43. Moneta

431 30 0
                                    

Mimo, ze szykowałam się najszybciej jak umiem i tak stoję pod drzwiami rezydencji Mikaelsonów spóźniona jakieś piętnaście minut.

Już z daleka można było usłyszeć głośno grającą muzykę i bawiące się wampiry.

Otworzyłam drzwi, aby do nich dołączyć i weszłam do salonu, który przepełniony był sługusami Marcela.
Każdy z nich wyglądał elegancko, a dzięki Klausowi, ja również.

Nie wiem skąd wiedział jaki noszę rozmiar, ale trafił z nim idealnie.

- Dziękujemy wszystkim za przybycie - usłyszałam głos Elijaha. Odwróciłam głowę w jego stronę i ujrzałam prawie całe rodzeństwo Mikaelson. Muszę przyznać, ze każdy z nich wyglada bardzo dobrze - Życzymy miłej zabawy i mamy nadzieje, ze uda nam się dojść do porozumienia - uśmiechną się, a jego towarzysze rozeszli się po sali.

- Zatańczysz? - nagle przede mną pojawił się Klaus. Tak jak mówiłam, wyglada bardzo dobrze.

- Nie wypadałoby odmówić - uśmiechnęłam się, słysząc melodie All I Need. Uwielbiam ten taniec.

Klaus ,trzymając mnie za rękę ,poprowadził nas na sam środek salonu, gdzie wraz z innymi parami zaczęliśmy tańczyć.

- Dzięki za sukienkę - odezwałam się, cały czas patrząc na blondyna.

- To ja dziękuje, ze w niej przyszłaś - uśmiechnął się - Pięknie wyglądasz - jak miło

- Tez jesteś niczego sobie - kątem oka zobaczyłam, rozmawiającego z Elijahem ,Marcela - Myślisz, ze się dogadają?

- Marcel nie ma wyboru. Im dłużej będzie zwlekał, tym więcej jego ludzi.. - przerwał. Nie może ryzykować, ze ktoś usłyszy nasza rozmowę

- Nie możecie wybić wszystkich. Zostaniecie bez armii - to nie ma sensu.

- Mam już plan jak temu zapobiec - równo z jego słowami skończyła się piosenka - Szampana?-zaproponował.

- Oczywiście

Nie skończyło się ani na jednym tańcu, ani na jednym kieliszku.

W pewnym momencie Klaus poszedł porozmawiać na osobności z Marcelem.
Przestałam więc tańczyć i poszłam do kuchni, aby z tamtąd przyglądać się sytuacji.

- Jest mi bardzo przykro - nagle muzyka ucichła, a Elijah zabrał głos - Niestety wasz przywódca nie dba o was tak, jak myślałem - przyglądam się uważnie Marcelowi, który dosłownie przed chwilą skończył rozmowę z Klausem i wszedł do salonu - Ale mimo to damy części z was szanse na przeżycie - nagle na ziemie zaczęły spadać monety. Chwile zajęło mi dojście, ze to Kol je wysypał. Z ciekawości podniosłam jedną z nich - Ten, kto będzie miał w dłoni monetę przeżyje i będzie pod naszymi rozkazami . Reszta nie będzie miała tego zaszczytu - widzę jak wampiry patrzą na siebie nie wiedząc co robić.

Klaus stracił cierpliwość i ruszył do ataku.

O dziwo wszystkie sługusy Marcela są mu niesamowicie wierne i zamiast podnieść monetę, która uratuje im życie, odważnie walczą z hybrydą.
Właściwie to giną, gdy tylko próbują.

W oczach Marcela widzę niezdecydowanie.
Waha się.

- Podnosić monety! - krzykną wreszcie, a jego ludzie wreszcie zaczęli to robić.
Klaus ,zgodnie z tym co powiedział jego brat, nie zabija trzymających w ręku monetę.

Jednak jest ich znacznie mniej niż wampirów.

Po kilku chwilach każdy kto nie zdążył podnieść przedmiotu, był martwy.

Ocalał Marcel i około dwudziestu innych wampirów.

- Jeśli ocalali nie chcą podzielić losu..

- Idziemy - poczułam szarpnięcie. To Klaus

- Dokąd? - nie opierałam się i zaczęłam iść ramie w ramie z ubrudzonym krwią blondynem.

- Po Hayley. Mamy już armie, wiec czas wprowadzić nasz plan w życie.

Old Friend | MikaelsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz