Wiecie co było najzabawniejsze w tym wszystkim? Przez to, jak bardzo się cieszyłam przyjazdem moich bliskich, kompletnie zapomniałam, że mój dzisiejszy koncert przecież jest na jebanym Madison Square Garden. Przecież to nawet brzmi pojebanie...
Miał być to największy i najbardziej huczny koncert w moim życiu, bynajmniej narazie. Przez ten cały okres koncertowałam na mniejszych arenach czy momentami nawet w słynnych barach, a teraz? Coś pamiętałam niby, że mój ostatni koncert ma być największy, który zapamiętam do końca życia, ale napewno nie w taki sposób sobie go wyobrażałam.
-Jak się czujesz, gwiazdo moja?- zapytał mnie nagle Wujaszek, który stanął obok mnie z kubkiem kawy w dłoni.
Ja byłam akurat w trakcie przeglądania swoich piosenek, by przypadkiem przez stres ich nie zapomnieć. Przez to nawet go nie zauważyłam, dopóki mnie nie dotknął w ramię. Wtedy odskoczyłam na bok i się na niego popatrzyłam z cichym odetchnięciem. Czasem było mi go brak, jeśli chodziło o kwestie menadżera. Ekipa SA wciąż istniała, ale odkąd zaczęłam swoją karierę muzyczną to miałam swojego menadżera i niekoniecznie zawsze się z nim dogadywałam. Robił rzeczy wbrew mojej woli i kompletnie nie rozumiał moich potrzeb. A Łukasz zawsze robił wszystko tak bym się czuła dobrze i mnie wspierał przy wszystkim.
-Jakoś wyleciało mi z głowy, że śpiewam na Madison Square Garden i... chyba zaraz oszaleje - mówiłam zrozpaczona, odchylając głowę do tyłu.
-Jesteśmy przy tobie młoda - zaczął zmartwiony i odłożył kubek na komodzie obok, by móc mnie przytulić - Patrz gdzie dotarłaś i cholera... mało artystów ma tą przyjemność, by tam zaśpiewać. Jestem tak cholernie dumny z ciebie - powiedział, a ja nie mogłam się powstrzymać przed małym uśmiechem na twarzy. Właśnie o tym mówiłam.
-Boże jak ja za tobą tęsknie Łuki. Za wami wszystkimi. To dzięki wam tu dotarłam i czasem czuje się samotna z myślą, że ekipa się rozpadła. To przecież było nasze wspólne dzieło - wyszeptałam, poprawiając kilka kosmyków włosów za ucho, później się odsuwając od niego.
-Projekt ekipa się zakończył, ale ekipa zawsze będzie. Mi też jest przykro, że może już nie idziemy wspólną drogą i nie robimy tego wspólnie, ale... to wszystko twoja zasługa i musisz wiedzieć, że dla siebie to zrobiłaś. Nie dla nas, a dla siebie Wiktoria - powiedział, spoglądając na mnie.
Nie przestane żałować, że nasze drogi się rozeszły, ale miał racje. Jako rodzina zawsze będą przy mnie i to było najważniejsze, tak? I to, że dzisiaj byli ze mną, by zobaczyć na własne oczy ten wielki występ i mi przy tym kibicować. Za to byłam wdzięczna i za wszystkie wspólne lata.
-Dziek...- zaczęłam, ale nagle ujrzałam za nim swojego menadżera oraz wielu kamerzystów z kamerami wielkości człowieka.
-Greg, co do cholery?- uniosłam brew, trochę zakłopotana i na chwile zerknęłam na Wujaszka oraz resztę Ekipy, która zaczęła do nas dołączać.
-Wiktoria, moja cudowna! Jak to co? Będziemy dzisiejszy twój występ nagrywać i cały backstage od teraz jak się do niego przygotowujesz. I bardzo się cieszę, że jest tu z tobą Ekipa, ponieważ będzie ciekawszy materiał - zawołał podekscytowany i do mnie podszedł, mnie uściskać jakby nigdy nic.
-Um...- mruknęłam wciąż zdezorientowana.
-Boże, kocham tą dziewczynę. Udaje taką nieśmiałą, a za chwile wychodzi z niej niezła tygrysica, rraw- zaśmiał się na głos, a ja nawet nie musiałam się rozglądać, by ujrzeć zdziwione i zdegustowane miny ekipy.
-Taaa... kochani, to Greg. Mój cudowny menadżer- mruknęłam sarkastycznie, a potem skrzyżowałam swoje ramiona na klatce piersiowej.
Dokładnie mu się przyglądałam z uniesioną brwią, by mi w końcu wyjaśnił o co chodziło. Choć się nie wstydzę ani nie stresuje kamer, bo wiele lat się nimi otaczałam, to po prostu nie rozumiałam sytuacji.
CZYTASZ
•Aleja Gwiazd• //Patecki z Ekipy
FanfictionWystarczyła jedna wycieczka z przyjaciółką na zasłużony urlop i przejść się przez stare miasto, by jej życie się zmieniło o 180 stopni. -Siema, jestem Friz z Ekipy. Możemy ci zająć chwilkę?- odezwał się chłopak za mną. Twitter: #alejagwiazd ©️ 20.0...