Abi
Tym razem pomimo pogrążenia w lekturze usłyszałam kroki zbliżające się w moim kierunku. Postanowiłam nie zaszczycać intruza swoją uwagą. Pilnowałam się, żeby nie unieść wzroku, kiedy Ben zajmował swoje zwyczajowe miejsce. Tak jak przez ostatnich kilka dni nawet się nie przywitał, więc i ja tego nie zrobiłam. Powoli zaczynał stawać się dla mnie normalnym elementem krajobrazu.
Co wcale nie znaczyło, że nie byłam ciekawa dlaczego przychodził ze mną posiedzieć. Zaimponował mi tym, że sprzeciwił się Danny'emu, który odbył z nim poważną rozmowę, po której miał się już do mnie nie zbliżać. Ja też miałam trzymać się od niego z daleka, ale nie czułam jakbym robiła coś złego przesiadując w jego towarzystwie. Bardziej martwił mnie fakt ukrywania tego przed moim chłopakiem, ale tłumaczyłam to sobie w sposób, który zmywał ze mnie część ciężaru tej winy. To Danny zdecydował, że nie powinniśmy się przez jakiś czas spotykać, ja byłam temu przeciwna. Nie miałam więc okazji poruszyć z nim tematu nieprzestrzegania umowy przez chłopaka, którego usiłował zaszantażować.
Wracając jednak do Bena. Jego obecność tu, była kłopotliwa jeszcze z jednego powodu. Przesiadując w bibliotece zrywał się z lekcji, a w ciągu ostatniego tygodnia robił to codziennie. Z pewnością kiedy tylko ktoś zorientuje się, że unika konkretnej lekcji będzie w niezłych tarapatach. Chcąc nie chcąc wiedziałam coś o tym jak gwałtownie reagowały władze szkoły, kiedy dowiadywały się o wagarach.
Chociaż ja nie byłam raczej właściwą osobą do oceniania racjonalności jego zachowania. Sama mogłabym wylecieć gdyby moja tajemnica wyszła na jaw.
Zorientowałam się, że przez całe to zamyślenie, po raz dziesiąty czytałam jedną i tą samą linijkę, nadal nic z niej nie wiedząc.
Westchnęłam ciężko, odkładając książkę na bok. Skoro i tak nie miałam nic lepszego do roboty, a on naruszał już moją przestrzeń osobistą postanowiłam odwdzięczyć mu się tym samym, i trochę mu się poprzyglądać. Był kiepskim rozmówcom, a ja chciałam się czegoś o nim dowiedzieć. Czytałam gdzieś, że na podstawie czyjegoś wyglądu można sporządzić portret psychologiczny. Nigdy tego nie testowałam, ale postanowiłam spróbować.
Wydawał się zupełnie nie zwracać uwagi na to, że taksuję go wzrokiem, w dość bezczelny sposób. Jego czarne jeansy i ciemno zielona bluza z kapturem, nie nosiły tak typowych dla młodzieży naszego pokolenia znaków firmowych. Miałam nadzieję, że nie wychodziłam na próżną zwracając na to uwagę. Jeżeli nie chodziło o to, że nie stać go było na droższe ubrania, tylko zdecydował się ich nie nosić, sporo świadczyło to o jego charakterze. Sama nosiłam różne ubrania, chociaż Avery uważała, że tylko marka daje wystarczającą jakość, mi specjalnie na tym nie zależało. I chyba faktycznie za dużo uwagi poświęcałam ubraniom.
Spojrzałam trochę wyżej i moja uwagę przykuł naszyjnik, który wyglądał jak poszarzały łańcuch o dużych oczkach. Teraz w większości chował się pod kołnierzykiem bluzy, ale kiedyś, kiedy miał na sobie koszulkę widziałam go nieco dokładniej. Ta ozdoba wydawała mi się wyjątkowo dziwna. Szczególnie kiedy uświadomiłam sobie, że w zasadzie nigdy nie widziałam go bez tego naszyjnika, niezależnie od tego co akurat miał na sobie, i czy do tego pasował. Dodatki to również część ubioru, na który miałam nie zwracać uwagi. To chyba miało być trudniejsze niż mi się wydawało.
Najdłużej przyglądałam się jego twarzy. Dzięki temu, że odchylił głowę opierając ją o półkę linia jego żuchwy wydawała się być wystarczająco ostra, żeby można nią było przeciąć kartkę. Miał zarysowane kości policzkowe, i idealnie skrojony nos. Tuż nad górną wargą zauważyłam niewielką bliznę, która miała zapewne dobrych kilka lat, była na tyle niewyraźna, że tylko przyglądając się mu tak uważnie byłam w stanie ją zauważyć. Zagryzłam wnętrze policzków usiłując powstrzymać się od zadania pytania które cisnęło mi się na usta. To dzięki Danny'emu pokochałam słuchanie historii o tym w jaki sposób ktoś dorobił się blizn. Uwielbiałam opowieści stojące za tymi perfekcyjnymi, indywidualnymi niedoskonałościami.