10 BONNIE

467 38 0
                                    

10

Bonnie

River podzielił się ze mną swoją osobistą historią i jednoznacznie wyjaśnił, jakie są jego pobudki, przez które w ogóle znaleźliśmy się razem. To nie jego prywatne śledztwo, które chce oficjalnie zakończyć w miejscu pracy. To całkowicie intymna sprawa. Ostatnie poświęcenie dla Sary. Dla niewdzięcznej zołzy, która nawet i tego by nie doceniła.

Dawno nic mnie tak nie poruszyło. Byłam pewna, że nie jestem już zdolna do łez, że wypłakałam wszystkie w dzieciństwie. Nie sądziłam, że cokolwiek wywoła we mnie takie emocje, ale kiedy sobie pomyślę, że podczas gdy ja tonęłam po uszy w gównie i nie miałam dosłownie niczego, poza brzytwą, której się chwyciłam, jej trafił się mężczyzna gotów uchylić nieba. I ona to olała. To, kurwa, niesprawiedliwe.

Owszem, miałam Molly, ale to nie to samo, choć do końca życia będę jej wdzięczna za to, że wielokrotnie przyjmowała mnie pod swój dach, ale co więcej mogła mi zaoferować? Nic. Nic takiego jak River zaoferował Sarze. Nie miałam szans na nowy start.

– Przykro mi, że... – Przerywa, jakby zastanawiał się z jakiego konkretnie powodu jest mu przykro. – Że też potrzebowałaś pomocy i jej nie otrzymałaś.

Na horyzoncie pojawia się mój samochód, co przynosi mi pewną ulgę, bo nie chcę zagłębiać się w opowieści o matce i ojcu. I tak pozwoliłam sobie na zbyt wiele, i mam nadzieję, że nie okazałam się właśnie największą naiwniaczką w tym mieście. Otwarcie się na glinę, to nie najlepsze, co mogłam zrobić, ale nie potrafiłam się powstrzymać. Tama, którą tak pieczołowicie budowałam, zaczyna mieć coraz więcej luk, przez które zaczyna tryskać woda. Nie mam już siły, by to zatrzymać.

Jeszcze większe poczucie ulgi sprawia mi fakt, że auto wygląda dokładnie tak, jak wczoraj, gdy jej zostawiałam. Na szczęście nie wzbudziło niczyjego zainteresowania i nie zostało w żaden sposób naruszone.

Tylko co dalej? Znów będę musiała je tutaj zostawić.

– Martwiłaś się o nie, co? – odgaduje River.

To jedna z nielicznych rzeczy, na których mi zależy, ale nie sądziłam, że aż tak to widać.

– Trochę – ściemniam, bo jednak martwiłam się „trochę" bardziej.

– Jak znajdziemy Sarę, to będziesz mogła tu wrócić i...

– To nie takie proste. – Wcinam mu się w zdanie. – „Jak znajdziemy", dobrze to ująłeś. Może jej nie znajdziemy. Poza tym to daleko stąd.

Nie łudzę się, że wyrazi zgodę na to, bym prowadziła. Tym bardziej, że właśnie powiedziałam mu, iż czeka nas dłuższa trasa.

River intensywnie zastanawia się nad tym, co począć. Zatrzymuje swojego pickupa tuż za moim samochodem, po czym gasi silnik. Ze schowka przede mną wyciąga dobrze mi znany komplet kluczy. Obraca go w dłoniach, wpatrując się w niego w milczeniu.

– Okej, chcesz teraz odprowadzić go do siebie? – pyta i widzę, że te słowa kosztowały go wiele odwagi.

– Podróż do domu to kolejne kilometry, a my jesteśmy dzień w plecy. – Sama nie wiem, dlaczego mówię „my", zamiast „ja". Chyba przyjęłam do wiadomości, że to już nie jest i nie będzie moja samodzielna przygoda. – Mogłabym po prostu zaparkować go w innym miejscu. Na jakimś parkingu. Tyle że... No, nie wiem czy mi zaufasz, żebym mogła to zrobić – mówię głosem pełnym zawahania, choć przed chwilą sam złożył ofertę powrotu do domu.

– Zaufam. Bo ty zaufałaś mnie – wyznaje, patrząc mi w oczy i podając klucze.

– Nie zaufałam ci – odpowiadam błyskawicznie, jakby wypowiedziane przez niego słowa były najgorszą obelgą.

– To dlaczego wciąż jesteśmy razem i ze sobą rozmawiamy?

– Bo się uparłeś.

Nawet nie podejrzewa, że chciałam uciec z domu Lake'a. To dobrze. Nie udało mi się tego zrobić, więc lepiej udawać, że taki plan nigdy nie istniał w mojej głowie. Nie zamierzam nic więcej kombinować, skoro jemu zależy wyłącznie na Sarze. Co prawda miałam ją dostarczyć Bladesom, ale podstawą jest pendrive. To jego muszę odzyskać i zrobię to, choćby nie wiem co. Słowa Sary nie będą miały dla mnie żadnego znaczenia. River też mnie nie powstrzyma. Ja zabiorę pendrive, on zobaczy się ze swoją byłą. Nie wsypię jej, puszczę ją wolno i ściemnię Lee, że się z nią nie spotkałam. To znaczy, to mój optymistyczny scenariusz, zakładający, że w ogóle zastaniemy ją na miejscu.

Umawiam się z Riverem, że pojedziemy do najbliższej restauracji, ponieważ głód i potrzeba skorzystania z toalety porządnie doskwiera nam obojgu. Tam też zostawię swój samochód i dalej znów ruszymy wspólnie jego pickupem.

Siadam za kierownicą, uruchamiam silnik i od razu czuję się inaczej. Lepiej. Nie byłam sama ze swoimi myślami zaledwie od kilkunastu godzin, ale brakowało mi tego. We własnym aucie ogarnia mnie cisza i spokój, której nie mam ochoty zakłócać nawet radiem. Muszę się nad wszystkim zastanowić. Nad swoją postawą i nad tym, jak się zmieniam, kiedy przebywam z tym policjantem.

Follow the River ✔ 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz