Abi
- Może mogłabyś mi powiedzieć co stoi za tak nagłą zmianą zdania? - zapytała mama, przygotowując się do pobrania mi krwi. Tak jak obiecałam od razu po szkole przyjechałam do szpitala, niektóre rzeczy wolałam mieć jak najszybciej za sobą. Nadal bałam się igieł, więc odwracałam głowę w drugą stronę. Mama nie wyglądała na tak szczęśliwą jak się tego spodziewałam. Zgodziłam się na coś, do czego namawiała mnie od kilku miesięcy, powinna skakać ze szczęścia. Nie rozumiałam gdzie leżał problem.
- Nie jest nagła, po prostu musiałam do niej dojrzeć - wyjaśniłam. A w zasadzie ktoś musiał mnie do tego przekonać.
- I teraz do niej dojrzałaś? - zapytała zapobiegawczo, jakbym właśnie jej tego nie powiedziała. - Dobrze to sobie przemyślałaś?
Jej zachowanie coraz bardziej mnie dezorientowało. Wydawała się odciągać mnie od własnej propozycji.
- Myślę, że tak - odpowiedziałam pewnym głosem. - A co twoja kuzynka zmieniła zdanie i jednak nie wynajmie nam tego mieszkania?
Kiedy poczułam ukłucie zacisnęłam zęby.
- Z nią wszystko już ustaliłam czekałyśmy tylko na twoją decyzję i na przyjęcie cię przez uczelnię.
- Mam dobre wyniki i jeszcze trochę czasu, zdążę się podciągnąć - zapewniłam.
- Wcale w to nie wątpię - zapewniła wreszcie wyjmując metal z mojej żyły. Odetchnęłam z ulgą, udało mi się nie zemdleć. - Po prostu chcę wiedzieć czy mam dopinać wszystko na ostatni guzik, zdarza ci się zmieniać decyzje z dnia na dzień a później wracać do punktu wyjścia.
Zgięłam rękę pociskając wacik do miejsca z którego właśnie pobrała mi krew. Przy okazji wreszcie mogłam na nią spojrzeć. Ona za to nie patrzyła na mnie wydawała się za bardzo zajęta zapisywaniem czegoś w karcie.
- Tej decyzji jestem zupełnie pewna jeśli chcesz możesz już kupić mi bilet na samolot.
Przyglądała mi się przez chwilę w zamyśleniu, jakby kalkulowała czy faktycznie opłaca się mi uwierzyć.
- Na kupno biletu jeszcze trochę za wcześnie, ale dobrze wiedzieć, że się do tego przekonałaś, zobaczysz Londyn na pewno ci się spodoba, poznasz mój rodzimy kraj i dalszą rodzinę, przy okazji nauczysz się trochę samodzielności.
Kiedy wstałam z fotela mocno mnie przytuliła.
- Była chyba mowa o samodzielności - zażartowałam.
- Tak wiem, po prostu jak tylko o tym pomyślę to już mi ciebie brakuje.
Odwzajemniłam jej uścisk.
- Słyszałam, że dzieci wychowuje się dla świata, a nie dla siebie, właśnie dlatego w którymś momencie trzeba pozwolić im odejść. - Poczułam, że jej ręce zaciskają się jeszcze mocniej, tylko po to, żeby wreszcie mnie puścić.
- No dobra, więc powiedzmy, że cię puszczam - powiedziała szczypiąc mnie w nos jakbym miała trzy latka. - Tylko wracaj od razu do domu i spróbuj się nie forsować. Po pobieraniu krwi teoretycznie nic nie powinno ci dolegać, ale lepiej dmuchać na zimne. Wyniki powinny być jutro wtedy zastanowimy się jakie dalsze badania powinnaś przejść.
Nie chciałam tego słuchać, na temat potencjalnych diagnoz i wyników moich badań mogła gadać godzinami. Od dobrych kilku lat właśnie z tego powodu nie mówiłam jej kiedy coś mnie bolało, na drugi dzień miałam wizytę u specjalisty, który stwierdzał, że jestem zupełnie zdrowa. Stopniowo wycofywałam się z gabinetu.