9 RIVER

493 43 0
                                    

9

River

Zgodnie z prognozami pogody, których nasłuchałem się w radiu, dzień rozpoczyna się od delikatnego siąpienia kropel deszczu, rozbijających się o przednią szybę. Robi się coraz jaśniej, ale z naszej ziemskiej perspektywy początkowi dnia nie towarzyszy słońce.

– Słuchaj, wiem, że mi nie ufasz – kontynuuję rozmowę.

– Nie traktuj tego personalnie. To nic osobistego. Nie ufam nikomu – zapewnia gorzko, ale z nas dwoje, to chyba mnie przepełnia większy żal z tego powodu.

Rzucam jej ukradkowe spojrzenie. Wydaje się pogodzona ze swoim życiem. Zastanawiam się, czy rzeczywiście to do niego przywykła, czy do zakładania maski, że właśnie tak jest – w porządku, normalnie; że brak zaufania do ludzi i paranie się nielegalnymi interesami, to jedyna możliwość, która jest jej pisana.

– Mnie możesz ufać. Nie mam złych intencji. Nie chcę ci nic zrobić. Nie zabiorę cię na komisariat, nie zamknę cię, nie będę grzebał w twojej historii, bo nie obchodzą mnie twoje mroczne interesy. Chcę tylko znaleźć Sarę.

– Tylko Sarę? – pyta natychmiastowo, kiedy ledwo kończę zdanie. – A pendrive?

Ten mały, niepozorny przedmiot, który może zawierać informacje na wagę życia lub śmierci, wciąż jest dla niej istotny, choć wcześniej zapewniała, że przez moją interwencję już po wszystkim.

Od początku podejrzewałem, że trochę dramatyzuje, chociaż męczyło mnie również poczucie winy, które wywoływała myśl, że faktycznie mogłem wpakować ją w kłopoty. I pewnie tak jest, pewnie wiele jej utrudniłem, ale mam nadzieję, że naprawdę nie wszystko jeszcze stracone.

– Skoro jest dla ciebie taki ważny, to go weź. Ja będę zachowywał się, jakbym nigdy nie wiedział o jego istnieniu.

Milczy, wpatrując się we mnie zmrużonymi oczyma. Wygląda, jakby się nad czymś intensywnie zastanawiała.

– A jeśli pendrive okaże się też ważny dla Sary i nie będzie chciała mi go oddać? To co wtedy?

Nie spodziewałem się takiego pytania, bo nie przewidziałem, że sprawy mogą przybrać taki obrót. Gdyby doszło do takiego konfliktu, sam nie jestem pewien, jak bym się zachował.

– Nieważne – mruczy Bonnie, gdy zbyt długo milczę. Cieszę się, że wyręcza mnie w odpowiedzi, bo nie chciałbym jej nią zawieść. – Dokąd jedziemy?

– Cóż, mógłbym zadać to pytanie tobie. Ty znasz cel.

Nie wiem niczego i już się z tym nawet nie kryję. Jedyne, o czym było mi wiadomo, to pendrive, o którego istnieniu wyczytałem na mailu Sary, a i to nie dawało mi wielkiej wiedzy. Miał być w jej mieszkaniu. Ona sama zniknęła stamtąd wcześniej, ale mimo to idąc tam łudziłem się, że ją zastanę.

– To, czego potrzebuję jest w moim telefonie, który został w aucie – informuje mnie Fiołek.

Tak podejrzewałem, dlatego od razu po wyjeździe z posesji Lake'a zacząłem się kierować do miejsca, gdzie wczoraj porzuciliśmy jej pojazd.

– Czyli musielibyśmy wrócić do twojego samochodu i później ruszylibyśmy na trop Sary? – pytam gwoli ścisłości.

– Najwyraźniej. – Jej ton świadczy o tym, że nie jest z tego powodu zbyt zadowolona, ale ona generalnie rzadko zachowuje się, jakby była zadowoloną osobą.

Mam świadomość tego, że posiadam tę jedną informację, która mogłaby nieco zmienić jej nastrój. Zauważyłem, że zainteresowała ją pewna kwestia, więc nie będę dłużej zwlekał. Nie ma po co. Ona została przy mnie, mimo że nie zakułem jej w kajdanki i zasnąłem, kolejny raz wykazując się słabością. Faktem jest, że też spała, ale najwyraźniej nawet nie zamierzała uciec, a to dla mnie wiele znaczy. Zasłużyła, żeby podzielić się z nią tym, o co tak wypytywała, dlatego zaczynam opowiadać.

