Rozdział 40

699 12 0
                                    

Abi

Budzik zadzwonił już po raz trzeci, a ja wciąż nie miałam ochoty wstawać. Nie pamiętałam który to dzień z kolei, ale wiedziałam, że wczoraj obiecałam mamie, że bez gadania podniosę się z łóżka. Ale chyba robiłam to codziennie, albo może i nie. Nie do końca pamiętałam wszystko co zdarzyło się w ciągu ostatnich kilku dni. Kiedy wróciłam do domu po rozmowie z Ben'em płakałam tak bardzo, że nie widziałam drogi. Mamy ani taty nie było. Nie wiedziałam co mam zrobić, czułam jakby coś od środka rozrywało moją klatkę piersiową na kawałki. Dopadłam do barku z alkoholem i zaczęłam pić z pierwszej butelki która wpadła mi w ręce. Nie piłam, żeby zapomnieć, bo wiedziałam, że to tak nie działa, chciałam tylko, żeby przestało mnie boleć.

Ale nie przestało. Ani tamtego dnia, ani kolejnego. Miało być coraz lepiej, coraz lżej, ale ja czułam jakbym staczała się w nieskończoną przepaść, z coraz większą prędkością. Jak niby miałabym w takim stanie chodzić do szkoły i udawać, że nic się nie dzieje.

Zrozumiałam, że zależało mi na nim bardziej niż na przyjacielu, od dawna czułam do niego coś więcej, wcześniej po prostu nie przyznawałam się do tego przed samą sobą. Za długo tkwiłam w związku który był dla mnie nieodpowiedni, żeby zauważyć, że przed sobą miałam coś właściwego, coś co mogło spełnić wszystkie moje marzenia. Teraz było już za późno. Ben znienawidził mnie za wybór którego dokonałam.

Pukanie poprzedziło wtargnięcie mamy do mojej groty rozpaczy.

- Abi czas do szkoły - przypomniała łagodnie.

Odpowiedziałam jej chowając głowę pod kołdrą. Potrzebowałam ciszy i spokoju.

- Abi wczoraj złożyłaś mi obietnicę, nie chcę na ciebie naciskać, ale trzeba dotrzymywać danego słowa.

- Nie chcę nigdzie iść.

Poczułam, że siada na skraju mojego łóżka, czyli to nie jeden tych dni, kiedy widząc mój stan, po prostu dawała za wygraną.

- Abi to trwa już tydzień, nie możesz opuszczać tylu zajęć pod sam koniec roku, nie po to tak bardzo się starałaś, żeby teraz wszystko zaprzepaścić. To tylko kilka lekcji, nic więcej, jeśli dasz radę to przetrwać, za miesiąc będziesz już w Anglii i to wszystko nie będzie miało znaczenia.

Czułam, że znowu zbiera mi się na płacz, chociaż myślałam, że udało mi się wyczerpać limit łez. Przez kilka ostatnich dni pierwszy raz w życiu zdarzyło mi się płakać tak bardzo, że nie mogłam złapać tchu.

- Nie mogę ogarnąć tych zaliczeń w jakiś inny sposób? Może dasz radę pójść do szkoły i zapytać ich czy nie mogą przepytać mnie w trybie indywidualnym? Na przykład gdzieś po lekcjach?

Mama pociągnęła za kołdrę, zdzierając ją z mojej głowy. Siłowałam się z nią, ale była zbyt uparta, nie chciałam, żeby widziała mnie w tym stanie. Nie przebierałam się z piżamy, ani nie brałam prysznica od tygodnia. Śmierdziałam, a moje oczy wciąż były tak opuchnięte, że praktycznie nie mogłam ich otworzyć.

- Zaczynam się o ciebie martwić, nie możesz tak po prostu przestać wychodzić i spędzać całych dni w łóżku, to nie zdrowe.

- Nic mi nie jest, po prostu potrzebuję trochę czasu dla siebie, to wszystko.

- Mnie nie musisz oszukiwać, wiem, że stało się coś złego, i nie będę udawać, że wiem co to było. Chcę ci tylko powiedzieć, że czasami najlepsze co możesz zrobić to z uniesioną głową pojawić się właśnie tam, gdzie powinnaś być. Ludzie nie zawsze będą tacy jak byśmy tego chcieli, więc jedyne co możesz zrobić, to robić swoje, nie zważając na ich opinię. Twoja siła pochodzi z twojego wnętrza, i jej nic nie jest w stanie ci odebrać. - Pogłaskała mnie po policzku, przy okazji całując w czoło.

Wchodząc do szkoły czułam na sobie spojrzenia, wiedziałam, że tak będzie i byłam na to w pełni przygotowana. Nie sądziłam jednak, że zupełnie nikt się do mnie nie odezwie, że przestaną odpowiadać na „cześć" i nie będą chcieli siedzieć ze mną w ławce. Od balu minęły prawie dwa tygodnie, powinno stać się coś nowego co odwróci ich uwagę od mojego wybryku. Tak się jednak nie stało.

Po dwóch lekcjach weszłam do stołówki. Wszyscy zamilkli wpatrując się we mnie jak w ducha. Czułam panikę, czułam jak oddech grzęźnie mi w gardle, a ręce zaczynają się trząść. Chciałam uciec, ale wiedziałam, że to uczucie minie kiedy tylko zbiorę w sobie wystarczająco odwagi. Zrobiłam kolejny krok do przodu. Przełknęłam ślinę wiedząc, że kiedy się odezwę mój głos nie może się trząść.

- Powiem wam coś, macie rację że się ode mnie odwróciliście i zlinczowaliście, to co zrobiłam było złe, ale wiecie co odróżnia mnie od was? Tylko i wyłącznie to, że moja tajemnica wyszła na jaw, nic więcej. Większość z was ukrywa dużo gorsze sekrety które jeszcze nie ujrzały światła dziennego. To właśnie cała różnica i wiecie co jest najzabawniejsze? Że każdy z was może znaleźć się na moim miejscu, i tego właśnie wam życzę.

Usiadłam przy pustym stoliku nie zwracając uwagi na szepty które słyszałam. Czułam jak po moim wnętrzu rozchodzi się przyjemne ciepło. Może wcale nic się nie zmieniło, może nic z tego co powiedziałam do nich nie dotrze, ale to nie miało najmniejszego znaczenia. Chodziło o mnie i o odwagę którą właśnie odkryłam. Uśmiechnęłam się, przeszłam długą drogę, żeby stanąć w tym miejscu i zrozumieć, że to ja jestem najważniejsza i tylko moja opinia o samej sobie ma znaczenie.

She'll be the one (zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz