26 RIVER

324 37 0
                                    

26

River

– Będę musiał pójść z tym do Lake'a – informuję ją.

Widzę jak niechęć natychmiast wykrzywia każdy mięsień jej twarzy. Ja również nie jestem zadowolony za faktu, że będę musiał poprosić o pomoc swojego brata. Współpraca z nim to ostatnie, na co mam ochotę, jednak jak miałbym postąpić inaczej? Sam nie będę w stanie wiele zdziałać, jeśli słowa Sary się potwierdzą.

– Chyba, kurwa, żartujesz – oburza się. – Pójdziesz do Lake'a i co?

– I powiem mu o tym wszystkim, o pendrivie i Bladesach. Zniszczymy ich.

– Że co, proszę? – Jej brwi podjeżdżają do góry, a i tak duże oczy stają się jeszcze większe. – Nie wierzę. A co ze mną? Jak możesz wykorzystywać mnie i narażać tylko po to, żeby ratować dupę swojej byłej?

– Nie narażam cię, Bonnie, jeśli ich załatwimy, to przecież też na tym zyskasz – tłumaczę spokojnym głosem, ale widzę, że ten wulkan w każdej chwili może wybuchnąć. Lawa pod skórą sprawia, że czerwienieją jej policzki.

– Nie, River, jeśli pójdziesz z tym na policję, nic na tym nie zyskam. – Ku mojemu zaskoczeniu, jej głos jest przerażająco spokojny. – Jak ja mogłam ci zaufać?

Fiołek odwraca się na pięcie i wychodzi z garderoby. Natychmiast ruszam za nią, bo z wielu względów nie mogę pozwolić jej odejść. Chcę rozwiązać sprawę Ashley i pendrive'a, jednak przede wszystkim zależy mi na tym, by dotarło do niej, że pod żadnym pozorem nie chcę, by stała się jej jakakolwiek krzywda.

– Mówiłaś, że nikomu nie ufasz – punktuję, przypominając sobie jedną z naszych rozmów.

– No i co? – Odwraca się do mnie. – Mogę sobie mówić, co mi się podoba, ale to chyba czyny o czymś świadczą, a nie słowa, prawda? Czym jest cała nasza znajomość, jeśli nie pierdolonym zaufaniem? Gdybym ci nie ufała, w ogóle by mnie tutaj nie było, bo bałabym się, że to pułapka.

Kiedy milknie, echo jej słów odbija się jeszcze w moim wnętrzu. Czuję na sobie wyczekujący wzrok, ale nie odzywam się, bo w mojej głowie do głosu dochodzą wątpliwości i wyrzuty sumienia...

– Wiesz co, River? – odzywa się i choć bardzo chciałbym się dowiedzieć „co", dźwięk, który dociera do mnie z zewnątrz, zmusza mnie do tego by ją uciszyć.

Szybkim ruchem łapię ją za rękę, przykładam dłoń do ust i wciągam z powrotem do sypialni, a następnie do garderoby. Patrzy na mnie wściekle, ale wie, że musimy się schować, żeby Ashley nie przyłapała nas na środku swojego salonu, kłócących się o prywatne sprawy.

– Serio? – szepcze Fiołek. – Myślałam, że jesteśmy tutaj, żeby przycisnąć ją do ściany, a nie chować się wśród jej ubrań.

– Już nie wiem, po co tu jesteśmy, okej? Jeśli tak bardzo rani cię mój pomysł, to się wycofuję.

Znowu wychodzę na tego, co bez przerwy zmienia zdanie, nie wie czego chce i mówi to, co kobieta pragnie usłyszeć. Nie chcę kolejny raz okazywać się kimś takim, ale jeszcze bardziej nie chcę wychodzić na zdrajcę. Uderzyły mnie słowa Bonity, nie sądziłem, że moja decyzja obudzi w niej taki lęk i chęć ucieczki. Może rzeczywiście poinformowanie Lake'a to beznadziejny pomysł. Tyle że jeśli on nie będzie moją opcją, to nie mam żadnej innej, więc równie dobrze mogę stąd spadać.

– Świetny sobie moment wybrałeś na zmianę zdania – mruczy sarkastycznie.

– Przepraszam, Bonnie, przepraszam. Cały czas chcę być dla wszystkich w porządku i cały czas coś spierdalam – mówię, a z każdym słowem coraz trudniej mi utrzymać szept, choć zdaję sobie sprawę, że muszę być cicho, o czym nie sposób zapomnieć, słysząc kroki roznoszące się po domu. – Martwię się o Sarę, ale to nie znaczy, że coś do niej czuję. Po prostu przejąłem się tą sprawą i podejrzeniami tej Ashley. Z drugiej strony chcę, żebyś była bezpieczna, bo...

Urywam swoją myśl, ponieważ drzwi do sypialni zostają otwarte. Wyprostowuję się, przyjmując pozycję gotowości do ataku, jeśli tylko kobieta przekroczy próg tego pomieszczenia. Bonnie stoi vis-à-vis mnie.

– Nie wiem, jakim cudem dostał tego pendrive'a – oznajmia wysoki damski głos. – Nie wiem, kurwa, nie wiem, co ona z nim zrobiła – piszczy w irytujący sposób. – Myślałam, że wystarczająco ją nastraszyłam tą historyjką o handlu ludźmi. Byłam przekona, że nie zbliży się do nich nawet na krok. Nie wiem. Nie. Wiem, że musimy go odzyskać! Nie musisz mi tego, kurwa, powtarzać!

Rzucam Fiołkowi zaskoczone spojrzenie. Jej twarz również wyraża zdziwienie, ale i ciekawość. Ze słów kobiety w pomieszczeniu obok wynika, że została poinformowana o odzyskaniu pendrive'a przez Bladesów. Nie ma jednak pojęcia, w jaki sposób do tego doszło, a to dobrze, bo znaczy, że nie wie o istnieniu Bonnie. Cieszę się, że Sara zachowała to dla siebie. Wychodzi jednak na to, że dramatyczna historia, jaką się ze mną podzieliła nie jest prawdą, ale najwyraźniej nie wiedziała o tym, że to kłamstwo.

Następne słowa Ashley to krótkie odpowiedzi, przeczące lub twierdzące. Nie mam pojęcia, na co odpowiada, więc niewiele mi to daje. Jeden szczegół skupia jednak moją uwagę.

– Nie, Bary. Muszę kończyć.

To imię może okazać się ogromną wskazówką. Tylko po co mi ona? Czy mieszanie się w te brudy ma jakikolwiek sens?

Jak powinienem teraz postąpić? Wyjść z garderoby i wypytać tę kobietę o całą rozmowę? A może lepiej działać całkowicie incognito? Usłyszeliśmy z Bonitą dość dużo. Szczerze mówiąc, nie wiem, czy gdybyśmy próbowali wyciągnąć to z nieznajomej siłą, dostalibyśmy takie informacje, czy może objawiłaby przed nami talent aktorski i wcisnęła nam tonę kitu?

Chciałbym zapytać się o zdanie Fiołka, ale lepiej się nie odzywać, dlatego sam podejmuję decyzję, że poczekamy, aż Ashley opuści swoją sypialnię, a następnie ulotnimy się z jej domu. Bezpieczniej będzie, jeśli nie zobaczy naszych twarzy i nie dowie się o naszym małym włamaniu.

Follow the River ✔ 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz