Rozdział 36

731 16 1
                                    

Ben

Chyba nigdy w życiu nie byłem bardziej wściekły niż w tym momencie na tego cholernego idiotę. Szmaciarza który nie zasługiwał nawet na znalezienie się w pobliżu Abi, a tym bardziej na to, żeby się w nim tak mocno zakochała. Od samego początku wiedziałem jak to się skończy, usiłowałem jej to uświadomić, ale była tak zaślepiona jego słodkimi słówkami, że nawet na moment nie brała pod uwagę tego, że mógłbym mieć rację. Musiałem mu to przyznać, był perfekcyjnym kłamcą, który umiał owinąć sobie wokół palca każdą dziewczynę. Gdyby nie to, że chciałem jak najszybciej znaleźć Abi, dałbym mu w pysk. To nie sprawiedliwe, że nie dostał zupełnie żadnej kary za wszystko co zrobił.

Mój brat zauważył, że przeciskałem się przez tłum usiłując dostać się do drzwi, i złapał mnie za ramie.

- Widziałeś gdzieś Abi? Muszę jak najszybciej z nią porozmawiać.

Pokręcił głową wciąż nie rozluźniając uścisku na moim ramieniu. Nie byłem pewien dlaczego chce mnie powstrzymać przed odnalezieniem jej.

- Nie, widziałem tylko jak wybiegała na zewnątrz. Amber poszła jej szukać.

Przytaknąłem wiedząc, że wsparcie przyjaciółki jest właśnie tym, czego ona teraz potrzebuje. Nie zmieniało to wcale faktu, że chciałem być teraz przy niej, niezależnie od tego jak bardzo byłem na nią wściekły. Wiedziałem, że jestem jedyną osobą, która zna całą prawdę, zaufała mi na tyle, żeby mi o tym opowiedzieć, czułem się więc zobowiązany do sprawdzenia się jako jej przyjaciel, za którego wciąż się uważałem.

Amber spotkała mnie zaraz za drzwiami.

- Nie jesteś z Abi? – zapytałem zdezorientowany tym, że najwyraźniej zamierzała właśnie wejść do środka.

- Nie, nawrzeszczała na mnie, powiedziała, że chce być sama.

- I ty jej na to pozwoliłaś? - zapytałem niedowierzając, że mogła być na tyle głupia, żeby zostawić swoją przyjaciółkę w takim stanie.

- A co miałam zrobić, potrzebuje chwili żeby ochłonąć, zaraz do niej wrócę.

- Gdzie ona jest?

Postanowiłem zignorować jej idiotyczną próbę tłumaczenia się. Moim zdaniem właśnie w takich momentach powinno się być przy kimś na kim ci zależy, niezależnie od tego co mówi. Nikt nie chce zostać sam z czymś co zupełnie łamie go wewnętrznie.

Westchnęła głęboko wyraźnie poirytowana tym, że podważałem jej sposób działania.

- Na końcu parkingu, jeśli chcesz możesz do niej iść, ale robisz to na własną odpowiedzialność.

Postanowiłem nie angażować się w dalszą sprzeczkę, która nie miała najmniejszego sensu. Czułem jakbym tracił czas, który powinienem spędzać przy niej. Wiedziałem, że potrzebuje teraz mojego wsparcia i chciałem żeby wiedziała, że może na mnie liczyć, nawet jeśli zdążyła w to zwątpić.

Wreszcie ją zobaczyłem, siedziała na krawężniku, pomiędzy dwoma zaparkowanymi samochodami. Nie musiałem widzieć jej wyraźniej, żeby wiedzieć, że płacze. Zakłuło mnie w sercu widząc ją taką, zupełnie bezbronną i tak bardzo zranioną, że czułem jej ból z odległości kilku metrów. Wiedziałem, że skończy się to w ten sposób, wolałbym jednak nie być tego świadkiem. Przez chwilę zacząłem nawet żałować, że jednak miałem rację, kochałem ją, i nie chciałem patrzeć jak cierpi, nawet jeżeli oznaczało to, że miałaby być szczęśliwa z innym.

Podchodziłem do niej bardzo powoli, nie chciałem jej przestraszyć. Im bliżej byłem tym wyraźniej słyszałem jej płacz.

- Amber mówiłam ci, że chce zostać sama - chciała brzmieć na poirytowaną, ale jej głos był słaby.

She'll be the one (zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz