Ben
- Całe cztery dni zabawy, bez rodziców, bez nadzoru, z całym barkiem alkoholu rodziców Johnsona, czy to nie brzmi jak najlepszy możliwy scenariusz?
- Przede wszystkim jak zobaczę, że pijesz więcej niż jedno piwo urwę ci łeb.
- Zapomniałeś chyba, że nie jesteś moim opiekunem, jedziemy tam jako pełnoprawni członkowie drużyny.
- Pełnoprawni? - zaśmiałem się ironicznie. - Bardzo ciekawe gdybyś nie właził w tyłek Johnsonowi nikt by cię tam nie zabrał, to nie wycieczka szkolna.
- To nie ma znaczenia, ja załatwiłem sobie ten wyjazd i nie potrzebuję na nim niańki, jestem od ciebie młodszy jedynie o jedenaście miesięcy i to ja ostatnio zostałem nowym odpowiedzialnym w rodzinie, pozwól więc, że to ja popilnuje ciebie.
Samochód wjeżdżający na parking przed szkołą przerwał dalszą sprzeczkę, akurat w momencie w którym chciałem ją wygrać. Dziewczyny przyjechały jednym samochodem, wszyscy mieliśmy się zebrać na parkingu przed szkołą i dopiero wtedy podzielić na całą drogę. Musiałem wykombinować w jaki sposób wylądować z Abi w jednym samochodzie, nie wzbudzając przy tym podejrzeń.
Kiedy tylko koła samochodu przestały się kręcić Amber wyskoczyła z niego i zawisła na szyi mojego brata. Z jakiegoś dziwnego powodu nie mogłem oderwać wzroku od tego jak go całowała, nie miałem pojęcia jak młody to zrobił, ale zdobył dziewczynę na punkcie której szalał, a ona oszalała na jego punkcie. Może miał trochę racji w tym, że radził sobie lepiej ode mnie, ja utknąłem w friendzonie i nie zapowiadało się na to, żeby miało się to w jakikolwiek sposób zmienić.
- Naprawdę cieszę się ich szczęściem, ale chyba mogliby przenieść się z tym w trochę mniej publiczne miejsce.
Nie zauważyłem że Abi stanęła obok mnie, kiedy na nią spojrzałem okazało się, że przyglądała się zakochanej parze z identycznym wyrazem twarzy jak ja. Dla wszystkich innych zapewne nie było tak oczywiste utęsknienie w jej oczach, ja jednak wiedziałem więcej i znałem ją lepiej. Zresztą i bez tego bym się domyślił, notorycznie zerkała w stronę Danny'ego tak dyskretnie żeby nikt tego nie zauważył. Ja widziałem.
- Chyba powinienem nauczyć młodego taktu.
- Żeby go czegokolwiek nauczyć sam musiałbyś pierwsze to mieć.
Po raz pierwszy dzisiaj spojrzała mi w oczy, a na jej ustach zagościł zadziorny uśmiech.
- Twierdzisz, że ja nie mam taktu?
- Nie twierdzę, ja to wiem.
- Doprawdy?
- No wiesz, on przynajmniej nie zmuszał jej do rozmowy szantażem.
- Do niczego cię nie zmuszałem, i wcale cię nie szantażowałem.
- Ja pamiętam to trochę inaczej.
- Bo masz problem z prawidłowym zrozumieniem rzeczywistości, twierdzisz, że wszyscy mają względem ciebie złe zamiary.
- Nie wszyscy, tylko ci którzy mnie szantażują.
- O Boże Abi, nigdy nie zrobiłem ci niczego złego, nie szantażowałem cię, mówiłem już, że źle odczytałaś to co powiedziałem, myślałem, że wreszcie to sobie wyjaśniliśmy. Twój sekret jest u mnie bezpieczny.
Roześmiała się w głos do reszty mnie dezorientując.
- Przepraszam, ale nie mogę się powstrzymać, za każdym razem się na to nabierasz, jesteś tak uroczo naiwny, że nie umiem przestać.
Przewróciłem oczami. Między żartami, a zwykłym chamstwem była cienka granica, którą już dawno przekroczyła.
- Nie jestem ekspertką, ale sądzę, że powinniście wziąć wspólny pokój, napięcie seksualne aż z was kipi.
Dopiero kiedy Amber się odezwała zdałem sobie sprawę z tego, że nie byliśmy sami, a ja nawiązywałem do rzeczy o których nikt nie mógł się dowiedzieć. Lubiłem droczyć się z Abi, ale nie chciałem zdradzać jej tajemnicy, trzymała mnie blisko właśnie dlatego że mi ufała.
- Amber nie zaczynaj znowu, nie wszyscy muszą być w parach.
- Racja, tylko mam wrażenie, że tutaj na rzeczy jest coś o czym nie wiem.
- Albo znowu widzisz to co chcesz widzieć.
- Ja mam szósty zmysł w tych sprawach. Zresztą Ben powiedział chyba coś o jakimś sekrecie.
Spojrzałem na brata, jeżeli ktokolwiek mógł mi teraz pomóc, to tylko on. Miał talent do rozpraszania jej. W odpowiedzi wbił jednak we mnie spojrzenie przechylając głowę, wiedział, że ma mnie w szachu i chciał coś ugrać. Młodsi bracia to najgorsze zło tego świata, nigdy nie zrobią niczego bezinteresownie. Wiedziałem jednak że nie mam żadnego wyboru, kiedy kiwnąłem głową w stronę jego dziewczyny uśmiechnął się zwycięsko.
- Zdajecie sobie sprawę z tego, że zostaliśmy sami? Wszyscy już wyruszyli, a my zaczynamy łapać opóźnienie.
Spojrzałem mu przez ramie, nie wiedziałem czy mówi to tylko, żeby odwrócić uwagę Amber, czy naprawdę aż tak skupiliśmy się na naszej sprzeczce, że nie zauważyliśmy kiedy cała reszta wsiadła w swoje samochody i odjechała.
- Ale jak to, przecież miałam być w samochodzie z Danny'm i Avery.
Abi wydawała się być autentycznie wzburzona obrotem sytuacji. Amber za to puszczała mi spojrzenia spod wpół przymkniętych oczu. Wiedziałem, że zaczyna coś podejrzewać, od pewnego czasu poważnie mi się przyglądała, w dodatku przez to, że chodziła z Jasonem coraz więcej czasu spędzała w naszym domu, a ja zaczynałem mieć dość grania przez całą dobę. Nie sądziłem że ukrywanie swoich uczuć do kogoś może być tak upierdliwe.
- Wiecie że zdaję sobie sprawę z tego kiedy ktoś usiłuje odwrócić moją uwagę - stwierdziła Amber. Przez kilka długich sekund moje serce robiło w klatce piersiowej rzeczy, których robić nie powinno. A umysł podróżował z prędkością światła, musiałem wymyślić sposoby na odparcie tego co właśnie chciała mi powiedzieć. - Ale nie mam zamiaru teraz tego roztrząsać, zaczynamy najlepsze wakacje naszego życia, i nie chcę rozpoczynać ich od kłótni.
- Właśnie, może lepiej będzie jak zapakujemy się już do samochodu i nie będziemy robić sobie większego opóźnienia.
- Ale ja... - Abi zaczęła, ale nie skończyła zdania, wyglądała na mocno pogrążoną w myślach. Wkurzało mnie to, że tak szybko popsuł jej się nastrój, i to z tak debilnego powodu.
- Jeśli dojedziemy jako ostatni nie będziemy mogli wybrać sypialni - przypomniał Jason. Po raz kolejny ratował mi tyłek.
- O cholera racja, ostatni kto dojedzie na miejsce będzie miał łączony pokój, brać dupy w troki, bo ja mam zamiar dobrze się wyspać przy boku mojego chłopaka. - Wyszczebiotała Amber. Mało nie zakrztusiłem się śliną, kiedy to powiedziała, wszyscy wiedzieliśmy o co jej chodzi, ale świadomość faktu, że mój młodszy brat ma uprawiać seks jakoś mnie odrzucała.
Popatrzył na nią uśmiechając się tak szeroko jakby całą noc spał z wieszakiem w ustach. Czyli Amber też potrafiła grać w odwracanie jego uwagi. Wiedziałem, że myślami jest już bardzo daleko, więc nie jest dłużej moim sprzymierzeńcem, musiałem radzić sobie sam. Wsiadłem na tylne siedzenie, zatrzaskując za sobą drzwi tak mocno, żeby przerwać im zanim znowu zaczną się do siebie dobierać. Udało mi się i wszyscy podążyli za moim przykładem. Ku mojej radości Abi usiadła obok mnie. To było jedyne rozsądne posunięcie, Amber i tak chciałaby siedzieć obok swojego chłopaka, a dzięki temu przynajmniej oszczędziliśmy sobie kolejnej sprzeczki. Zupełnie nie zwracając uwagi na atmosferę panującą w samochodzie zaczęli ze sobą dyskutować, nawet nie udając, że chcą nas włączyć w rozmowę. Zakochanie faktycznie powodowało, że było się nieznośnym dla otoczenia.