8 BONNIE

522 41 0
                                    

8

Bonnie

Szlag, planowałam jedynie się położyć i udawać, że śpię, ale nie skonsultowałam tego z własnym organizmem i ledwie zamknęłam oczy, a już mnie nie było na jawie.

Sztuczne światło, bijące z telewizora, uderza mnie różnymi kolorami, przeskakując z reklamy na reklamę. Rzucam okiem w stronę okna, a szare niebo za nim zwiastuje, że lada moment rozpocznie się nowy dzień.

Świetnie.

Zostały mi ostatnie chwile, żeby zwiać, a moje stopy pozostają pod nadzorem dłoni Scotta. Lepiej, niż gdyby spiął mi kostki kajdankami, ale i tak bardzo niedobrze. Trudno, muszę zaryzykować. Jeśli się obudzi, powiem, że właśnie zamierzałam pójść do toalety. Co zresztą cholernie by mi się przydało.

Delikatnie wysuwam lewą stopę, jego ręka nieco zmienia pozycję, a kiedy zabieram i prawą, opada całkowicie na kanapę. Wstaję i rzucam ostatnie spojrzenie w kierunku Scotta, ale przyglądam mu się naprawdę krótko, bo słyszałam kiedyś, że można się obudzić, jeśli ktoś się w ciebie wpatruje, a jego pobudka, to ostatnie czego potrzebuję. A przynajmniej tak mi się wydaje.

Zerkając w jego kierunku, wycofuję się z salonu. W przedpokoju biorę pierwszy głębszy oddech, ponieważ wcześniej starałam się tego nie robić, jakby nawet to mogło okazać się zbyt głośnym dźwiękiem.

Już mam wsunąć stopy w buty, kiedy dobiega mnie odgłos przekręcenia klucza w zamku.

Kurwa, kurwa, kurwa.

Czym prędzej wracam do salonu i nie przejmuję się uważaniem, by nie zbudzić Scotta. Kładę się z powrotem, żeby udawać, że śpię. Co innego miałabym zrobić? Nie mam pojęcia, czy jest stąd jakiekolwiek inne wyjście, a nie chcę błądzić po domu albo chować się w szafie. Dwóch policjantów raczej szybko by mnie odnalazło.

Słyszę kroki i czuję, jak przebiegają mnie dreszcze, bo sama nie wiem, czy jestem w niebezpieczeństwie, czy nie. To na pewno nie włamywacz, skoro miał klucz. Jestem przekonana, że to Lake, tyle że nie znam go i nie mam pojęcia, jak zareaguje.

Gość zatrzymuje się niedaleko mojej głowy. Przez chwilę panuje cisza, zakłócona tylko ledwie słyszalnym odgłosem, dobiegającym z telewizora. W następnej sekundzie nowoprzybyły wybucha tak donośnym głosem, że aż się wzdrygam.

– Kurwa, River, co to ma być?!

Uchylam powieki i patrzę w kierunku... Rivera, jak się okazuje. Kiedy widzę, że się obudził, podnoszę się ze swojej poduszki, zajmując miejsce tuż obok niego. Świdruję go wzrokiem, bo nagle z wroga stał się sojusznikiem i czekam na to, by wyciągnął nas z tej niezręcznej sytuacji.

Już po samym tonie Lake'a słychać, że nie jest taki jak jego brat. I dlatego nie chcę, kurwa, żeby dowiedział się kim jestem. To służbista. Ten jego portret na wejściu wiele mówi. Jest pewnie tak oddany swojej pracy, że nie przyjmuje żadnych tłumaczeń.

– Miałeś tu zaglądać w razie czego, a nie sprowadzać sobie dupy pod moją nieobecność.

Początkowo trochę uderzają mnie jego słowa, ale szybko dochodzę do wniosku, że jego błędne założenie może być dla nas korzyścią. Poza tym nie zamierzam dyskutować. Nie potrzebuję z nim zatargu. Wystarczająco źle się podziało, i chociaż jęczę Riverowi, że jest tragicznie, mam świadomość, że jednak mogłoby być gorzej.

To, co w pierwszej chwili wydaje się końcem świata, nieraz zostaje bardzo szybko zweryfikowane. Teraz wpadnięcie w łapska Lake'a Scotta wydaje mi się najgorszą możliwością.

Follow the River ✔ 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz