30
River
Gładzę dłonią jej nagie ramię, raz po raz przejeżdżając po fioletowo-błękitnym motylu o nieregularnym zarysie, którego wytatuowała sobie nad piersią.
Nie spodziewałem się takiego obrotu spraw, o czym powiedziałem Fiołkowi, ale ona twierdzi, że zapraszając ją na kolację ze śniadaniem na pewno miałem takie intencje.
Trudno przebić mi się do jej umysłu i odkryć, co w nim siedzi. Przynajmniej jej wczorajsze osobiste wyznania otworzyły mi oczy na wiele spraw.
– Pomyślałem, że chyba źle do tego wszystkiego podchodzę – wyznaję, nie przestając jej masować.
Jej głowa spoczywa na moim torsie, a palce odwdzięczają się za mój dotyk, muskając niezbyt udany tatuaż, który jeszcze w liceum wytatuowała mi koleżanka. Fiołek przed chwilą ze szczegółami wypytał mnie o jego pochodzenie.
– Do czego? – pyta, ponieważ moja wypowiedź była co najmniej enigmatyczna.
– Do tego, co jest między nami. Cały czas wmawiałem ci, że potrzebujesz opieki, kogoś, kto się będzie o ciebie troszczył, ale coraz bardziej rozumiem, że sama świetnie umiesz się sobą zająć. Więc, więc – jąkam się – mógłbym być po prostu twoim kumplem. To znaczy, więcej niż kumplem. Nie chcę być przyjacielem z benefitami, tylko, no, partnerem. Dosłownie. Jak równy z równym. Każdy daje od siebie to samo i dostaje to od drugiej osoby. Nie wiem, czy to ma sens?
Fiołek bierze głęboki oddech, a wypuszczając go, wzdycha nieprzekonana.
– River, ja się nie zmienię, nie będę inną osobą.
– Ale przecież ja nie chcę, żebyś się zmieniała. Chcę ciebie taką, jaką jesteś. Nie chcę nikogo innego.
– To nie ma sensu – stwierdza, odsuwając się ode mnie. Po tonie jej głosu nietrudno się domyślić, że zepsułem jej humor. – Chcesz mnie leczyć miłością, a to tak nie działa.
– Nie, Bonnie. Przecież mówię, że chcę być twoim towarzyszem. Chcę ciebie całą, z twoim bagażem doświadczeń. Nie mam zamiaru cię leczyć miłością, już prędzej, już wolałbym – waham się, czy na pewno powiedzieć to, co przyszło mi do głowy. – Jeśli już, to radziłbym ci skorzystać z pomocy terapeuty.
– Uhm – wzdycha. – Korzystałam, trochę pomógł, ale na niewiele się zdał.
– Jeden terapeuta nie przekreśla innych ludzi w tym zawodzie.
– To nieistotne, River. Ja po prostu nigdy nie będę kobietą, której pragniesz. Nie będę żoną, która szczerzy się od ucha do ucha i gotuje obiadki dla męża, wracającego z pracy. Nie będę miała dzieci, rozumiesz? Nie chcę mieć dzieci. Nie chcę iść do normalnej roboty, nie chcę dostawać marnej wypłaty i ledwo wiązać końca z końcem. Nie chcę być za nikogo odpowiedzialna ani nikogo kochać, rozumiesz? Nie będę spełnieniem twoich marzeń i wyobrażeń o rodzinie. Nie wpiszę się we wzór, jaki wpoiła ci twoja matka.
– Wcale tego nie chcę – szepczę. Ile razy można powtarzać to samo? Ile razy mam mówić, że chcę JĄ, Bonitę Jenkins. I pieprzyć te wszystkie stereotypowe rodziny. – Poza tym przecież nie wybieramy tego, czy się w kimś zakochamy, czy nie – dodaję cichym głosem, bo czuję, że tracę całą siłę przekonywania, jaką miałem jeszcze przed chwilą.
Opiera się o wezgłowie i podkurcza nogi, obejmując je rękoma. Wpatruje się w punkt przed sobą, którym jest szafa z wielkim lustrem, ukazującym nasze odbicia. Spogląda na moje w taki sposób, że patrzy mi prosto w oczy.
– To dlaczego się we mnie zakochujesz?
– Nie wiem – wzruszam ramionami – a dlaczego to się dzieje? Jak poznałem Sarę i zaczynałem coś do niej czuć, to odbyłem męską rozmowę z tatą. Zapytałem, jak to się stało, że pokochał właśnie mamę, a on powiedział, że tak wyszło. Spotkali się, przegadali kilka godzin i już wiedzieli. Rozumiesz? Już wiedzieli, że chcą spędzić ze sobą resztę życia. Tak wyszło.
Uśmiecha się delikatnie, ale po chwili znów poważnieje. Żałuję, że nie umiem na dłużej zatrzymać jej przejawu radości.
Patrzy mi w oczy. Tym razem naprawdę mi, nie mojemu odbiciu.
– Widzisz, u mnie nigdy nie było „tak wyszło". Nigdy nikogo nie kochałam. Nie poznałam mężczyzny, z którym by „tak wyszło". Przez dwadzieścia siedem lat nie byłam w związku i chyba trochę za późno, żeby zaczynać.
Podsuwam się wyżej i dotykam jej włosów. Chciałbym ją objąć, ale wydaje mi się, że potrzebuje teraz delikatności, więc chcę jej to dać. Nie zamierzam jej przytłaczać. Obiecałem, że będę kumplem, nie opiekunem.
– Nigdy nie jest za późno – szepczę łagodnie, owijając sobie kosmyk jej włosów wokół mojego niezgrabnego palca. – Nie oczekuję żadnych deklaracji, Fiołku. Wystarczy mi, że będziesz. Nie musisz wyznawać mi miłości, zostawać moją żoną ani rodzić dzieci. Po prostu bądź, dobrze? Pozwól mi się ze sobą spotykać, spędzaj ze mną czas. I tyle.
Wypowiadam „i tyle", jakby to było niewiele, choć w istocie to wszystko, czego od niej potrzebuję. Jeśli się zgodzi, będzie to dla mnie ogromnie dużo znaczyło.
– I chciałbyś się ze mną spotykać, nawet wiedząc, że nic do ciebie nie czuję?
Przymyka oczy, gdy zatapiam dłoń w jej włosach, masując jej głowę.
– A nic do mnie nie czujesz? – pytam odważnie, ponieważ spodziewam się, że jest inaczej.
Nawet jeśli odpowie twierdząco, i tak będę trzymał się swoich przeczuć.
– Nie wiem. Na pewno lubię cię bardziej niż kogokolwiek innego dotychczas.
Te słowa są tym, czego było mi trzeba na potwierdzenie moich domysłów. Nie jestem jej obojętny. Nie wątpię, że bardzo by chciała, żeby tak było, ale tak nie jest. Wolałaby potrafić się ode mnie odciąć, ale czuje to samo przyciąganie, co ja. Wiem, że niełatwo mu się przeciwstawić, bo gdybym sam dopuścił do głosu zdrowy rozsądek, próbowałbym się powstrzymać od kontaktu z nią, ale już przy poprzedniej partnerce nauczyłem się nie myśleć racjonalnie.
CZYTASZ
Follow the River ✔ 18+
RomansaBonita Jenkins obraca się w przestępczym świecie. Przyjmuje zlecenia na nielegalne transporty oraz bierze udział w wyścigach po bezdrożach wraz ze swoją koleżanką Christine oraz toksycznym znajomym Clyde'em, który jest w niej obsesyjnie zakochany. P...