Kochanie nie polega tylko na wzajemnym uwielbieniu siebie i dostrzeganiu największych zalet i wad. Kochanie polega, na wspieraniu się choćby nie wiadomo co się działo. Polega na wytrwałości i przede wszystkim cierpliwości i zrozumieniu.
Prawdziwa miłość, która spełnia wszystkie te warunki zdarza się bardzo rzadko, a można by nawet powiedzieć, że prawie w ogóle. Jednak nie w przypadku dwójki młodych ludzi, którzy pomimo swojego wieku, potrafili pokochać i w stu procentach otworzyć swoje serce na drugą osobę. Pomimo wielu przeciwności, które stawiał na ich drodze los, oni cały czas potrafili zachować miłość do siebie, nawet na moment jej nie tracąc, nawet w przypadku gdy nikt nie wróżył im przyszłości.
Lila i Michał od samego początku nie mieli łatwo. Co chwilę coś złego stawało im na drodze do pełnego szczęścia, a mimo to teraz po prawie 6-ciu latach w końcu to szczęście mieli na wyciągnięcie ręki. W końcu, po tylu przepłakanych nocach i przygnębionych dniach, mogli w końcu być szczęśliwi. W końcu mogli stać się rodziną.
Tego dnia oboje byli niesamowicie zdenerwowani, do tego stopnia, że nic im nie pomagało.
Michał czuł się tak jakby ponownie miał grać swój pierwszy koncert na Torwarze, z tą różnicą, że serce waliło mu o wiele mocniej niż wtedy. Chodził w kółko po pokoju pod nosem mrucząc teksty swoich piosenek, co pomagało mu się nieco uspokoić, jednak im bliżej było godziny 15, tym bardziej jego stres się powiększał, a w głowie pojawiała się pustka.
- Napij się - Szczepan podał mu szklankę do połowy napełnioną whisky.
- Sam się napij - mruknął - Nie dam rady nic przełknąć.
- Wyobraź sobie, że ja też - mruknął - Dwójka moich najlepszych przyjaciół się ze sobą hajta, a ja jestem świadkiem.
- No, a ja kurwa panem młodym - wzniósł ręce do góry - Która godzina? - spojrzał na Tadka, który głośno przełknął ślinę.
- Dochodzi 14 - odparł cicho, przez zaciśnięte gardło - Zaraz musimy się zbierać.
- Kurwa jakie zbierać, jak ja nie gotowy jestem - powiedział spanikowany Wyguś, zapinając koszule - Ja nawet tej jebanej muchy nie zwiąże.
- Mogłeś tyle nie pić - odparł Szczepan - Dobra zadzwonię do Wiki, żeby przyszła to pomoże nam się ogarnąć.
- Jakie ogarnąć?! - wypalił Tadek - My powinniśmy już jechać do kościoła - złapał się za głowę.
- Ja pierdole - westchnął podłamany Michał - Skoro ja tak panikuje to co dopiero musi się dziać u Lili.
U Lili natomiast było dość spokojnie. Spokojnie jak na nią. Dzięki swoim przyjaciółką, nie chodziła w kółko zdenerwowana po pokoju oraz nie zbierało jej się na płacz. Dziewczyną sukcesywnie udawało się ją uspokajać i ściągać na ziemie, przez co w momencie gdy Matczak totalnie był w rozsypce i na granicy załamania ona na spokojnie popijała wino przy tym bardzo głęboko oddychając i słuchając rozmowy swoich przyjaciółek.
- Lilka jest lepiej? - usłyszała głos Marcysii.
- Odrobine - westchnęła odkładając kieliszek na stół - Która godzina?
- 14:13 - oznajmiła Michalina - Musimy się już zbierać.
- Kinny błagam spójrz czy chłopaków nie ma na korytarzu - spojrzała na chłopaka, który był przy niej od samego rana.
- Robi się - kiwnął głową i szybo wyjrzał przez drzwi, po czym równie szybko je zamknął - Właśnie wyszli.
- Dobra, w takim razie zaraz będziemy mogli wyjść - powiedziała Marcelina - Będzie dobrze Lilka - uśmiechnęła się pokrzepiająco ostrożnie ją przytulając.
CZYTASZ
Dom na morzu|| Mata
FanfictionMorze ma kolor niebieski, a on od wielu lat w kolorze niebieskim widzi spokój, szczęście, miłość a przede wszystkim dom. Zasługą tego jest jego ukochana, która ma oczy błękitne jak Atlantyk. - Czemu tak na mnie patrzysz? - zaśmiała się cicho patrząc...