Resztę nocy zajęło mi odzyskiwanie sił i wytworzenie sobie nowego pierścienia słonecznego.
Z tego co mi wiadomo Freya wysłała już zaproszenie na bal Marcelowi. Ma on się odbyć już dziś wieczorem.
Mam tylko taki mały, drobny problem.
Wszystkie suknie zostawiłam w domu Grace.
Nie mam się w co ubrać.- Freya! - chodziłam po rezydencji Mikaelsonów szukając blondynki
- W kuchni! - usłyszawszy jej głos szybko dostałam się do pomieszczenia, w którym się ona znajduje.
- Pożyczysz mi jakąś suknie? - pytam, a blondynka prawie dławi się kawą. Co ją tak śmieszy?
- Ty chcesz ubrać suknie? - zrobiła wielkie oczy
- To coś dziwnego, ze chce jakoś wyglądać na balu? - chyba wiem o co jej chodzi.
Niegdyś nienawidziłam sukienek i wszystkiego co z nimi jest związane. Wmówiłam sobie, ze nie pasują do mnie i w każdej wyglądam jak jakiś obrzydliwy potwór.
Może Rebeka jej coś o tym wspomniała
- Ależ skąd! - odłożyła kubek na blat i pobiegła w stronę swojego pokoju - Na co czekasz? Chodź!
:::::::::
Trzy godziny.
Przez trzy godziny nie znalazłam żadnej, ładnie na mnie wyglądającej sukienki.
Większość z nich po prostu była na mnie za długa.
Dlaczego Freya musi być ode mnie wyższa?
- To nie ma sensu - mówię pokazując jej się w eleganckiej sukience Rebeki.
Tak. Rebeki.
Frey już wszystkie przymierzyłam.
- Jest.. - czarownicy brakuje słowa. Doskonale wiem co chce powiedzieć.
- Za długa. Różowy to zdecydowanie nie mój kolor, a cekiny.. kto je w ogóle wymyślił? - zaczęłam krytykować - Mam dość. Nie idę. - zrezygnowana polozylam się na łóżku.
- Nawet sobie nie żartuj - oburzyła się - Na pewno znajdzie się jakaś..
- Jaka? Przystosowana do mojego wzrostu i karnacji? - nie da się oszukać, ze siostry Mikaelson są dosyć wysokimi kobietami o jasnych karnacjach i włosach.
Ja jestem od nich niższa o jakieś dziesięć centymetrów, mam czarne włosy i delikatnie ciemniejszą skórę.
Masakra.-Więc chodżmy na miasto. Tam na pewno znajdziesz coś właściwego- ten pomysł nie byłby taki zły, ale..
-Jest niedziela. Oprócz tego, że musiałybyśmy się tam włamać, mamy na to niecałe dwie godziny- z tego co mi wiadomo bal zaczyna się o osiemnastej - Nie ma szans, że zdążę wybrać sukienkę - westchnęłam - Dobra, trudno. Wystrój się za nas obie - uśmiechnęłam się i wyszłam z pokoju, aby przebrać się z powrotem w moje ciuchy.
Odłożyłam sukienkę Rebeki do jej pokoju i wyszłam z posiadłości Mikaelsonów.
Poszłam prosto do mieszkania, które od nich dostałam.
Szkoda, bo na prawdę mam ochotę potańczyć.
Uwielbiam to.Przez następne pół godziny czytałam chyba jedną z najbardziej przewidywalnych książek, jakich kiedykolwiek w życiu przeczytałam. Mimo, że już po dwóch pierwszych rozdziałach wiedziałam jak ta historia się skończy, cały czas czekałam na jakiś niespodziewany zwrot akcji.
Nie doczekałam się.
Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Wolnym krokiem podeszłam do wejścia, a gdy otworzyłam drzwi nikogo już nie było. Żartowniś się znalazł.
W momencie, gdy chciałam zamknąć drzwi, zobaczyłam leżącą na ziemi paczkę. Niepewnie ją podniosłam i zaniosłam do wnętrza domu. Może któryś z sąsiadów coś zamawiał?
Dziwne. Nie jest zaadresowana.
Zdecydowałam się ją otworzyć. Coś mi tu nie gr..no nie. Przecież to sukienka!
Piękna, czerwona sukienka!
Wyjmując ją z paczki, spadła mi jakaś kartka.
Uśmiechnęłam się czytając napis na niej
Mam nadzieje, ze Cie w niej dzisiaj zobaczę.
Klaus
CZYTASZ
Old Friend | Mikaelson
VampireCo takiego musiało się stać, aby Alice, niegdyś miła, wrażliwa na cudzą krzywdę dziewczyna, Dziś była sarkastyczną, przebiegłą i nieobliczalną heretyczką ? Alice przyjeżdża do Nowego Orleanu... Jak zareaguje na wieść, że pierwotne wampiry są w m...