Powoli odzyskuje przytomność.
Czuje, ze nie leżę już na twardej ziemi, a na czymś zaskakująco wygodnym. Otwieram oczy i orientuje się , ze leżę na kanapie w salonie Mikaelsonów.
Jak ja się tu znalazłam ?- Uspokój się - słyszę za sobą głos Klausa. Odruchowo podnoszę się do pozycji półsiedzącej i odwracam głowę w stronę blondyna - Całkiem nieźle poradziłaś sobie z Lucienem - nie wierze. Klaus Mikaelson mnie pochwalił. - Ale nie powinnaś tak ryzykować - usiadł na fotelu naprzeciwko mnie.
- A co, boisz się o moje bezpieczeństwo ? - prychnęłam masując sobie kark - Lepiej pomartw się o braciszka. - dodałam przypominając sobie stan Fina. Umarł na dobre.
Chyba, ze Esther znajdzie jakiś sposób, aby go ponownie wskrzesić. To całkiem możliwe- Z Elijahem wszystko w porządku - czyżby wyrzekł się najstarszego z braci? - Prócz śmierci nic poważnego mu się nie stało - a wiec teraz o to będzie mnie winił. Po prostu super
- Musiałam, żeby...
- Wiem - przerwał mi - Widziałem to - i nie raczył mi pomoc ? To już szczyt chamstwa
- I nie chciało ci się podejść i pomoc ratować brata - podsumowałam - Nie przypominam sobie, abyś kiedyś był tak bardzo leniwy - dodaje na co ten prycha.
- A ja nie przypominam sobie twojej chęci do ratowania życia mojej rodziny - a wiec jednak wyrzekł się Fina. Dla mnie nawet lepiej.
- Miałam umowę z Rebeką.
- Ona dotyczyła tylko Kola - faktycznie. Dlaczego ja w ogóle pomogłam dla Elijaha? Równie dobrze mogłam ochronić tylko siebie, bez ryzyka śmierci - Bądźmy szczerzy. Nadal masz nadzieje, ze przyjmiemy cię do rodziny. Tak, jak było to kiedyś - za kogo on się niby uważa ?!
- Nigdy nie było czegoś takiego, ze „przyjeliście" mnie do rodziny - gdybym tylko miała wystarczająco dużo energii wykrzyknęłabym mu to w twarz - My po prostu nią byliśmy - dzieci raczej nie robią uroczystej ceremonii przyjęcia przyjaciółki do rodziny. - Ale ja nie zamierzam..- ugryzłam się w język. Jak będę to niepotrzebnie przedłużać skończy się na kłótni. A ja nie mam na to siły - Tak czy inaczej nie chce być już częścią waszej rodziny - specjalnie podkreśliłam dwa ostatnie słowa - A dla Elijaha pomogłam tylko ze względu na Rebeke
- Ta.. yhm..- nie uwierzył mi - Winny się tłumaczy - przewróciłam oczami. On jest taki irytujący..- Witaj bracie. - odwrócił głowę w stronę holu, na którego środku stał ubrany w czysty garnitur Elijah. Jak to możliwe, ze go nie słyszałam? Chyba jestem jeszcze bardziej osłabiona niż mi się wydawało
- Cześć - odpowiedział mu szybko i w wampirzym tępie znalazł się obok mnie. Jak to możliwe, ze on tak szybko doszedł do siebie, a ja nadal muszę się męczyć ? - Dziękuje Alice - powiedział te słowa całując mnie w dłoń.
- Wisisz mi przysługę - próbuje wstać z kanapy, lecz zakręciło mi się w głowie i szybko zrezygnowałam z tej decyzji. Co się ze mną dzieje ?!
Nie zastanawiając się długo chwyciłam Elijaha za rękę próbując wyssać z niej trochę magii - Dlaczego to nie działa?! - puściłam rękę bruneta i spróbowałam zrobić to samo z Klausem. Przecież to niemożliwe...- Może po prostu jesteś zbyt osłabiona? - popatrzyłam na Elijaha wzrokiem mordercy. Heretycy ZAWSZE są gotowi do wyssania z czegoś magii. Czasami nawet zdarza się, ze robimy to nieświadomie
- Możesz już puścić - upomniał się blondyn, którego cały czas trzymałam za rękę. - Jeśli chcesz możemy poprosić Freye..
- Dlaczego.
- Dlaczego co ? - jego brat tez nie rozumie.
- Dlaczego chcecie mi pomoc - rozwinęłam - Z tego co mi wiadomo to nie przepadacie za mną. Równie dobrze możecie mnie wyrzucić z domu i zapomnieć o całej tej sytuacji - mogą mnie tez zabić, ale tego oczywiście nie powiem. Zbyt ryzykowne
- Ty wcześniej uratowałaś mi życie - jak mogłam zapomnieć o tej honorowej duszy Elijaha. Dziwi mnie tylko to, ze to Klaus pierwszy zaproponował pomoc - Potraktuj to jako dodatek do przysługi, którą jestem ci winny
CZYTASZ
Old Friend | Mikaelson
VampireCo takiego musiało się stać, aby Alice, niegdyś miła, wrażliwa na cudzą krzywdę dziewczyna, Dziś była sarkastyczną, przebiegłą i nieobliczalną heretyczką ? Alice przyjeżdża do Nowego Orleanu... Jak zareaguje na wieść, że pierwotne wampiry są w m...