46 BONNIE

250 35 2
                                    

46

Bonnie

Zapalczywe uderzanie rozsadza mi głowę. Dociera do mnie, że to nie sen. Rozchylam powieki, co nie przychodzi mi łatwo, ponieważ przez zmęczenie są jak wysmarowane klejem. Rozglądam się niemrawo i ze zdziwieniem przyswajam fakt, że znajduję się w salonie. Z zewnątrz wciąż dochodzi dźwięk walenia w drzwi, przeplatany z wołaniem mojego imienia przez dobrze mi znany głos.

– Chwila! – krzyczę, podnosząc się z kanapy.

Wolę, żeby River nie wybijał szyby.

Przekręcam zamki, żeby wpuścić go do środka. Mam świadomość, że pewnie wyglądam koszmarnie, ale zdecydowanie bardziej przeszkadza mi fakt, że przeokropny ból w skroniach odbiera mi chęć do życia.

– Co jest? – szepczę, kiedy on bierze mnie w objęcia.

– Dlaczego nie napisałaś, że wróciłaś?

Odsuwam się od niego i patrzę spod przymrużonych powiek.

– Napisałam – mówię twardo, bo jestem tego bardziej niż pewna.

Wsadza rękę do kieszeni spodni i wyciąga z niej komórkę. Po kilku kliknięciach odwraca ją ekranem w moją stronę.

– Nic, widzisz?

Rzeczywiście ostatnia wiadomość jest sprzed naszego wczorajszego spotkania. Nie poddaję się jednak łatwo. Ruszam do stolika i sprawdzam swój smartfon.

Cholera jasna.

– Okej, ja też miałam rację. – Uśmiecham się.

River podchodzi bliżej, a ja pokazuję mu otwarte okienko rozmowy. Naprawdę napisałam. Tyle że nie wysłałam.

– Wybacz – kontynuuję – byłam tak zmęczona, że nie nacisnęłam odpowiedniego przycisku. Kompletnie mnie odcięło. Zasnęłam na kanapie, nawet nie wiedząc kiedy.

Patrzy na mnie z dezaprobatą, ale wie, jak się sprawy mają. Jak wygląda nasza umowa. Żadnego prawienia morałów, dyskusji o tym, czy to zdrowe, a już tym bardziej czy to bezpieczne.

– Zrobisz mi megamocną kawę czy idziemy do łóżka? – pytam, mając na myśli położenie się spać.

– Druga propozycja jest kusząca, ale najpierw zdecydowanie mocna kawa, bo mam dla ciebie informacje, które zmienią twoje życie. – Jego twarz rozpromienia tak zadowolony uśmiech, że się nim zarażam.

Mój umysł natychmiast wydaje się trzeźwiejszy, a serce przyśpiesza swój rytm. Sama ruszam do kuchni, zmierzając do ekspresu do kawy.

Zasiadamy do stołu z ciepłymi kubkami w dłoniach. Biorę pierwszy łyk, a on powoli wprowadza mnie w temat, zaczynając od dzielenia się przebiegiem spotkania z Lakiem. Nie chcę go poganiać, ale tak bardzo interesuje mnie sedno sprawy, że nerwowo trzęsę prawą nogą.

– Wygarnąłem mu wszystko. No, może prawie wszystko. Powiedziałem mu z grubsza, jakie mam o nim zdanie, a on udawał zaskoczonego.

Potakuję szybkimi ruchami głowy, dając mu znać, że przyswajam informacje i czekam na więcej.

– Stwierdził, że nie miał pojęcia, że tak to odbieram – kontynuuje. – Wydawał się szczerze zdziwiony, ale i tak mu nie wierzę – opowiada o tym, jak Lake próbował się bronić. – W każdym razie wpadłem na pomysł, że jeśli chce mi udowodnić, iż mu na mnie zależy, to wystarczy mi jedna rzecz.

– Mhm, jaka?

– Ma o tobie zapomnieć. Udawać, że cię nie zna. Nie drążyć tematu. Zwyczajnie dać nam spokój.

– Mhm, i co?