Sara to rzeczywiście siostra mojego kumpla, tyle że on mieszkał z matką, a ona z ojcem. Pokręcona sytuacja rodzinna, z którą nie najlepiej sobie poradzili. Max skończył w więzieniu, a Sara... Miała więcej szczęścia, po prostu, bo za wszystko, czym się w życiu trudniła, także powinna tam skończyć.

Poznałem ją gdy była nastolatką. Potrafiła okręcić mnie sobie wokół palca, wzbudzała we mnie litość, poruszała moje serce. Żałowałem jej, współczułem tego, jak potoczyły się jej rodzinne losy.

A ona to wykorzystywała.

Byłem na każde jej skinienie, i to nie tylko z powodu żalu, ale też dlatego, że zadurzyłem się w niej niemal natychmiast, gdy ją zobaczyłem.

Pomagałem jej dosłownie we wszystkim. Wyciągnąłem ją z tego gówna, jakim stało się życie z ojcem. Gość żerował na niej. Uczyła się i dorabiała po godzinach, a ja załatwiłem jej mieszkanie. Tak, to, w którym spotkałem Bonnie. Płaciłem za jej życie, żeby nie musiała pracować i mogła spokojnie skończyć szkołę.

W międzyczasie odegrał się ten syf z Maxem i jego zamknięcie. Ojciec próbował się do niej dobić, ale broniłem jej, jak mogłem. I muszę przyznać, że byłem w tym bardzo skuteczny.

Po ukończeniu przez nią szkoły znalazłem jej pracę, ale niestety miała również innych doradców. Szybko poczuła, że działając nielegalnie, może więcej ugrać. Kradła co popadnie. Wpadła w nowe „towarzystwo", miała „przyjaciół", z którymi ja „nie umiałbym się dogadać". Była im wdzięczna, dozgonnie wdzięczna za to, że odmienili jej życie. Mnie nigdy nie powiedziała głupiego: „dziękuję". Traktowała to, co dla niej robiłem, jakby to był mój obowiązek. Jakby tak musiało być. Nie oczekiwałem od niej niczego, ale jakakolwiek oznaka, że docenia moje starania, byłaby, kurwa, miła.

Ona jednak wolała trzymać się z nowymi kumplami, a nawet zacząć pomagać ojcu. To było jak policzek. Tyle dla niej zrobiłem, a ona to kompletnie olała.

Wpakowała mnie w bagno, musiałem kryć ją przed rodziną, przed wszystkimi. Nie chciałem, żeby ktokolwiek dowiedział się o jej przestępstwach, choć każdy i tak się domyślał...

W końcu nie wytrzymałem. Rozstałem się z nią, bo doszedłem do wniosku, że ona chyba nigdy mnie nie kochała, a i to, co ja czułem do niej na początku, zniknęło.

Dość szybko zaczął jej doskwierać mój brak, więc bez przerwy się do mnie odzywała. Obchodziłem ją bardziej, niż kiedy byliśmy parą. Przeciwstawiłem się jednak swojej naiwności i od razu dałem jej do zrozumienia, że powrotu nie będzie, że możemy być wyłącznie przyjaciółmi. Zapewniała, że bardzo to docenia. Codziennie pisała, czasami dzwoniła.

Ostatniego dnia, w którym miałem z nią kontakt, wyznała, że zawsze będzie mnie kochać. A później zamilkła. Od razu się przejąłem, pojechałem do niej, ale jej nie było. Wiedziałem, że coś musiało się stać, że nie zrobiła tego od tak. Dlatego jej szukam. Nie chcę do niej wrócić, nie kocham jej, ale martwię się o nią i muszę zyskać pewność, że jest bezpieczna. To ostatnia rzecz, którą dla niej robię.

– Sara... była głupia – podsumowuje Bonnie, a jej głos jest tak przejęty, że aż mnie zaskakuje. Rzucam spojrzenie w jej kierunku i doznaję jeszcze większego szoku, gdy dostrzegam łzy w jej oczach. – Nie zasłużyła na to. Szkoda, że to na nią trafiłeś, River – mówi cicho. – Gdyby to mnie ktoś wyciągnął z mojej pojebanej rodziny i tyle mi dał... Nigdy bym tego nie zmarnowała.

Follow the River ✔ 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz