Rozdział 49

866 17 0
                                    

Abi

Po wyjściu Bena była u mnie mama, chciała porozmawiać, ale wyrzuciłam ją za drzwi. Byłam na nią zła za tą manipulację, ściąganie go tutaj żeby zmusić mnie do zmiany decyzji w kwestii leczenia było ciosem poniżej pasa. Rozumiałam ich motywację i wiedziałam, że prędzej czy później im wybaczę, musiałam jednak dać im do zrozumienia, że jestem już dorosła i nie będę tolerowała czegoś takiego. Szczególnie, że bardzo mnie to zabolało. Myślałam że nigdy więcej nie zobaczę Bena, całą sobą wierzyłam w to, że tak będzie. Nie mogłam pozwolić sobie myśleć inaczej, skreśliłam go ze swojego życia w momencie w którym zrozumiałam, że mnie zostawił. Nie pozwalałam sobie o nim myśleć nawet przez chwilę.

Kiedy wszedł do mojego pokoju wszystko runęło. Stałam naprzeciw miłości mojego życia i wiedziałam, że go kocham, nie przestałam go nienawidzić, nie wybaczyłam mu, po prostu w samej głębi serca wiedziałam, że uczucie którym go darzyłam wcale nie zniknęło. I znowu zaczęło mnie boleć.

Szczególnie, że do Bena nie dotarło co oznaczało wyrzucenie go za drzwi, dzwonił do mnie ciągle, od trzech godzin. Rozważałam wyłączenie telefonu, ale za każdym razem kiedy chciałam to zrobić coś mnie powstrzymywało. Nie wiedziałam co miał mi do powiedzenia, nie chciałam z nim rozmawiać, ale wiedziałam, że nie da za wygraną.

- Daj mi spokój - powiedziałam odbierając telefon. - Jutro zmieniam numer.

- Czekam pod drzwiami - rzucił pośpiesznie i się rozłączył.

Zaniemówiłam. Wpatrywałam się w telefon zastanawiając się co on niby sobie myślał, jak mógł twierdzić, że dam się na coś takiego nabrać. Wiedział, że przywoła tym wspomnienia i właśnie o to mu chodziło. Chciał mnie zmiękczyć.

Zeszłam na dół i usiadłam na szafce w przedpokoju. Przez okno widziałam Bena siedzącego na schodkach. Schował telefon do kieszeni. Przestał dzwonić bo powiedział mi to co miał do powiedzenia, będzie tam siedział dopóki z nim nie porozmawiam. Znowu testowaliśmy swoje charaktery. Z tym, że ja nie miałam zamiaru się ugiąć, dałam mu jasno do zrozumienia co myślę o jego wtrącaniu się w moje sprawy. Nie mógł tak po prostu zjawiać się po dwóch miesiącach i wymagać swojego miejsca w moim życiu.

- Siedzi tam odkąd wyrzuciłaś go z pokoju - usłyszałam łagodny głos mamy jeszcze zanim dotknęła mojego ramienia. - Proponowałam żeby został w środku, ale odmówił, powiedział, że wiesz o co chodzi.

Wzruszyłam ramionami. Doskonale wiedziałam, że nawiązuje do mojego zachowania, ja właśnie w ten sposób zmusiłam go do rozmowy.

- Po co go tu ściągnęliście? - zapytałam nie odrywając wzroku od okna, od Bena. - Po co powiedzieliście mu o wszystkim?

- Kochasz go, nie sądzisz, że powinien wiedzieć?

- Nie kocham go mamo - zapewniłam. - Nienawidzę go, zostawił mnie, nie chciał być częścią mojego życia, nie powinnaś go w to wszystko wtajemniczać.

- Nie dałaś mi wyboru - zauważyła przytulając mnie, czułam, że tak jak ja patrzy teraz przez okno. - Dobrze wiesz, że będę łapać się każdej opcji, jeśli jest co najmniej niewielka nadzieja, że dzięki temu zmienisz zdanie.

Odwróciłam się spoglądając na jej zmartwioną twarz. Nie mogłam być na nią zła o to, że starała się robić to, co uważała za słuszne. Pewnie na jej miejscu postępowałabym dokładnie tak samo.

- A co jeśli go nie zmienię? - zapytałam po raz kolejny. Odbywałyśmy tą rozmowę co najmniej kilkakrotnie od kiedy zadeklarowałam im, że nie mam zamiaru poddawać się leczeniu. Wiedziałam co robię i nie żałowałam mojej decyzji. Chociaż nikt w moim otoczeniu nie wydawał się tego rozumieć.

She'll be the one (zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz