Abi
Obudziłam się kiedy słońce było już wysoko na niebie. Wiedziałam, że zarywanie nocy skończy się w ten sposób, ale nie miałam przecież żadnych zobowiązań na dzisiaj mogłam po prostu pozwolić sobie na luźny dzień leniuchowania i oglądania filmów na laptopie. Przewróciłam się na łóżku sprawdzając telefon. Nie miałam na nim żądnych wiadomości, ani nieodebranych połączeń, nikt nie próbował się ze mną skontaktować. Pomyślałam o Danny'm, o tym do czego wczoraj między nami doszło, ale nadal nie mogłam znaleźć logicznego wytłumaczenia dla jego zachowania. W naszym związku od początku mieliśmy twarde zasady. Naginałam już większość z nich, chowałam swoją dumę do kieszeni i pozwalałam jemu decydować jak chce rozwiązać większość problemów. Ale jeśli mieliśmy zacząć się okłamywać, jeśli chciał podejmować decyzje beze mnie. Nie mogłam sobie na to pozwolić. Musiał zrozumieć że to on mylił się w tej sprawie.
Wiedziałam, że prędzej czy później i tak znajdziemy drogę powrotną do siebie nawzajem. Zawsze tak było. Moje myśli same powędrowały w stronę naszej największej kłótni.
Wiedziałam, że ten moment nastąpi odkąd mama powiedziała, że rodzice Danny'ego przeprowadzają się do tego samego miasta. Od początku zdawałam sobie sprawę z tego, że nastąpi moment w którym będę musiała stanąć z nim twarzą w twarz. Nie to, żebym tego nie chciała, kiedyś niczego nie pragnęłam bardziej, po prostu strasznie bałam się tego co się stanie, od dwóch lat nie mieliśmy ze sobą zupełnie żadnego kontaktu a nasze pożegnanie było czymś co oboje uważaliśmy za nasze ostatnie spotkanie. Rozstaliśmy się, pożegnaliśmy, ten plan nie zakładał niczego więcej.
Od trzech dni nie mogłam spać, wiedziałam, że są już w mieście, rozważałam poproszenie mamy o ich adres, albo o numer telefonu Danny'ego ale stchórzyłam, nie wiedziałam co miałabym mu powiedzieć. Niedzielny obiad z naszymi rodzicami też nie był idealnym sposobem na pierwsze spotkanie. Jednak idąc chodzikiem prowadzącym do nowego domu mojej pierwszej miłości stwierdziłam, że na to po prostu nie było dobrego sposobu.
Kiedy tata nacisnął dzwonek zaczęłam odliczać kolejne sekundy pilnując, żeby przynajmniej co kilka wziąć oddech. Z nerwów było mi coraz bardziej niedobrze. Bałam się, że jeśli doliczę do dwudziestu zwymiotuję w ładnie przycięty krzaczek rosnący na końcu ścieżki.
Drzwi otworzyły się przy osiemnastce. Pojawiła się w nich Barbara, matka Danny'ego, uśmiechnięta tak szeroko jak jeszcze nigdy wcześniej. Na końcu korytarza zauważyłam Mark'a, zarówno on jak i jego żona nie zmienili się wcale od kiedy ostatni raz ich widziałam.
Nie słyszałam ani słowa rozmowy, krew za bardzo szumiała mi w uszach, uśmiechnęłam się tylko kiedy po kolei mnie przytulili. Wchodząc za nimi do środka czułam się jakbym szła na ścięcie. Po przejściu całego korytarza weszliśmy do salonu, moją uwagę przykuła postać siedząca na kanapie, od razu go rozpoznałam. Kiedy wstał i zaczął odwracać się w moim kierunku stało się coś typowego dla idiotycznych komedii romantycznych, czas nagle zwolnił i wszystko za wyjątkiem jego osoby zniknęło. Patrzyłam na niego, patrzyłam na chłopaka którego kiedyś kochałam i którego straciłam na zawsze, teraz kiedy znowu stanęłam z nim twarzą w twarz zdałam sobie sprawę z tego, że to co powtarzałam sobie od tak długiego czasu było kłamstwem. Kochałam go wciąż, od zawsze i na zawsze.
Oboje patrzyliśmy na siebie jakbyśmy właśnie zdali sobie z tego sprawę. Nie wiedziałam co zrobić, jak przywitać się z kimś kto jest twoją drugą połówką. Ten moment kompletnej magii przerwała Daisy.
- O matko Abi - zaczęła piszczeć. - Tak bardzo za tobą tęskniłam.
Kiedy zamknęły się za nami drzwi prowadzące na taras odetchnęłam z ulgą, kiedyś spędzanie czasu w takim towarzystwie było naturalne, teraz stało się dziwne.