Spałam jeszcze w swoim łóżku gdy do mojego pokoju weszła mama i podeszła do okna odsłaniając zasłony, aby wpuścić do pokoju światło dnia i zobaczyła koło mojego łóżka leżącą książkę, po czym ją podniosła i zaczęła mnie budzić.
- Bloom wstawaj, bo spóźnisz się do kwiaciarni. - Budziła mnie mama.
- No już... jeszcze tylko pięć minut. - Odparłam przewracając się na drugi bok w miękkiej pościeli mojego łóżka.
- Znowu czytałaś po nocy te erotyczne bajeczki. - Stwierdziła moja mama przeglądając strony mojej książki.
- Mamooo.... Ezoteryczne, a nie erotyczne. - Poprawiłam mamę zirytowana tym, że praktyczne zawsze myli te dwa słowa.
- No jak tam chcesz. Pośpiesz się, bo za pół godziny pani Bustier przyjdzie odebrać całą kompozycję kwitową, a ty jeszcze nie wstałaś. - Oznajmiła moja mama odkładając książkę na biurko, które było zawalone moimi szkicami.
- Dlaczego moje życie jest takie nudne...... potężna Farsalia z mojej książki nigdy nie musiała sprzedawać kwiatków bogobojnym emerytom, przyszedłby w końcu jakiś przystojniak do tej kwiaciarni, ale nie ma żadnych na tym zadupiu, a zawłaszcza przystojnych i kupujących kwiaty w kwiaciarni.
Wszyscy kupują kwiaty w markecie... pfff.... jebani romantycy. - Żaliłam się mówiąc sama do siebie podczas gdy ubierałam się. Na szybko ogarnęłam się w łazience i zeszłam schodami na dół do rodziców. Tata akurat wychodził w stroju strażackim do pracy, a mama robiła mi kanapki.- Miłego dnia w kwiaciarni Bloom. - Pożegnał się tata z uśmiechem powoli zamykając drzwi.
- Wzajemnie, ale nawet mi nie przypominaj. - Odpowiedziałam zdecydowanie mniej szczęśliwa.
- Zrobiłam ci kanapki z dżemem. - Powiedziała moja mama i położyła moje kanapki na stole zapakowane w aluminiową folię.
- Rozpieszczasz mnie. - Powiedziałam z uśmiechem.
- Nie ciesz się tak. Zabieraj kanapki i idziemy do kwiaciarni. - Wychodząc z kuchni powiedziała mama kierując się do wyjścia, a ja zabrałam kanapki wyszłam za nią.
- Mamo mogę wyjść dzisiaj wcześniej? - Zapytałam milutkim głosem.
- Oczywiście że nie. - Odpowiedziała mama.
- Mamoo... - Westchnęłam i wsiadłyśmy do auta, po czym pojechałyśmy do kwiaciarni.
Dzień pracy mijał mi na składaniu bukietów według zamówień i na takiej pracy zleciała mi połowa dnia pracy.-Bloom... jak chcesz to możesz już wyjść. - Oznajmiła matka gdy ułożyłam na wystawie ostatni bukiet.
- Serio?! Chciałam wyjść godzinę później, ale skoro nalegasz. - Zareagowałam entuzjastycznie drażniąc się z mamą.
- Idź bo się rozmyślę. - Odpowiedziała uśmiechając się do mnie.
- Już mnie nie ma. - Odparłam i zabierając torebkę z zaplecza szybkim krokiem kierowałam się do wyjścia.
- Paa.. - Wychodząc Pożegnałam się.
Poszłam do centrum handlowego, ale zakupy nie były udane, więc gdy już przejrzałam wszystkie moje ulubione sklepy, to poszłam na lody do takiej małej uroczej lodziarni blisko parku.
Gdy kupiłam ulubione lody, to jedząc je poszłam do parku, ale nie poszłam na znane wszystkim miejsca, lecz jak zwykle zboczyłam z ścieżki i usiadłam na ziemi przy swoim ulubionym starym wielkim drzewie. W spokoju zjadłam lody, po czym zamknęłam oczy i wdychając świeże powietrze wsłuchiwałem się w ciszę.
Ale nagle mój spokój został przerwany.
Otworzyłam oczy zaskoczona, że ktoś poza mną jest w moim jak wcześniej sądziłam „odludnym miejscu" i zajrzałam dyskretnie za krzaki zza których słyszałam jakąś dziewczynę.
Dostrzegłam jakiś błękitny wir niczym portale z filmów, ale ten był najpiękniejszym jaki widziałam, a przy nim stała jakaś blondwłosa dziewczyna, której długie włosy rozwiewał wiatr, który tworzył portal.
Ubrana była w zielony top, pomarańczową spódniczkę wypowiadając dziwnie sformułowane słowa kierując dłonie w stronę wiru chyba chciała rzucić jakiś czar, a przynajmniej takie miałam podejrzenie widząc magiczny wir i też trochę przez moje zamiłowanie do magicznych opowieści.
CZYTASZ
Winx Club +18
Fanfiction+18 Współczesna nowa wersja znanej historii winx od pierwszego sezonu. Bloom jest szesnastoletnią dziewczyną mieszkającą w małym miasteczku o nazwie Gardenia w stanie Kalifornia. Pewnego spokojnego dnia zostaje porwana do magicznego wymiaru Magix, a...