33 BONNIE

305 35 2
                                    

33

Bonnie

– Ale się odstrzeliłeś – komentuję ze śmiechem, widząc Rivera, zmierzającego w moją stronę.

To nie tak, że mi się nie podoba. Przeciwnie. Prezentuje się seksownie, facet w czerni, ale nigdy nie przyszłoby mi do głowy, żeby tak się odpicować na taką okazję.

Opuszcza wzrok, żeby się sobie przyjrzeć.

– Źle?

– Nie, ale będziesz jedynym człowiekiem w koszuli i eleganckich butach – odpowiadam, przekręcając klucz w zamku.

– To nie są eleganckie buty – protestuje, stając tuż przede mną.

– Wyglądasz, jakbyś miał iść na wesele.

– W życiu nie poszedłbym tak na wesele! – Teraz zdaje się być naprawdę oburzony.

– Och, wybacz, że cię uraziłam! – mówię żartobliwym tonem. – Na taką uroczystość to przecież tylko w garniturze.

– Tak, Bonnie, tak nakazuje dobre wychowanie i właśnie w ten sposób postępują normalni ludzie. Uwierz mi, że was, osób, które przyszłyby w dresie, jest zdecydowana mniejszość.

Jego docinka szczerze mnie rozbawia. Jest mi tak wesoło, że aż dziwnie. Nie powinnam się tak cieszyć. Nie mam z czego. To głupia rozmowa. Poza tym wyłącznie mnie rozprasza, a lepiej, żebym była skupiona i nieco poddenerwowana.

River ma najwyraźniej odmienne zdanie, ponieważ chyba za wszelką cenę stara się mnie rozluźnić, czule mnie obejmując. Trochę się spinam. Trochę tego nie chcę. Ale tylko trochę. Już po chwili poddaję się jego dotykowi. Mięknę w jego rękach.

– Twoja obecność na wyścigu zaczyna mnie martwić z innych powodów niż wcześniej – szepczę w jego tors.

– Hm? – mruczy.

– Będziesz mnie rozpraszał. A ja muszę być twarda.

– Jesteś twarda! – Odsuwa mnie od siebie na długość swoich rąk, żeby spojrzeć mi w twarz i przekonać tym swoim przenikliwym spojrzeniem ciemnobrązowych oczu. Chcąc nie chcąc opuszczam wzrok na jego pełne wargi. – Nie znam większej twardzielki i jestem przekonany, że jak dociśniesz gaz do dechy, to nikt nas nie dogoni.

– Żeby to tylko chodziło o dociśnięcie gazu do dechy... – wzdycham.

– Widziałem, co potrafisz, więc o twoje umiejętności też się nie martwię.

Pozwalam sobie na krótki uśmiech, po czym odrywam się od Rivera i ruszam do jego toyoty. Pora się otrząsnąć.

Spodziewałam się, że mnie wyprzedzi, by otworzyć mi drzwi, ale tego nie robi. Sama je uchylam i wskakuję do środka, kiedy on robi to samo po drugiej stronie. Dostosowuję fotel i lusterka do swoich potrzeb, próbując ugryźć się w język, jednak nie potrafię nie skomentować pewnej kwestii.

– River, mam jedną prośbę – zaczynam delikatnie. – Jeśli tak się zdarzy, że kiedykolwiek jeszcze raz wybiorę się na wyścig twoim samochodem, to, błagam, nie myj go przedtem. Ani na zewnątrz ani wewnątrz. Jedziemy się nim ścigać, a nie go sprzedawać.

– Rozumiem, ale myślałem, że mimo wszystko jest to jakaś okazja. Poza tym, przyznaj, czy nie jest milej, kiedy tak ładnie pachnie?

Jego podejście do całej sprawy i kompletne niezorientowanie w temacie szczerze mnie rozbawia, przez co na moje oblicze znów wdziera się przelotny uśmiech.

Follow the River ✔ 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz