuje jak kretyn, ale... musisz to przemyśleć spokojnie. Nie podejmuj pochopnej decyzji, bo będziesz żałować - powiedział spokojnym głosem -Jak coś to możesz na mnie liczyć dobrze? I sądzę, że reszta również okaże ci wsparcie, jeśli on nie potrafi. Nie jesteś sama - powiedział a ja czułam jak powoli staje sie spokojniejsza.
Choć były to proste słowa, to właśnie tego potrzebowałam. Właśnie tych prostych słów. Chciałam poczuć, że ktoś mnie wspiera i szanuje każdą moją podjętą decyzje.
Co zdecyduje? Jeszcze nie wiem, ale potrzebuje wziąć sobie trochę wolnego, by faktycznie to przemyśleć. Może pojadę na pare dni do Warszawy odwiedzić Asie? Ona będzie wiedziała najlepiej jak mi doradzić.
—-
Jak myślicie? Co Wiktoria postanowi? Będzie mały Patec czy zdecyduje się na aborcje?
![](https://img.wattpad.com/cover/300565694-288-k753621.jpg)
CZYTASZ
•Aleja Gwiazd• //Patecki z Ekipy
FanfictionWystarczyła jedna wycieczka z przyjaciółką na zasłużony urlop i przejść się przez stare miasto, by jej życie się zmieniło o 180 stopni. -Siema, jestem Friz z Ekipy. Możemy ci zająć chwilkę?- odezwał się chłopak za mną. Twitter: #alejagwiazd ©️ 20.0...