Rozdział 23

661 15 0
                                    

Abi 

Siadając na łóżku pomyślałam o Benie. Moje relacje z nim nie były tak oczywiste. Nie wiedziałam co jest między nami, ale nie żałowałam nawet słowa które wypowiedziałam wczorajszej nocy. Rzadko w życiu zdarzało mi się być aż tak szczerą. Ale wczoraj stało się coś dziwnego, byłam wdzięczna Ben'owi za to, że uratował mnie od niezręcznej sytuacji, w dodatku miałam wrażenie, że zabierając mnie do domu podzielił się ze mną czymś autentycznym, poczułam się zobowiązana i chciałam jakoś mu się za to odwdzięczyć. Moje wyznania może nie były do końca logiczne, ale na pewno były prawdziwe, wypowiedziałam na głos coś, co trzymałam głęboko wewnątrz siebie już od bardzo dawna.

Usłyszałam jakiś ruch na dole i przypomniałam sobie, że wcale nie zostałam dzisiaj sama w domu. Mama musiała iść na dyżur, ale tata miał wolny weekend. Znalazłam go w kuchni przy kuchence. Zawsze dużo pracował, ale ostatnio brał więcej nadgodzin niż wydawało mi się realnie znieść przez ludzką istotę. Oboje z mamą sporo pracowali przez ostatni rok, żadne z nich nie powiedziało o tym ani słowa, ale zdawałam sobie sprawę z tego, że chcą jak najwięcej odłożyć na moje studia. Właśnie ze względu na ich poświęcenie miałam wyrzuty sumienia za moje wątpliwości. Powinnam się cieszyć, że tak bardzo chcą mi pomagać. Jeszcze do niedawna uważałam to za coś zupełnie normalnego, za ich swoisty obowiązek. Nie pytałam Bena co zamierza robić po liceum, ale domyślałam się, że jego rodzice nie mieli dla niego takiego funduszu na edukacje jaki moi mieli dla mnie. Nie uważałam, że mniej go wspierają, albo nie wierzą w jego możliwości. Po prostu przy siódemce dzieci i ósmym które miało się niebawem urodzić nie mieli czasu na nadgodziny. Właśnie dzięki nabraniu lepszej perspektywy postanowiłam nie karmić już swoich wątpliwości. Strach przed zmianą był czymś naturalnym i nie powinnam brać go za pretekst do wycofania się.

- Jest i moja mała uciekinierka -powiedział radośnie tata rzucając mi spojrzenie przez ramie. - Wyspałaś się?

- Tak - odpowiedziałam zachrypniętym głosem. Odchrząknęłam. - Spałam jak zabita.

- O której wróciłaś? - rzucił niby od niechcenia przerzucając coś na patelni. Bałam się, że chce mnie jedynie podejść, żeby dać mi szlaban. - Miałem na ciebie czekać, ale zasnąłem, mama musiała wstać rano, więc poszła spać wcześniej. Wiesz, że nie powinnaś wracać do domu w środku nocy?

- Wiem przepraszam to się już nie powtórzy - zapewniłam. Wiedziałam, że przyjdzie mi zapłacić za to jak bezmyślnie się wczoraj zachowywałam.

- Obiecujesz? - zapytał tata, unosząc brew. Postawił przede mną talerz jajecznicy z bekonem. Od razu poczułam się głodna, nie pamiętałam kiedy ostatni raz robił mi śniadanie. Albo dokładnie pamiętałam kiedy to było, mieszkaliśmy jeszcze w Kalifornii, Danny nocował u nas bo jego rodzice wylądowali w szpitalu z Daisy która złapała jakiegoś wirusa i musiała przejść pełną diagnostykę. Moi rodzice chcieli poprawić mu humor, przez tydzień siedzieliśmy w domu, spędzając całe dni na zabawie. To było chyba jedno z najszczęśliwszych wspomnień mojego dzieciństwa.

- Obiecuję - powiedziałam przykładając rękę do serca.

Nałożył sobie porcję siadając naprzeciwko mnie.

- Wiesz, że nie umiem być surowym ojcem więc, cieszę się, że tą część mamy już za sobą. - Powiedział żartobliwie. Tata był zupełnie inny od mamy bardziej wyluzowany, ona była nadopiekuńcza chuchała na mnie i dmuchała pilnując żebym nie zrobiła sobie żadnej krzywdy. Tata wolał dawać mi większą wolność, jego dywizą było interweniowanie dopiero kiedy sytuacja robiła się poważna. Kwestie mojego wychowania i tego na co mi pozwalać były jednym z nielicznych tematów ich kłótni. Mama uważała, że tata jest nieodpowiedzialny. Ja właśnie za to najbardziej go kochałam, poważny księgowy miał drugą twarz.

- Nie jesteś na mnie zły? - zapytałam autentycznie zaskoczona.

- Dlaczego miałbym być na ciebie zły? - odpowiedział pytaniem na pytanie. Zaczął przy okazji jeść. Czyli rozmowa nie była na tyle poważna. To dobry znak.

- Zrobiłam wam wstyd przed znajomymi.

- Jakoś nie zauważyłem.

- Wyszłam bez pożegnania z gospodarzami to nieładnie.

Tata przewrócił oczami.

- Masz osiemnaście lat, powinnaś naginać granicę, tylko nie mów mamie że cię do tego namawiam.

- Dobra namawianie mnie do złego zostanie między nami.

- Więc powiedz kim jest chłopak z którym wczoraj odjechałaś? Nie będę pytał o bezpieczny seks bo wiem, że mama uświadamiała cię w tej kwestii lata temu.

I dziękujmy jej za to.

- To Ben mój przyjaciel -powiedziałam stanowczo. Po wczorajszym faktycznie zasługiwał na to określenie i byłam szczęśliwa, że wiedziałam na czym stoję. Ufałam mu.

- Przyjaciel? - zapytał tata unosząc brwi.

- Tak przyjaciel - potwierdziłam wytrzymując jego spojrzenie. - Byłam wczoraj u niego w domu.

- Poznałaś jego rodziców?

- I całą rodzinę - przyznałam z uśmiechem przyklejonym do twarzy. Nie umiałam się od tego powstrzymać. - Ma szóstkę rodzeństwa, a jego mama za kilka dni urodzi kolejne dziecko.

Widziałam jak na twarzy taty maluje się szok. Ciekawe czy za pierwszym razem kiedy Ben powiedział mi ile ma rodzeństwa wyglądałam tak samo. Śmieszne, bo zapewne ma w głowie dokładnie te same stereotypy które miałam ja, a które okazały się najgorszą bzdurą jaką kiedykolwiek sobie wymyśliłam. Rodzice nie zaniedbywali żadnego z nich, nie ignorowali ich licząc na to, że wychowają się sami, wręcz przeciwnie interesowali się dokładnie wszystkim co było ważne dla ich dzieci. Było gwarno i głośno, ale każdy interesował się każdym.

- Cholercia - zaklął tata pod nosem. - Niezła gromadka.

- Nie uprzedzaj się, są świetni.

- Ej za kogo mnie masz? Nie uprzedzam się, ktoś cię w końcu nauczył żeby nie oceniać książki po okładce?

- To chyba była mama -zauważyłam. - Z twoich rad pamiętam tylko tą żeby nie jeść żółtego śniegu który dziwnym trafem zawsze znajdowałam przed naszym domem.

Oczy taty rozszerzyły się jak spodki, później jego szyję zaczęły znaczyć czerwone plamy.

- Znaczyłem teren -stwierdził luźno.

- Tak i mama nigdy cię na tym nie przyłapała, podejrzewała że psy sąsiadów sikają na nasz trawnik.

- Nie robiły tego tylko dlatego, że to ja byłem samcem alfa, bały się wejść na mój teren.

Odsunęłam od siebie talerz, krzywiąc się przy tym.

- Wiesz, że jesteś odrażający? - zapytałam z niesmakiem w głosie.

- A ty masz połowę moich genów - zauważył.

Wzruszyłam ramionami.

- Jak na razie nie zaczęłam znaczyć drzew, więc chyba ta część mojej natury jest na razie uśpiona.

- Towarzyskie zwierzę już się w tobie obudziło, więc transformacja się zaczyna.

- To ma być twoim zdaniem umoralniająca rozmowa która ma sprawić żebym zachowywała się bardziej odpowiedzialnie?

- A miałem przeprowadzić taką rozmowę? -zapytał kończąc swoje jedzenie. Zabrał oba talerze i włożył je do zmywarki.

- Serio musisz zacząć słuchać tego co mówi do ciebie mama, jestem pewna, że kazała ci zrobić mi kazanie i wyznaczyć godzinę policyjną.

Tata odwrócił się opierając o blat, patrzył na mnie badawczo. Zastanawiałam się, czy właśnie nie strzeliłam sobie w kolano. Sama zaproponowałam szlaban.

- I naprawdę chcesz żebym to zrobił? Bo myślę, że jesteś już praktycznie dorosła, za kilka miesięcy będziesz mieszkać na drugim końcu świata, tam i tak nie będę mógł kontrolować twoich powrotów. 

She'll be the one (zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz