45 RIVER

255 34 0
                                    

45

River

– Oszukujesz! – oburza się Tiffy. – Już więcej nie będziesz bankierem, bo coś mi się zdaje, że podbierasz pieniądze – stwierdza ze śmiechem.

Nie kradnę, ale przyzwyczaiłem się, że ten, kto wygrywa jest zawsze podejrzany i trzeba znaleźć wytłumaczenie, dlaczego idzie mu najlepiej.

– Zgadzam się – odzywa się Lake. – Lepiej, żebym ja pełnił tę rolę. Stróżowi prawa można zaufać.

Mój brat przejawia ostatnio człowieczeństwo. Niespodziewane wylądowanie Tiffany w szpitalu z powodu nadmiernego stresu porządnie nim wstrząsnęło i dało mu do myślenia. Widzę jego delikatną przemianę, ale wolę nie chwalić dnia przed zachodem słońca. Niejednokrotnie dawałem się nabrać, że coś do niego dotarło i zaczyna się zmieniać.

– Może pogramy w coś innego? – proponuje moja bratanica.

To także stały scenariusz. Nie mam pojęcia, czy kiedykolwiek udało nam się dokończyć potyczkę w Monopoly. Na pewno nie wtedy, gdy Tiffy była na przegranej pozycji.

– Pewnie – zgadzam się.

– Przynieś tę grę, o której mi opowiadałaś – proponuje Lake.

Bratanica podnosi się z podłogi i strzepuje okruszki chipsów z czarnej koszulki, na której środku widnieje nazwa zespołu 5 Seconds of Summer.

– Co siedzisz taki struty? – zwraca się do mnie brat, gdy zostajemy sami na jego zniszczonej kanapie.

Struty? Zdawało mi się, że dobrze się bawię. Przynajmniej pozornie. W głębi duszy męczą mnie czarne scenariusze z udziałem Bonnie.

– Chodzi o tę kobietę? – kontynuuje, gdy mu nie odpowiadam.

– O jaką kobietę?

Patrzy na mnie jak na debila, wyczuwając mój blef. Doskonale wie, czyj obraz stanął mi przed oczyma, kiedy zadał to pytanie.

– Twoją.

– Nie ma żadnej „mojej" – odpieram, choć robię to z ciężkim sercem.

– Stary, wszystko po tobie widać. Dosłownie każdą myśl masz wypisaną na twarzy. Pamiętam jak było i widzę, że teraz jest tak samo. Przeżywasz to, co z Sarą. A ani ja, ani rodzice nie chcemy widzieć cię w takim stanie...

– Nie masz pojęcia, o czym mówisz. Z Sarą to było coś zupełnie innego! – zaperzam się, tym samym przyznając mu rację, że trapią mnie myśli o Bonicie.

– Rozmawiałem z ojcem i wiem, co stało się z toyotą...

– Skończ – przerywam mu.

Nie skończyłby, ale ku mojej uciesze w pokoju znów pojawia się Tiffany. Przy niej nie będzie kontynuował tematu. W przeciwnym razie nie mam pojęcia, jakbym postąpił, ale na pewno nie pozostałbym bierny. Już więcej nie pozwolę innym na mieszanie mi w głowie. Mam w niej wystarczający bałagan i bez cudownych porad ludzi wokół.

– W tej grze jest się zespołem – informuje bratanica, upuszczając karton na stolik, który uderza w niego z hukiem.

– To znaczy? – docieka Lake.

Jest raczej zielony w takich kwestiach, bo nie spędził nad planszówkami tylu godzin, co ja i Tiffy.

– To gra kooperacyjna – wyjaśniam, choć tytuł Zakazana wyspa nic mi nie mówi.

– Właśnie – potwierdza, rozkładając karty. – Weź ten sok – strofuje mnie – bo to pożyczona, nie mogę jej zalać.

Tiffany ze swoją grupą znajomych często spędza czas na rozgrywkach. Podobno mają online wspólną listę, żeby nikt się nie pomylił przy zakupach i nie powielił tytułu, który ktoś posiada. Zazdroszczę im takiej wspólnej pasji. W ich wieku ja i moi kumple mieliśmy zgoła inne zainteresowania.

Follow the River ✔ 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz