4. Dobranoc...

1K 40 0
                                    

Następnego dnia udałam się do pobliskiego baru. Swoje rzeczy zostawiłam w domu jednej staruszki, która ma za zadanie strzec ich jak oka w głowie. Gdy cokolwiek się z nimi stanie, odpowie za to życiem.

- Whiskey z lodem - mówię do blondwłosej barmanki podając jej wyznaczoną kwotę.

- Nigdy cię tu nie widziałam - zaczęła - Jesteś nowa w mieście? - podała mi mój napój

- Wczoraj przyjechałam..

- A dzisiaj wyjedzie - usłyszałam głos za swoimi plecami

- Klaus Mikaelson - odwróciłam się w jego stronę - Miło cię widzieć. Urosłeś? - słowo daje, ze gdy ostatni raz go widziałam był ze mną równy

- Przejdźmy się - oj. Nie.  Dopiero co tutaj przyszłam.

- Usiądźmy - zaczęłam iść w stronę jednego z wolnych stolików. Usłyszałam jeszcze za sobą westchniecie pierwotnego. - To jak? Stęskniłeś się ?

- Pogodziłem się już z myślą, ze nigdy cię nie zobaczę- czy powinnam martwić się tym, ze nikt się nie cieszy z tego, ze żyje ? - Dlaczego przyjechałaś do miasta ?

- A dlaczego miałabym nie przyjeżdżać ? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie - Konflikt między wilkołakami, wampirami i czarownicami - tego zdarzyłam się dowiedzieć przez ten czas -  Chyba się tu nie nudzicie, co ? - jeszcze dzisiaj dowiem się jeszcze więcej. - Witaj Elijah - wyczułam, ze podsłuchuje nas z zewnątrz

Zaraz potem brunet wszedł do baru i się do nas przysiadł. Kogo on chce oszukać tym garniturem ?

- Miałeś zostać z Hayley - skarcił starszego Klaus

- I miałbym stracić okazje na rozmowę z Alice? - oburzył się - Witaj - ucałował wierzch mojej dłoni. Chociaż jeden się stęsknił

- Wracając - zaczęła hybryda - Masz wyjechać z miasta

- Bo co ? -nie wiem co on sobie myśli, ale nikt mi nie będzie rozkazywał

- Bo przestaniemy być tacy mili - czy on mi grozi ?

- Może coś was ominęło - jednym łykiem wypiłam resztę, wcześniej zamówionego trunku - Ale to nie wy decydujecie o moim życiu - wywołałam u nich ból głowy.
Zaczęłam odczuwać, ze powoli zaczyna brakować mi mocy, ale oczywiście nie dam tego po sobie poznać.

Jestem heretykiem. Mogę być swoim własnym źródłem mocy, ale jest to nieopłacalne.
Bo co mi z tej mocy, gdy moje wampirze zdolności są osłabione ? Zdecydowanie lepiej jej wyciągać moc z innych osób.

Czuje, ze ktoś mnie obserwuje. Nie chodzi tutaj o żadnego z Mikaelsonów

- Przejdźmy się - mówię wstając od stołu.

Przez jakiś czas idziemy w ciszy.

- Alice -zaczął Elijah - Chyba zdajesz sobie sprawę, ze musimy chronić to miasto - co oni takiego w nim widzą?
Miasto jak miasto.

- A ty nie jesteś osobą, która nam w tym pomoże - nagle Klaus zaatakował mnie chcąc skręcić kark. Szybko i zgrabnie unikałam jego ciosów, lecz była to strasznie niewyrównana walka. Klausowi pomógł Elijah. Moje oczy pierwszy raz widza ten widok

Użyłam mojej mocy,by chodź delikatnie ich osłabić, lecz ta taktyka nie podziałała długo, bo zaraz całą ją wyczerpałam. Pierwotni wykorzystali to i już po chwalili Elijah trzyma mnie tak, ze nie mogę się ruszyć.

- Dobranoc..

Old Friend | MikaelsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz