RIVER

315 32 0
                                    

River

Goście Bonity zostawiają nas już po kilkunastu minutach, żebyśmy mogli się „sobą nacieszyć".

Całe moje ciało krzyczy, jak ogromną ochotę ma się „nacieszyć", ale muszę utrzymać na wodzy rozsadzające mnie pożądanie, bo w tym momencie są ważniejsze sprawy do wyjaśnienia.

Siadamy na kanapie w salonie, a nasze psy kładą się na dywanie obok. Zza okna wpada blask księżyca.

Na początek dzielę się informacją o śmierci Sary. Fiołek jest przejęta i od razu pyta, czy Bladesi mieli z tym coś wspólnego, ale uspokajam ją, wyjaśniając, że to przypadkowa osoba potrąciła ją na pasach. Nic nie wiadomo o tym, żeby była związana z jakimkolwiek gangiem albo zrobiła to celowo.

Bonnie opowiada mi, kto pomógł jej w przeprowadzce i zmianie danych oraz dlaczego tak postąpiła. Nie jest łatwo słuchać o tym, jak to wszystko zaplanowała, ale ból serca jest znacznie mniejszy niż w dniu, w którym mnie opuściła, bo teraz mam ją przy sobie... Bez przerwy trzymam ją za rękę, jakby to zapewniało mi bezpieczeństwo i dawało gwarancję, że nigdy więcej jej nie stracę.

Jest mi przykro, gdy ze łzami w oczach mówi, jak bardzo tęskniła i jak trudno jej było się pozbierać. Wiem, co czuje, bo przeżywałem to samo... Mi pomogła Chris. Bonnie wyszła na prostą, dzięki adopcji Rudego oraz znajomości z Charlie, dzięki której znalazła też pracę w branży graficznej. Uśmiecham się od ucha do ucha, słysząc, że legalnie zarabia na życie.

– Cieszę się, naprawdę. Chociaż ten Khaled... Podobasz mu się.

Fiołek wzrusza ramionami i unosi usta w cwaniackim uśmiechu.

– Cóż, wiem, sam mi o tym powiedział.

Mocniej ściskam jej dłoń.

– A on tobie?

– Jest w porządku, ale moja poprzeczka wisi bardzo wysoko. Tylko jeden mężczyzna spełnia wymagania.

Uśmiecham się, ale nie wystarczają mi takie górnolotne słowa.

– Pytam poważnie.

– Poważnie przez pół roku nie spojrzałam na żadnego mężczyznę! – mówi, świdrując mnie wzrokiem. – Myślałam tylko tobie, wyobrażałam sobie ciebie, pragnęłam cię. Otwierałam drzwi z nadzieją, że za nimi stoisz!

Wplatam dłoń w jej włosy i gwałtownym ruchem przysuwam ją do siebie. Zaczynam ją namiętnie całować. Odpowiada od razu, dając się porwać namiętności. Soczysty dźwięk naszych pocałunków wypełnia cichą przestrzeń. Przygryzam wargę Bonnie, a wtedy ona odsuwa się ode mnie.

– Nie – wypowiada oddychając niestabilnie. – Muszę jeszcze wiedzieć, jak mnie znalazłeś i co zrobimy dalej.

Wykrzesując z siebie resztkę opanowania odsuwam się od niej i tłumaczę, że zostawiła jeden jedyny trop. Christine. Christine i ich znajomości. Wyjaśniam, że gdyby nie jej dawna koleżanka i codzienne drążenie, w życiu bym jej nie odnalazł.

– Zawsze wiedziałam, że ma talent i się marnuje udając idiotkę – stwierdza Bonnie.

– Nie udaje idiotki. Jest wesoła i lubi się bawić, ale to nie znaczy, że to idiotyczne.

– Mhm – wzdycha. – Dużo czasu razem spędziliście?

– Szczerze? Widzieliśmy się chyba każdego dnia. Pomogła mi się pozbierać.

Bonita bierze głęboki oddech.

– Uprawialiście seks? – pyta z udawaną obojętnością, ale jej głos odrobinę drży.

– Nie. Od razu wyjaśniliśmy sobie, że między nami nie będzie nic więcej oprócz przyjaźni.

Zapanowuje między nami cisza. Fiołek odwraca wzrok i widzę, jak przetrawia w głowie to, co przed chwilą usłyszała.

– Spędziłeś z nią pół roku. Pół roku to dużo. O wiele więcej niż ze mną.

– To była twoja wola, żeby odejść – wypalam, ale szybko tego żałuję, widząc jak przygryza wargę i tłumi łzy. – Mnóstwo osób znam dłużej od ciebie, kotek. Ale to ciebie kocham.

Nie udaje jej się dłużej zgrywać twardzielki. Pojedyncza strużka wypływa z kącika jej oka, z którego na szczęście wyciągnęła już błękitną soczewkę. Zdecydowanie wolę jej prawdziwą barwę tęczówek.

– Co dalej? Uciekłam, żebyś był bezpieczny... Nie wrócę do Oakenfalls.

Opowiadam Bonnie, że zgodnie z jej zaleceniem zmieniłem miejsce zamieszkania i wprowadziłem się do niewielkiego domku pod Oakenfalls. Zrobiłem to jednak dopiero wówczas, gdy pojawiła się nadzieja na odnalezienie jej.

– Nie muszę tam wracać – puentuję.

– A rodzina? Praca?

– Mogę zostać. Na razie rodzice będą sprawowali pieczę nad Ferrum Bustum. Poinformowałem ich, że nie mam pojęcia, kiedy się zobaczymy... Najtrudniej było rozstać się z Tiffy. Ale musiałem zaryzykować, porzucić to wszystko i ruszyć za miłością.

– Nie zasługuję na ciebie... – szepcze, podczas gdy coraz więcej łez zalewa jej twarz.

Postanawiam podzielić się z nią przemyśleniami, które stokrotny raz odtwarzałem w głowie, gdy tutaj zmierzałem.

– Wiem, że postępuję jak głupek. Normalny człowiek bałby się znowu sparzyć, ale ja nie mam oporów przed tym, by ci zaufać. Chcę dać naszej miłości drugą szansę. Myślę, że ten wieczór udowadnia nam obojgu, że warto. Przez pół roku nic się nie zmieniło. Kochamy się. Pracę mogę zmienić. Rodzinę odwiedzać. Każdy ma swoje wartości, prawda? Dla niektórych sensem życia jest wykonywany zawód. Dla innych życie wśród bliskich. Ja natomiast zawsze wierzyłem w miłość. W to, że dla niej warto zrobić i poświęcić wszystko. Tak wiele ryzykowałem, jadąc tutaj. Mogło się okazać, że trafiłem pod zły adres albo co gorsza, że ułożyłaś sobie życie i nie chcesz mnie znać. Tymczasem ty, jak sama mówisz, czekałaś. Czy trzeba większych dowodów na to, że musimy zacząć skupiać się na naszych uczuciach? Nie możemy dłużej zagłuszać głosu serca.

Bonnie wsłuchuje się w moje słowa, potakując z przejęciem.

– Masz rację.

– Tak właściwie to – sięgam do kieszeni i wyciągam z niego pudełeczko, co wywołuje zmieszanie na jej twarzy – wiem, że nie chcesz się wiązać prawnie. Rozumiem to. Nie planuję tego zmieniać, ale uznałem, że... Że ten pierścionek może być takim symbolem naszego odrodzenia. – Wyciągam błyskotkę i podaję ją Bonicie. – Nie zapytam, czy będziesz moją żoną, bo znam odpowiedź. Ale może zechcesz towarzyszyć mi w moim życiu tak długo, jak oboje będziemy się kochać?

Patrzy na mnie, na dobre zalewając się łzami. Pociąga nosem i odbiera ode mnie pierścionek.

– To jak brzmi odpowiedź? Tak? Nie?

– No dobra, ale pod warunkiem, że też będę mogła ci kupić pierścionek.

Uśmiecham się i przytulam ją mocno do siebie.

– Umowa stoi – odpowiadam w jej blond pukle, do których trudno mi się przyzwyczaić – choć już sama twoja zgoda jest najlepszym prezentem urodzinowym.

– Masz dziś urodziny? – pyta, odchylając głowę.

– Tak.

– Och, wszystkiego najlepszego.

– Jesteś wszystkim najlepszym.

Nasze usta złączają się w stęsknionym pocałunku. Wciągam ją na swoje kolana ze szkodą dla jej sukienki, która pruje się, odsłaniając kawałek jej seksownego uda. Podciągam materiał wyżej, przez co ukazuje się skrawek czarnych majtek. Wyglądają kusząco, ale w tej chwili mam tylko ochotę się ich pozbyć.

I to właśnie zrobię.

09.01.2022

A Ty, jaką piosenkę masz teraz w głowie?

Follow the River ✔ 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz