BONNIE

229 34 0
                                    

Bonnie

– Przepyszna kolacja – zachwala mnie Khaled, po czym bierze łyk wody.

– Zgadzam się – odzywa się Charlie – a twierdziłaś, że nie potrafisz gotować!

– Dziękuję, ale naprawdę nie potrafię – mówię. – Tym razem mi się po prostu udało, ale możecie sprawdzić lodówkę. Przygotowałam się w razie niewypału.

Śmiech moich gości rozbrzmiewa we wnętrzu jadalni. Niespodziewanie miesza się z nim dźwięk dzwonka.

– O – dziwi się sąsiadka. – Zaprosiłaś kogoś jeszcze?

– Nie sądzę. Poczekajcie chwilkę – proszę i wstaję od stołu.

Trochę skręca mnie w żołądku. Kto to może być? Zrobiłam wszystko, żeby ani Bladesi, ani ktokolwiek inny nie wpadł na mój trop.

Zerkam przez wizjer.

W tym momencie spływa na mnie ulga, lecz nie tylko.

To mieszanka tak różnych emocji, że aż przechodzi mnie dreszcz.

Pośpiesznie otwieram drzwi, trzymając się ich, bo bez podparcia chyba nie dałabym rady ustać.

Spojrzenie ciemnych oczu wpatruje się we mnie z zaskoczeniem. Analizuje moją twarz, po czym przenosi wzrok na mój nadgarstek.

Musi się upewnić, że to ja.

– River – szepczę.

Wyciągam trzęsącą się rękę, żeby go dotknąć. Nie uwierzę, że to nie majaki, dopóki nie poczuję go fizycznie. Moja dłoń spotyka się z jego klatką piersiową. Tak samo twarda jak zawsze.

– Violet, kto to? – odzywa się Khaled z głębi domu.

Widzę, jak mina Rivera gwałtownie się zmienia. Jest w szoku. Nie wypowiedział jeszcze ani jednego słowa, więc wszystkie emocje muszę odczytywać z jego twarzy.

Łapię go za dłoń i mocno ściskam.

– Chodź – wciągam go do środka, a za nim na korytarz wpakowuje się Ronnie.

– Violet? – pyta cicho.

– Musiałam.

W tym momencie za moimi plecami staje Khaled.

– Znasz go?

Odwracam się, żeby spojrzeć na swojego szefa.

– Tak, tak. Daj nam sekundę, za chwilę wszystko wyjaśnię. To miała być niespodzianka.

Khaled unosi jedną brew, przyglądając mi się podejrzliwie, ale robi to, o co proszę i wraca do jadalni. W przejściu niemal przewraca go mój pies. Jak zawsze – spóźniony zapłon. Najgorszy obrońca domu na świecie.

Nawet nie zwraca uwagi na Rivera i Ronnie tylko wbiega na zewnątrz.

– Rudy! – krzyczę i wybiegam za nim. – Rudy! Wracaj!

– Rudy? – pyta ze śmiechem River, wychodząc za mną. – Rudy! – dołącza do wołania.

Psiak łaskawie przybiega do nas. Natychmiast chwytam go za obrożę. Już mam go skarcić, ale wystarczy, że spoglądam w jego oczęta i wymiękam. Nie potrafię się na niego gniewać. Tak jak on jest najgorszym obrońcą, ja jestem fatalną właścicielką i niczego go nie uczę, ale za bardzo go kocham, żeby go wyzywać...

– Mówiłam ci, że rozważam takie imię. A że mieli tylko czarnego psa... – tłumaczę Riverowi i oboje wybuchamy śmiechem.

Wiem, co ma teraz w głowie. To samo, co ja... Tamtą rozmowę w jego sypialni.

Mam ochotę rzucić się w jego ramiona, przytulić go najmocniej na świecie, a później zacząć całować. Ale ja jedną ręką trzymam psa, a on bukiet przepięknych fiołków.

– Nie wyglądasz jak ty – szepcze, wolną dłonią dotykając blond kosmyka.

– Wszystko ci opowiem. Chyba się nie śpieszysz – rzucam z prowokującym uśmiechem.

– Przeciwnie, ale zastanawiam się, kim jest ten gość i jak długo będzie nam przeszkadzał?

Jest tutaj zaledwie chwilę, a kolejny raz sprawia, że się śmieję.

To chyba sen.

Tyle razy wyobrażałam sobie ten moment. Czekałam na niego, choć wiedziałam, że to niemożliwe, by mnie odnalazł... A jednak stoi tu przede mną. Jak tego dokonał? Nie mogę się doczekać, aż wszystko mi wyjaśni.

Wchodzimy do środka. Nasze psy natychmiast przechodzą do zapoznania, ale oba są bardzo przyjaźnie nastawione, więc nie musimy ich rozdzielać.

Splatamy z Riverem palce i ruszamy do jadalni. Cała drżę z emocji, jednak muszę udawać przed znajomymi, że zaplanowałam ten przebieg wydarzeń.

– Niespodzianka! – wołam, przekraczając próg i unosząc do góry nasze dłonie.

Moi goście rzucają nam skonsternowane spojrzenia.

– O, poznaję go! – odzywa się podekscytowana Charlie, celując palcem w Rivera. – To ten model, którego zdjęcia przerabiałaś.

– Taaak. Nie mówiłam wam tego, bo byliśmy zmuszeni do długiej rozłąki, ale tak się składa, że to też mój – spoglądam na niego, szczerząc się sztucznie – no...

– No twój... – odpowiada, patrząc na mnie z tak samo zestresowanym uśmiechem.

– Mój partner.

Wyobrażam sobie, jak dziwnie musi wyglądać ta szopka w oczach moich znajomych.

– Wow! – ekscytuje się Charlie.

Sąsiadka od razu podnosi się od stołu i przychodzi przywitać Rivera. Przedstawia się, a on robi to samo. Cameron również wita go dość radośnie, a Khaled zdaje się sceptyczny, jakby wyczuł, że coś tu nie gra.

Zapraszam Rivera do stołu. Jego widok w tym miejscu, to bezcenne przeżycie. Najchętniej tylko bym się mu przyglądała, ale udaję się do kuchni, żeby poczęstować go kolacją. Serce mocniej mi bije, gdy widzę jego uśmiech, kiedy dostrzega co znajduje się na talerzu.

– Według twojego przepisu.

Patrzymy na siebie porozumiewawczo. Też to pamięta. Pamięta te wszystkie sytuacje. Nasze sytuacje.

Tyle nas łączy... Tyle pięknych wspomnień...

Znaliśmy się krótko, ale to była intensywna znajomość. Niektórzy nie dowiedzieliby się o sobie tylu rzeczy nawet w rok. My w ekspresowym tempie poznaliśmy się na wylot.

violet – fiołek (ang.)

Follow the River ✔ 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz