2
Bonnie
– Proszę, jest i nasza kotka. To ile ci jeszcze żyć zostało? Osiem?
Bardzo zabawne. Dopóki się od niego nie uwolnię, pewnie nie przestanie mi tego wypominać.
Tamta noc była pomyłką, która nie powinna zdarzyć się osobie z wieloletnim doświadczeniem, czyli mnie. Wpadłam jak amatorka.
Na ogół nie zostaję wtajemniczona w to, czego dotyczą zlecenia. Otrzymuję tylko niezbędne informacje i wykonuję brudną robotę. Wtedy było podobnie. Wiadomo mi było, dokąd mam się udać i z kim spotkać. Miałam do dostarczenia walizkę z nieznaną mi zawartością.
Wszystko szło bardzo pomyślnie, aż do samego końca. Kiedy dotarłam do celu, byłam tak zadowolona z powodzenia przewozu, że moja czujność została całkowicie uśpiona. W takcie przekazywania przesyłki, zostałam obezwładniona i powalona na ziemię. Okazało się, że prawdziwi odbiorcy zostali wykluczeni z gry, a ja wpadłam w sidła ludzi, którzy zrobili z nimi porządek. To było przebiegłe, ale i tak przyznaję, że dałam się zrobić jak dziecko.
Ryzyko zawodowe.
Miałam do siebie duży żal, ale nie wpadłam w panikę. Nie krzyczałam. Nie błagałam o litość. Próbowałam pogodzić się w myślach z faktem, że to ostatnie chwile mojego życia. I wtedy znikąd, przynajmniej w moim mniemaniu, wzięli się Bladesi. Wiedzieli, kim jestem. Taki minus długiego siedzenia w tej branży – coraz więcej osób zaczyna cię kojarzyć. W tamtym momencie to był jednak ogromny plus, który mnie ocalił.
Niestety, w tym świecie nie ma nic za darmo. Jeśli ktoś cię ratuje, musisz okazać wdzięczność. Jestem winna zadośćuczynienie, co wścieka moje łaknące niezależności ego.
Ten dupek, Lee, siedzi za obszernym biurkiem, ubrany w różowy garniturek, który musiał kosztować krocie, i uśmiecha się przebiegle. Jego aparycja oraz gabinet, w którym się znajdujemy, doskonale imitują, że mam do czynienia z wysoko postawionym biznesmen, zajmującym się wyłącznie legalnym interesami, a nie szefem Bladesów, parających się robotą, niemającą nic wspólnego z przestrzeganiem prawa.
– To zlecenie i jesteśmy kwita – mówię twardo, uderzając otwartymi dłońmi o marmurowy blat i pochylam się do przodu.
– Weź te łapska – jęczy mężczyzna, odganiając mnie wachlarzem. – Nie rozumiem, dlaczego tak bardzo chcesz już mieć to z głowy. Na interesach z nami można wyjść tylko dobrze albo lepiej. – Kiedy otwiera szufladę, moja czujność wzrasta, ale na szczęście w jego rękach nie pojawia się broń, a kawałek papieru, który okazuje się fotografią. Kładzie ją przede mną, ukazując mi ciemnoskórą kobietę z fryzurą afro. – To Sara. Sara działała dla nas, a teraz musisz ją dorwać i nam dostarczyć.
Podnoszę zdjęcie i przyglądam mu się przez moment. Nie, nie kojarzę jej.
– Mhm, to ona wyszła na interesach z wami dobrze czy lepiej? – mruczę.
– Ona okazała się zakłamaną suką, ale dorwanie jej to jedna kwestia. Jest też ważniejsza sprawa. Pendrive. Pendrive, na którego mam duże ciśnienie. I nie będę owijał w bawełnę, chuj wie, kto jeszcze go szuka. Może nawet psy. Ale ty musisz być pierwsza i wyrwać go z jakichkolwiek rąk.
– Nie podoba mi się to – wyznaję bez ogródek.
Unikam akcji podwyższonego ryzyka. Jeśli na tropie sprawy jest zbyt dużo zainteresowanych, a zwłaszcza policja, wolę się wycofać. Często okazuje się to grą nie wartą świeczki. Niektórzy w tej branży nie mają żadnych zahamowań i przyjmują wszystko. Wielu takich znam, a raczej znałam, bo część z nich wącha kwiatki od spodu, a część... Nawet nie chcę wiedzieć, czym się zajmują w pierdlu.

CZYTASZ
Follow the River ✔ 18+
RomanceBonita Jenkins obraca się w przestępczym świecie. Przyjmuje zlecenia na nielegalne transporty oraz bierze udział w wyścigach po bezdrożach wraz ze swoją koleżanką Christine oraz toksycznym znajomym Clyde'em, który jest w niej obsesyjnie zakochany. P...