Po tej niekoniecznie dobrze kończącej się rozmowie chodziłam po mieście szukając najcichszej i najspokojniejszej ulicy. Dlaczego? Bo właśnie tam Lucien najprawdopodobniej przesiaduje. Skąd wiem? Bo przy ostatnim naszym spotkaniu zniszczyłam mu jego pierścień chroniący przed słońcem.
- Powiesz po dobroci gdzie jesteś czy będziemy się bawić w chowanego? - mówię stojąc po środku ulicy Bienville. W domach na niej położonych mieszkają praktycznie sami starsi ludzie.
A przynajmniej tak powiedział mi chłopak, którego o to zapytałam.- 26 - słyszę jego głos z odległości kilkudziesięciu metrów. Natychmiast znajduje się pod drzwiami domu ,otwieram drzwi i próbuje wejść do domu. Próbuje.
Zupełnie zapomniałam o zaklęciu broniącym go przed wampirami.- Mała wpadka? - po drugiej stronie drzwi staną wysoki, dobrze zbudowany szatyn o intensywnie zielonych oczach. Patrzy na mnie z tym swoim irytującym uśmieszkiem
- Nie tym razem - uśmiechnęłam się cwanie kładąc dłoń na framudze drzwi. Wyssałam dzięki temu zaklęcie chroniące ludzi przed wejściem wampira do ich domu. Oczywiście zdaje sobie sprawę, ze Lucien doskonale wiedział, ze to potrafię i nie zrobiło to na nim żadnego wrażenia - Czego szukasz w Nowym Orleanie? - pytam wchodząc do środka.
Widać, ze w tym domu mieszka jakaś starsza osoba. Stare zdjęcia wiszące na ścianach, nić do szydełkowania na stole i antyczne meble sprawiają, ze w domu panuje niesamowicie babciny klimat.- Przyjechałem w interesach - jak ja go nienawidzę - Słyszałem, ze zakolegowałaś się z pierwotnymi - zmienił temat - Przekaz im, ze chętnie się z nimi spotkam - wiedziałam, ze będzie coś z nimi kombinował. Pytanie tylko brzmi co.
-Oni nie są zainteresowani twoją osobą - siadam na kanapie. - Ostatnio stali się jeszcze bardziej wybredni niż zwykle - założyłam nogę na nogę. Szatyn prychną
- Wiesz, ja nie zamordowałem im brata. - a niech się wypcha - Mam większe szanse od ciebie w dogadaniu się z nimi
- Nie boisz się pierwotnych? -zaczęłam go podpuszczać - W końcu są nieśmiertelni - ten dureń nawet nie wie o kołku z białego dębu
- Ty serio wierzysz w te bzdury? - oburzył się - Pomyśl tylko. Natura nigdy nie stwarza czegoś, czego nie można byłoby zabić. Szuka równowagi - przypomniał - Na pewno istnieje coś ,co zabija takie coś jak oni. A ja się dowiem co..
- I co z tego ? Nie dość, ze Klaus jest hybrydą to każdy z nich jest starszy od ciebie - zaznaczyłam - i silniejszy
- Ale czy im pomagają przodkowie najpotężniejszych czarownic z francuskiej dzielnicy? - zaraz, co ?
- Ty chyba sobie żartujesz - w szoku aż wstałam z kanapy - Dlaczego one miałyby pomagać dla takiego kogoś jak ty ? - co on im obiecał w zamian?
- To już nie twój interes, mała heretyczko - jak szybko to powiedział , tak szybko teleportował się w jakieś inne miejsce.
Jak on śmiał to powiedzieć?! Jestem od niego starsza i mądrzejsza!
Ale w sumie ciekawi mnie jak chce sobie poradzić z pierwotnymi. I nie mogę sie doczekać aż będą zmuszeni poprosić mnie o pomoc.To będzie piękna chwila
CZYTASZ
Old Friend | Mikaelson
VampireCo takiego musiało się stać, aby Alice, niegdyś miła, wrażliwa na cudzą krzywdę dziewczyna, Dziś była sarkastyczną, przebiegłą i nieobliczalną heretyczką ? Alice przyjeżdża do Nowego Orleanu... Jak zareaguje na wieść, że pierwotne wampiry są w m...