40 BONNIE

276 35 0
                                    

40

Bonnie

Wchodzę do pomieszczenia, które choć wygląda przytulnie, budzi we mnie dreszcz grozy. Nie chcę tu być, ale kiedy tylko zobaczyłam wiadomość, wiedziałam, że nie ma żartów.

Zło zawsze przypomni sobie o człowieku nie w porę. Tylko kiedy byłaby odpowiednia pora? Nigdy.

Lee z tym swoim durnym uśmieszkiem siedzi za biurkiem i przygląda mi się, udając przyjaznego. Podchodzę bliżej i skinieniem głowy daję mu znać, żeby zaczął.

Grzebie w szufladzie biurka, a ja cała się spinam, obawiając się tego, co wyciągnie. To może być wszystko. Na przykład broń. I w tym właśnie momencie mogę zginąć.

Jeszcze przez sekundę trzyma mnie w niepewności, po czym wykłada to, czego szukał.

Spodziewałam się naprawdę wielu rzeczy, ale nie tego, co pojawia się przede mną.

Te hipnotyzujące oczy niczym ciemne bursztyny, milimetrowe włosy tworzące przyjemny meszek, szeroki nos i jeszcze szersze wargi, które tak uwielbiam.

Natychmiast sięgam po zdjęcie i ściągam je z biurka.

Jestem taka głupia. Przecież powinnam być nauczona, że zawsze, gdy jest dobrze, to coś się zjebie.

– River Scott – mówi Lee, a mnie przechodzi dreszcz, ponieważ to imię i nazwisko nigdy nie powinno paść z jego ust. – Wydaje się, że jest ci bliski. Choć sądziłem, że stać cię na więcej niż zbieranie ochłapów po Sarze.

– Czego chcesz? – Od razu przechodzę do konkretów.

– Wiesz czego. A raczej kogo.

Pierdolonej Sary Johns.

– Nie mogę – odpowiadam, jednak w moim głosie wyraźnie słychać niepewność.

– Nie możesz? A kojarzysz taką osobę jak Lake Scott? A może lepiej znana jest ci Tiffany Scott?

Kurwa. Nie. Bratanica Rivera jest jego skarbem. Cholera. Naraziłam człowieka, na którym mi zależy. Naraziłam jego rodzinę. Naraziłam niewinnych ludzi.

Wiedziałam, że przy mnie można skończyć tylko tragicznie...

Przymykam oczy, wymyślając na szybko jakieś sensowne wyjście z tej beznadziejnej sytuacji.

– Masz dobrych ludzi, ale nie idealnych – odzywam się. – Nie mogę przyprowadzić ci Sary, ale obiecuję, że zrobię coś lepszego. Tak się składa, że pracujemy z Riverem nad odkryciem czegoś, co może uratować ci dupę.

Widzę, że zdobyłam jego zainteresowanie. Świetnie. I to bez uciekania się do kłamstwa. Teraz pozostało mi ruszyć cztery litery i na serio zabrać się za wyjaśnienie sprawy z Ashley. Już nawet nie obchodzi mnie, co można na nią znaleźć, bo po prostu coś znaleźć TRZEBA. Jeśli okaże się, że jest czysta, będę musiała nabrudzić w jej życiorysie. Zrobię wszystko, żeby żadna krzywda nie spotkała Rivera ani jakiejkolwiek osoby z jego otoczenia.

– Nad czym takim pracujecie? – pyta Lee.

– Nie mogę powiedzieć, ale uwierz mi, że jestem na tropie czegoś ważnego, tylko potrzebuję czasu...

– Czasu? – śmieje się. – Nie mam czasu, ale jeśli to coś tak wielkiego, jak mówisz, to w ciągu tygodnia rozwiążesz tę sprawę, pochwalisz się efektami i, w porządku, nie musisz przywozić tu Sary, ale podasz jej adres.

Kurwa.

– Jeśli to zrobię, to dasz spokój rodzinie Rivera?

– Dam spokój i jemu, i tobie. Jestem honorowym człowiekiem, który dotrzymuje słowa.

Follow the River ✔ 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz