37. Są prawdziwi

508 25 1
                                    

Skończyło się na tym, ze wszyscy, prócz Marcela i jego ludzi, zgodzili się na postawione warunki.
Ciemnoskóry wraz z lojalnymi mu wampirami zmuszeni byli opuścić centrum Nowego Orleanu i przenieść się za rzekę.
Coś czuje, ze ten „pokój" długo nie potrwa.

- Rozmawiałem z Freyą - gdy wszystkie istoty nadprzyrodzone opuściły kościół Klaus zaczął rozmowę - Pomoże ci w znalezieniu Activusa.

- Dzięki - uśmiechnęłam się lekko - Naprawdę myślisz, ze ten rozejm przetrwa? - pytam rozglądając się dookoła. Miejsce, gdzie kilka stuleci temu ludzie zrobili rzeźnie, dziś jest miejscem, do którego przychodzą się modlić.
A wystarczyłoby tylko zapoznać się z historią..

- Nie - przerwał moje przemyślenia - Ale da nam to czas, abyśmy dokładnie przemyśleli co będzie dalej- wiem o co mu chodzi.

- Marcel tak łatwo się nie podda, nie pozwolisz Hayley urodzić i wychowywać dziecko w lesie, a w dodatku po Nowym Orleanie chodzi Kol. Ktoś w końcu złamie zasady - podsumowałam

- Ta..- czemu powiedział to, jakbym o czymś nie wiedziała? Prędzej czy później i tak się dowiem.
A ja jestem cierpliwa - Chodźmy już

Z racji tego, ze robiło się już ciemno wspólnie ustaliliśmy, ze damy Frey odpocząć i poszukamy rozwiązania rano.

Wolnym krokiem idę wiec do mieszkania, które za sprawą Rebeki, podarował mi Klaus. Właśnie.
Trzeba poważnie porozmawiać z Kolem o tym, do jakiego ciała wsadził swoją siostrzyczkę i ją z niego wyciągnąć.
Już wystarczająco dłu..

Nagle usłyszałam dziwne szmery naokoło mnie. Zupełnie jakby..

- Ktokolwiek tu jest niech się pokaże - powiedziałam spokojnym tonem głosu. Nie zdążyłam zauważyć skąd przyszło dwóch, stających przede mną ,poważnie wyglądających facetów - Ładnie to tak śledzić samotną kobietę? - skrzyżowałam ręce na wysokości klatki piersiowej - Czego chcecie - wyczułam, ze są wampirami. Pytanie tylko dlaczego jest w nich tyle magii ?

- Ciebie - powiedzieli równocześnie i rzucili się na mnie. Szkoda, ze nie mam wystarczającej ilości magii..

Z pierwszym z nich szybko poszło. Zwykle skręcenie karku.
Drugi nie dał się tak łatwo i dopiero po chwili walki zdołałam wyrwać mu serce.

- Idioci - przeszłam między martwymi ciałami oblizując z palca krew wampira. Oddaliwszy się od nich na kilka kroków usłyszałam niepokojący dźwięk, a gdy tylko się odwróciłam ciał już nie było. - Okej.. - rozejrzałam się jeszcze raz. Naprawdę nikogo nie widzę - Kimkolwiek jesteś ,radzę ci - umilkłam.
Przede mną stoją dokładnie te wampiry, które przed chwilą zabiłam. - Nie możliwe - dotknęłam ich ramion, aby przekonać się czy to nie iluzja.
Oni naprawdę są prawdziwi

- Albo idziesz z nami po dobroci, albo będziemy musieli użyć siły - odezwał się ten, któremu skręciłam kark. Jego ciemne oczy wręcz biły obojętnością. Zupełnie tak jakby ktoś nim sterował.

- Nigdy się nie poddam - szybkim ruchem wyrwałam mu serce. Jeśli znowu zmartwychwstanie..

- Ostrzegał - gdy tylko ocalały wampir to powiedział wokół nas pojawiło się ich całe mnóstwo. Oni byli niewidzialni!
Musi być tu jakaś potężna czarownica

Nagle wszystkie rzuciły się na mnie.
Zgrabnie unikałam ich ciosów, tym samym zadając własne , lecz z chwili na chwile ich liczba zamiast maleć , zdawała się rosnąć.
Słowo daje, ze widziałam przynajmniej dwie takie same twarze bijące mnie równocześnie.

Gdy jeden z nich kopnął mnie w nogę straciłam równowagę. Wampiry bardzo szybko wykorzystały okazje i powaliły mnie na ziemie.

Ostatkiem sił próbowałam wydostać się z pułapki.

- Motus! - krzyknęłam wykorzystując swoją ostatnią energię..




=======================

Cześć!
Są tu jacyś fani The 100?

Jeśli tak, to zapraszam serdecznie na mój profil, gdzie już pojawił się pierwszy rozdział o tematyce serialu.

Miłego czytania 💜

Old Friend | MikaelsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz