22

414 19 1
                                    

IGOR

Ból głowy rozsadzał mi łeb na każdą możliwe stronę, w ustach miałem sahare, było mi za razem zimno jak i gorąco. W skrócie - czułem się jak gówno. Nie tylko fizycznie ale i psychicznie. Źle pod każdym aspektem. Byłam brudny i śmierdzący, a i tak leżałem w łóżku. W swoim łóżku. W naszym łóżku.
Kurwa naszym.

Spojrzałem w lewo, a mój wzrok natknął się na zegarek, który stał na szafce obok. Była 19:23. Dokładnie pamiętam te kilka ostatnich dni, chociaż wolałbym je wszystkie wykasować z mojej płyty głównej.

Podparłem się na łokciach i syknąłem z bólu. Po chwili oparłem się o ścianę, próbowałem przetrzeć swoją twarz dłońmi, jednak ból twarzy był tak potężny, że nawet nie byłem w stanie tego zrobić.

Słyszałem rozmowę za drzwiami, było ciężko. Rozpoznałem głos Madzi i Adriana. Modliłem się aby tylko nie usłyszeć głosu mojej mamy, nie miała widzieć mnie w takim stanie. Po jakiś 15 minutach siedzenia bezczynnie postanowiłem wstać.

W chuj bałem się konfrontacji z ludźmi, którzy sprawili że nadal żyje. Byli wszystkim co w życiu posiadałem. Obolały wstałem i powoli podszedłem do drzwi, które otworzyłem tak cicho jak tylko mogłem. Siedzieli w salonie. Ledwo stałem na nogach, więc podpierając się ścian doszedłem do pomieszczenia.

Ich wzrok od razu powędrował na mnie. Wzrok Madzi i Adriana łamał mi serce.

- Igor wstałeś - zerwała się od razu z miejsca podchodząc do mnie.

Zaraz po niej był przy mnie Adrian.

- Stary, zaraz się przewrócisz - stwierdził.

Posadzili mnie na kanapie. Chciałem coś powiedzieć, ale nie mogłem. Po prostu nie mogłem.

- Kto Ci to zrobił? - podniosła moją koszulkę w górę, a później zaczęła przyglądać się mojej twarzy.

- Nie wiem - wydusiłem z siebie.

- Przyniosę wodę - Adrian wstał, a po chwili przyniósł mi szklankę - Trzymaj.

Wypiłem wszystko duszkiem. Długo nie zajęło, aby Madzia poszła po apteczkę i zaczęła opatrywać moje rany.

- Na te siniaki nic nie poradzę, ale chociaż coś - westchnęła, chowając wszystko do pomarańczowego pudełeczka - Musisz sie wykąpać Igi.

Chciałem przytaknąć głową, jednak gdy moja głowa powędrowała na dół, nie mogłem jej znów podnieść. Jakby odcięło mi prąd. Nie wiem co się ze mną działo.

- Cholera jasna - syknął, wstając i kładąc mnie na kanapie - Musi jeszcze odpocząć, ledwo żyje.

- Ważne, że w ogóle żyje.

- Pójdę zrobić jedzenie. Co chcesz?

- Nic.

- Musisz coś zjeść, padniesz.

- Nie mam ochoty naprawdę, ale ty śmiało i tak nie mam prawie nic w lodówce, bo nie dostałam jeszcze wypłaty. Możesz jechać na zakupy, mam jakieś ostatnie grosze na koncie, prześlę Ci.

- Nie musisz. Za niedługo będę.

Słyszałem tylko jak Adrian wychodzi mieszkania. Po chwili poczułem jak Madzia schodzi z kanapy i kuca, tak że jej twarz jest przed moją.

- Tak się o Ciebie martwiliśmy Igor. Kacprowi i Dawidowi wyrwałabym nogi z dupy jeśli tylko bym mogła. Gdyby powiedzieli wcześniej, że u nich byłeś - głos jej się łamał.

- Madzia ja... - otworzyłem oczy i złapałem z nią kontakt wzrokowy - naprawdę przepraszam za wszystko. Kurwa.

- Już dobrze - ciepła dłoń dotknęła mojego policzka - Wyjdziesz z tego, poradzimy sobie z tym wszystkim.

MAGDA

Podniosłam się i usiadłam obok spowrotem na kanapę. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Nie pozostało mi nic jak siedzieć na dupie i po prostu przy nim być.

Ucieszyłam się, gdy wrócił Adrian.

- Kupiłem jakieś pierogi, trzeba ugotować - słyszałam jak stawia reklamówkę na blacie w kuchni.

- Idę do Ciebie - stwierdziłam, wstając - Jest źle - przykucnęłam przy szafce aby wyciągnąć garnek, mówiąc cicho -  Cały czas przeprasza...

- Ma pewnie zjazd wszystkiego co wziął przez te ostatnie dni, musimy dać mu czas.

- Masz rację - nalałam wodę do naczynia.

- Zostaw to - przejął ode mnie garnek - i usiądź.

Chwilę potem podstawił mi talerz z jedzeniem przed nos.

- Nie obchodzi mnie co masz do powiedzenia, jedz.

Nawet nie wiem, kiedy Igor pojawił się w drzwiach.

- Madzia, zjedz.

- Usiądź bo zaraz się przewrócisz - podeszłam do niego szybko i pomogłam usiąść przy stole.

- To dla Ciebie też - na stole pojawiła się porcja Igora.

Po chwili dosiadł się do nas Adrian.

Nie chętnie zaczęłam jeść. Naprawdę nie miałam ochoty, ale chyba by mnie zabili gdybym tego nie zrobiła.

- Wiesz wszystko? - zapytał nagle Igor, patrząc na Adriana.

- Wiem - przytaknął.

- Musiałam mu powiedzieć.

- Jasne.

- Słuchaj Igi, musisz pogadać z swoją mamą. Nie teraz, nawet nie w takim stanie, ale musisz to zrobić.

Zjadłam może z trzy pierogi i odstawiłam talerz. Igor też mało co zjadł.

- Pójdę się wykąpać - powiedział słabo, wstając.

- Pomóc Ci?

- Nie, dam radę sam. Nie róbcie ze mnie kaleki - prychnął, śmiejąc się delikatnie.

Gdy strasznie długo nie wychodził z łazienki, mój mózg zaczął tworzyć jakieś dziwne czarne scenariusze. Odetchnęłam z ulgą gdy otworzył drzwi.

- Zostań tam jak już jesteś - widziałam w ręce przyjaciela woreczek.

- O kurwa - westchnęłam idąc za nim.

- Co wy robicie? - spytał, kiedy stanęliśmy przy kiblu, podnosząc klapę.

- Koniec z tym - Adrian szybko wysypał całą zawartość do środka, a ja spuściłam wodę.

Widziałam jak jego szczęka się zaciska. Bez słowa wyszedł z pomieszczenia i wylądował w sypialni na łóżku.

Gdy się wykąpałam, Adrian mógł w końcu wrócić do swojego mieszkania i na spokojnie odpocząć. Położyłam się obok chłopaka, w sumie to twarzą w twarz.

- Dobranoc Igi - szepnęłam.

- Dobranoc - złożył delikatny pocałunek na moim czole.

Można by powiedzieć że nie zachował się jak Bugajczyk, ale zachował się jak Igor. Mój Igor.



Cała Ty ~ Igor "ReTo" Bugajczyk *ZAKOŃCZONA 1/2*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz