- Dobra, a teraz choćby nie wiem co ,nie masz prawa mnie puścić - mówię w stronę Daviny, gdy jesteśmy już gotowe. - Jeśli to zrobisz, będziesz musiała wskrzesić nie tylko Kola.
- Rozumiem - chwyciła mnie za ręce i zaczęła wypowiadać zaklęcie. Zamknęłam oczy całkowicie skupiając się na swoim celu, a gdy je otworzyłam znajdowałam się na głównej ulicy Nowego Orleanu.
Wszystko było szare. Nigdzie nie widziałam ludzi ani czarownic. To nawet lepiej. Łatwiej będzie znaleźć zgubę.
Odrazu poszłam do znanemu całej rodzinie pierwotnych baru. Rousseau's na pierwszy rzut oka był zwyczajnym miejscem, ale było w nim coś co niesamowicie przyciągało do niego istoty nadprzyrodzone.
Tak tez było i tym razem.Dostrzegłam Kola pijącego jeden z najsmaczniejszych alkoholi. Z tego co zauważyłam to zdążył już wypić dwie butelki tego napoju.
- Mamy mało czasu - szybkim krokiem do niego podeszłam. O wiele lepiej sie na niego patrzy, gdy jest w swoim prawdziwym ciele.
- A może by tak, cześć Kol. Jak sie masz? - uśmiechnął się. Nie jest to szczery uśmiech - A wiesz? Wszystko dobrze z wyjątkiem, ze jakiś geniusz przeniósł mnie do zaświata czarownic, które jednym słowem mnie nienawidzą. Dzięki, ze pytasz
- Przez twój wielki geniusz Davina prawie umarła - może trochę podkoloryzowałam, ale trudno. Niech wie, ze to on źle zrobił - Stawiając opór naszemu zaklęciu jej magia prawie się wyczerpała
- To poco mnie tu przysyłałyście?! - rzucił na wpół pełną butelką burbonu.
- Przestań krzyczeć to ci powiem! - drażni mnie - Lucienowi pomagają duchy czarownic. Dopóki one są przy nim ,nikt nie jest w stanie go zabić - zaczęłam tłumaczyć - Wskrzeszając cię z tego miejsca zrobimy zamieszanie. Czarownice będą musiały opuścić Luciena, a wtedy ktoś go zabije - wytłumaczyłam. Ciemnowłosy zastanowił się chwilkę.
- Nie wskrzesisz mnie, prawda? - spojrzał prosto w moje oczy.
- Będzie to trudne, ale obiecuje, ze zrobię wszytko co w mojej mocy - duchy czarownic mogą skutecznie mi w tym przeszkodzić. Mimo to spróbuje - A teraz chodźmy - zaczęłam kierować się w stronę wyjścia - Trzeba zrobić zamieszanie.
Razem z Kolem rozwalaliśmy wszystkie uliczki, pomniki i budynki. Nie przyniosło to jednak żadnego efektu. Czarownice są uparte
- Wiem, gdzie trzeba iść - ścisną mocniej swój kij bejsbolowy, który wcześniej wzięliśmy z jakiegoś sklepu. Ja wzięłam łom. - Jak myślisz, jak bardzo się zdenerwują, gdy rozwalimy im ten głupi cmentarz? - uśmiechnęłam się.
- Wystarczająco - zaczęliśmy biec w jego kierunku - Tylko pamiętaj, ze gdy czarownice się pojawią ja wracam do żywych, a ty jak najdłużej możesz uciekaj - jak go nie dopadną ,wskrzeszanie odbędzie się bez żadnych komplikacji
- Jasne - zamachną się i rozwalił metalową furtkę.
Zaczynamy zabawę
CZYTASZ
Old Friend | Mikaelson
VampireCo takiego musiało się stać, aby Alice, niegdyś miła, wrażliwa na cudzą krzywdę dziewczyna, Dziś była sarkastyczną, przebiegłą i nieobliczalną heretyczką ? Alice przyjeżdża do Nowego Orleanu... Jak zareaguje na wieść, że pierwotne wampiry są w m...