– Zgodził się. Obiecał, że nie będzie więcej węszył. – Znów szeroko się uśmiecha. – Postawił jedynie warunek, że jeśli zostawisz mnie z problemami, to wtedy ci nie odpuści, ale o to w ogóle się nie martwię.

Kurwa mać.

Zaufanie, jakim darzy mnie River jest wprost przerażające.

– To świetnie. Mam nadzieję, że możemy mu wierzyć. No, a mnie pozostaje nie wpędzić nas w kłopoty – mówię szybko, po czym piję sporą ilość kawy, żeby nie mógł widzieć mojego wyrazu twarzy.

To niebezpieczne, od kiedy nauczył się mnie rozszyfrowywać.

– Jedyna dobra rzecz, którą mogę o nim powiedzieć, to to, że możemy mu wierzyć – zapewnia.

Nie powiem, daje mi to dość duże poczucie ulgi. Lake Scott wciąż krążył z tyłu mojej głowy i budził lęk. Był jak pająk, który znika z oczu. Nie wiedziałam, czy dał sobie spokój, czy może jest na moim tropie i właśnie coś na mnie szykuje.

Nie muszę się chyba też bać o to, co stanie się, gdy zniknę. River nie będzie miał przeze mnie problemów. Przeciwnie, uwolnię go. Sądzę, że jego brat będzie mi raczej wdzięczny, że zniknęłam z ich życia.

– Jest jeszcze druga sprawa – wyznaje i widzę, że aż trzęsie się z emocji.

– Jaka? – pytam nerwowo.

– Mamy to. Mamy wszystko, czego potrzebujesz.

Przechodzą mnie ciarki ekscytacji. Domyślam się, o co mu chodzi, ale muszę to usłyszeć.

– To znaczy?

– Wróciłem wcześnie rano od Lake'a i już się nie kładłem. A ponieważ ty nie dawałaś znaku życia – akcentuje z pretensją – musiałem znaleźć sobie zajęcie. Dlatego przejrzałem sobie nagrania. Był u niej. Był u Ashley. Ten typ z Saintsów, który prawie pozbawił cię życia. Miałem wrażenie, że to spotkanie nigdy się nie skończy, ale to dobrze. Omówili chyba wszystko, co mogli. I ten koleś, Bary, też maczał w tym palce! Masz na nich tyle haków, że sama nie uwierzysz, kiedy to usłyszysz.

Podnoszę się z krzesła i zaczynam krążyć w kółko. Nie dociera to do mnie. Zakrywam usta dłonią i próbuję ogarnąć, co się właśnie dzieje.

– Naprawdę? – pytam po chwili.

– Naprawdę.

Zaczynam się śmiać i rzucam się Riverowi na szyję.

Niedowierzam.

Ta misja była tak niepewna. Powiedzieć, że mogła zakończyć się niepowodzeniem, to jak nie powiedzieć nic. To mogła być prawdziwa klęska! Obietnica złożona Lee to nie byle co. Jej niedotrzymanie kosztowałoby mnie życie. I nie tylko mnie... Wolę o tym nie myśleć.

Dobrze, że dałam się ponieść emocjom, że nie kalkulowałam, a chwytałam się pierwszego koła ratunkowego, jakie wówczas przyszło mi do głowy.

Udało nam się.

Chociaż jest to jednocześnie jedno z najbardziej gorzkich zwycięstw, jakie odniosłam...

Łzy spływają mi po policzkach, lądując na bluzce Rivera, bo wiem, czym jeszcze zakończy się ta sprawa.

– Chodźmy na górę – szepczę niemal wprost do jego ucha.

– Zaskakujesz mnie – stwierdza, trzymając dłonie na moich biodrach. – Byłem przekonany, że od razu będziesz chciała jechać i to załatwić.

Śmieję się krótko i jest to przejaw szczerej radości. Coraz lepiej mnie zna. To też mnie przeraża.

– Nie. To nie ucieknie. Pójdziemy na górę i odpoczniemy, żeby przygotować się do przeprowadzenia całej akcji, dobrze? – pytam, dotykając wargami płatka jego ucha.

– Lepiej niż dobrze – mruczy. 

Follow the River ✔ 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz