20. Dzień dobroci

714 30 3
                                    

- Dlaczego to nie działa?! - zaczynam się niecierpliwić. Od dziesięciu minut siedzę czekając, aż zaklęcie Frey zacznie działać. Jak narazie nic się nie zmieniło

- Nie mogę wykryć magii w twoim organizmie - O nie. Nie, nie, nie, nie, nie.  Kiedy on rzucił to zaklęcie? - Zupełnie tak jakbyś była..

- Człowiekiem - dokończyłam za nią. Podniosłam ze stołu nóż i pewnym ruchem rozcięła sobie wewnętrzną część dłoni - Nie goi się

-Spróbuje cofnąć zaklęcie - czarownica zaczęła przewracać kartki księgi zaklęć. Przecież to bez sensu

- Dobrze wiesz, ze ci się nie uda - westchnęłam tamując krwawienie chusteczką, którą dostałam od Elijaha. Brunet cały czas siedzi obok nas przysłuchując się rozmowie - Tylko ten co rzucił zaklęcie może je zdjąć. Twoje wysiłki pójdą na nic

- Nie boisz się, ze już nie będziesz heretykiem ?- włączył się do rozmowy garniturek.

- Nie ma zaklęcia, które by to umożliwiło - przeczytałam każdą książkę na ten temat. Nie ma stworzenia, które byłoby w stanie odebrać wampirowi wampiryzm. - Jedynym sensowym wytłumaczeniem jest to, ze rzucił ma mnie silne zaklęcie osłabiające, przez które nie działają moje wampirze zdolności. A nie mogę pobierać magi ze względu na wcześniejsze jej wyczerpanie - nie mam pojęcia czy mnie zrozumieli, ale szczerze mówiąc nie bardzo mnie to obchodzi. Ważne, ze ja wiem co się ze mną dzieje - Po prostu muszę odpocząć

- I nie dać się zabić - do pomieszczenia wszedł Klaus. Najwidoczniej podsłuchiwał całą rozmowę. - Co ci jeszcze obiecała Rebeka? - a co go to nagle zaczęło obchodzić ? Nie nadążam nad jego zmianami nastroju

- Koniec z więzieniem, kajdanami i nieufnością. Zapominacie o sprawie z waszym bratem,  powiecie o mnie miłe słowo dla Marcela i.. - czy ja o czymś zapomniałam? Jakie to dziwne uczucie - Załatwicie mi mieszkanie - po krótkiej chwili sobie przypomniałam. 

- Super - podszedł do drewnianej komody i wyjął z niej klucze - Zawiozę cię - nie czekając na moją reakcje zaczął iść w stronę wyjścia

- Mam ci tak po prostu zaufać i wsiąść z tobą do auta? - nie mam zamiaru ryzykować. Chce żyć, a jazda z Mikaelsonem autem może skończyć się tragicznie. Nie wiadomo gdzie mnie wywiezie, a w tym stanie nie mam jak się bronić - Podziękuje

- Nie zabije cię przecież - przewrócił oczami - Chcę wypełnić obietnice siostry, a jeśli będziesz w tym mi przeszkadzać po prostu cię uśpię i zaniosę do tego domu - hm.. Mam do wyboru grzecznie pójść za Mikaelsonem i być całkowicie świadoma tego co ze mną robi i gdzie mnie zawozi, lub być uśpiona jakimś świństwem, przewieziona najprawdopodobniej w bagażniku i nieświadoma tego gdzie mnie wywozi.

- No dobra.. - próbuję wstać z kanapy- Już idę - przy pierwszym kroku tracę równowagę i znów ląduje na miękkim.  Nie pamietam, aby za życia chodzenie było tak ciężką czynnością

- Jak z dzieckiem.. - westchną pierwotny i w wampirzym tępie znalazł się obok mnie. Jak mi tego brakuje - Lekka jesteś - wziął mnie na ręce w stylu panny młodej i znów zaczął podążać ku wyjściu.

- Nie prosiłam o pomoc. - nie podoba mi się , ze zrobił to bez mojej zgody.

- Chcesz mieć ten dom czy nie? - wsadził mnie do samochodu od strony pasażera, okrążył samochód i usiadł za kółkiem

- A co cię tak nagle wzięło na spełnianie cudzych obietnic, co ? - jak ja lubię go drażnić. 

- Dzień dobroci dla heretyków - przewróciłam oczami - A przepraszam. Byłych heretyków - on chciał mnie tym zdenerwować? Coś mu się nie udało.

Więcej się nie odezwałam.
Uważnie obserwowałam mijające uliczki, znaki i domy. Wszystko po to, abym w razie porwania wiedziała jak wrócić na znajome mi rejony.
To nawet śmieszne, bo i tak nie dam rady uciec. Wywalę się przy pierwszej próbie

- Jesteśmy - to tu ?  Stoimy przed dużym, wręcz ogromnym domem z wymalowaną literką M na jednej ze ścian. Trzeba będzie to przemalować - Nie podziwiaj tylko odepnij pasy - nie wiem kiedy pierwotny znalazł sie obok mnie. Czy on znów chce wziąć mnie na ręce ?

- Nie ma mowy - spojrzałam na niego odpinając swój pas - Sama dojdę

- Ach tak?  - uśmiechnął się cwanie - Proszę bardzo - odsunął się tworząc mi przejście. Dam radę. Jedna noga... druga..  i gdyby nie Klaus leżałabym na chodniku - Naprawdę nie mam ochoty cię więcej łapać

Old Friend | MikaelsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz